Refleksy 2008-2016, ISBN 978-83-64403-12-5, wydanie 1, bezpłatny dodatek do kwartalnika literacko-kulturalnego eleWator nr 15
Osiem edycji konkursu nie czyni wprawdzie jubileuszu, ale daje powód do podsumowań i pewnych uogólnień, które pozwalają z dzisiejszego punktu śmiało spojrzeć w obie strony osi czasu: w pierwszą z satysfakcją, w drugą z optymizmem.
Zacznę od truizmu, by dojść do istoty odkryć dokonywanych słowem i w słowie. Od rzeczywistości komunikacyjnej przejdę więc do jej enklawy artystycznej, czyli sztuki słowa, a potem znów do problemu komunikacji koliście powrócę. Pierwszeństwo dajmy oczywistościom, którymi przewodzą banały największego kalibru: świat się zmienia, zmienia się sytuacja ekonomiczna, polityczna i demograficzna. Wstępują nowe pokolenia i zapewne mijają kolejne epoki – jakkolwiek ich cezury tymczasem pozostają nieodczuwalne z perspektywy uczestnictwa w teraźniejszości. Jedno tylko się nie zmienia: imponująca liczebność niepodległej wobec tych wszystkich zmian republiki poezji. Wierszy powstają tysiące, tworzone przez całe legiony piór, za którymi nie nadąża przerzedzający się wciąż tłumek fanów mowy wiązanej. Zapewne kilku poetów przypada na jednego odbiorcę, bo choć nikt takich badań statystycznych czytelnictwa nie przeprowadził, dysproporcję tę można przeczuć – choćby w niesłabnącej popularności konkursów poetyckich oraz ich niezwykle obfitych plonów.
Wciąż nie wiadomo, dlaczego właśnie pisanie wierszy jest zjawiskiem tak powszechnym, że nieporównywalnym ilościowo z jakakolwiek inną dziedziną artystyczną. Pominąć trzeba sztuki wymagające działalności zespołowej i zaplecza technicznego: teatralną i filmową. Jeśli jednak poezję porównamy z twórczością plastyczną, muzyczną, albo nawet piosenkarską, dysproporcja okaże się monstrualna.
Od kilku dziesięcioleci niezmiennie trwa ten fenomen i nie znajduje satysfakcjonującego wyjaśnienia, garbiąc się w coraz większy znak zapytania. Powraca wciąż ta sama zagadka, skazująca na powtarzanie tych samych hipotez. Psychologia i socjologia literatury, dyscypliny powołane do diagnozowania podobnych zjawisk, nie oferują żadnych wiarygodnych odpowiedzi, pozostawiając nas w zamkniętym kręgu amatorskich domniemań.
Stan taki może zarówno cieszyć, jak niepokoić. Z jednej strony bowiem imponuje bogactwem talentów, z drugiej – narusza równowagę funkcjonowania kultury jako systemu wspólnoty komunikacyjnej. Pozostaje życzyć wszystkim zarówno dotychczasowym jak przyszłym Laureatom i Uczestnikom równie głębokiego odbioru – w kręgach nie tylko znajomych, lecz również anonimowych przyjaciół sztuki słowa. Niech liczba czytelników tej poezji przynajmniej dorówna liczbie uczestników Refleksów.
Dlatego każdy konkurs poetycki wydaje się nie tylko prowadzonym przez mniej lub bardziej profesjonalnych odkrywców poszukiwaniem nowych nazwisk i zjawisk, lecz również swoistą akcją ratunkową. Ma zapanować nad powodzią słowa, ujarzmiając ją w korycie wąskiego strumyka, którego bieg łatwiej śledzić i w którego nurcie łatwiej się przeglądać.
Piotr Michałowski (fragment Refleksji o „Refleksach”)
recenzje, noty, wywiady:
— Refleksy, błyski i odbłyski
książka wydana wspólnie z Domem Kultury „Klub Skolwin”