„Nowe kartki” Rudnickiego, Twórczość 11/1963

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

„NOWE KARTKI” RUDNICKIEGO

Adolf Rudnicki, Kupiec łódzki. Niebieskie kartki, Warszawa 1963

A więc już piąty z kolei zbiór „nie­bieskich kartek” Adolfa Rudnickiego. Pod względem formalnym charakteryzowałem już „niebieską kartkę” jako sui generis gatunek literacki. Hybrydyczność formalna tego swoistego ga­tunku rzuca się w oczy i jej opis niewiele jednak wyjaśnia. Bo skąd się coś takiego wzięło? Czy jest to rezul­tat najbardziej dziwacznego, niemal karykaturalnego skrzyżowania gatun­ków, których dotychczas nigdy nie krzyżowano? Formalny zabieg krzyżo­wania gatunków jest jednym z najznamienniejszych zabiegów w nowo­żytnej literaturze. Wbrew takim czy innym pozorom formalną pomysłowo­ścią Rudnicki nigdy się nie odznaczał. Trudno przypuścić, żeby akurat w tym wypadku geneza zjawiska była natury formalnej. Myślę, inaczej mówiąc, że krzyżówka Rudnickiego jest natural­na, nie eksperymentalna. Stworzyło ją życie, nie zamysł czy eksperyment. Rudnicki przeniósł do literatury współ­czesną formę wypowiedzi mówionej. „Kartka” powstała z zapisu wypowie­dzi w rozmowie. Chodzi akurat o roz­mowę, to słowo jest dobrym nazwa­niem rzeczy. Wypowiedź w rozmowie musi zawierać tylko tyle dyscypliny, żeby nie być gadaniną. Nie da się zaprzeczyć, że jest to dyscyplina szczątkowa. Dawne dyscypliny słowa mówio­nego nie są absolutnie praktykowane. Wypowiedź w rozmowie nie musi być orać j ą, wypowiedzią w dyspucie, mó­wioną relacją, gawędą czy czymkol­wiek tego typu. To, co się dziś prakty­kuje, nie jest nawet rozmową w daw­nym stylu. To są rozmowy przelotne przy przypadkowym spotkaniu, jakieś epizody rozmowy pośród zwyczajnej gadaniny, która nie jest dziś zresztą oznaką braku kultury, lecz powszech­nie stosowaną formą relaksu.

Wypowiedź w rozmowie przelotnej nie wymaga żadnych rygorów. Formal­nie nie różni się ona niczym od gada­niny. Można nawet powiedzieć, że jest ona gadaniną, z której da się wyłowić jakąś informację o fakcie wraz z jego oceną. Nikomu nie w głowie dziś, żeby informację o fakcie ubierać w jakiś klasyczny kształt narracyjny, a ocenie nadawać jakąś intelektualną formę. Szkoda czasu i atłasu. „Kawa na ława i cześć”. Rudnicki z dzisiejszej formy wypowiedzi mówionej uczynił główną dziś formę swojej wypowiedzi litera­ckiej, to znaczy wynalazł swoją „kart­kę”. Ta forma, o dziwo, została naj­bardziej dziko zaatakowana przez mło­dych. Za niedbałość, banalność, brak rygorów, byle jakość. Młodzi piszą uczo­ne rozprawy o bylejakości Rudnickiego, a Rudnicki do każdej nowej „kart­ki” pakuje swoje najbardziej byle ja­kie i wyśmiane zwroty. Sytuacja jest bez reszty zabawna i paradoksalna. Młodzi jak nigdy przedtem wprowadza­ją do klasycznych nowel l powieści współczesne języki mówione i nikogo nie dziwi klasyczna nowela napisana językiem złodziei czy prostytutek. Rud­nicki pisze swoim własnym literackim językiem, ale formalnie organizuje ten język w nie większym stopniu niż mło­dzi w swoich przelotnych rozmowach. Wniosek z tej sytuacji jest również za­bawny i paradoksalny. Młodzi przy wszystkich swoich niewiarach wierzą jak mało kto w literacką formę. Rud­nicki przy swoim kulcie słowa pisane­go zwątpił absolutnie w jej sensow­ność i przydatność. Manifestuje każdą swoją „kartką”, że skoro zdewaluowały się podstawowe wartości, dlaczego nie miałaby się zdewaluować literatu­ra i jej formy. Szkoda wysiłku na for­mę, skoro o treści stanowi niewiara. Nie budujmy literackich pałaców z pa­pieru. Komunikujmy wprost, co mamy do zakomunikowania, jeśli mamy coś do zakomunikowania. Jak w przelot­nej rozmowie, jak w codziennej gada­ninie. „Odcięci od sznura”, żeby użyć metafory Rudnickiego, nie powinni wygłaszać oracji, nie przystoi im w ogóle żadna ani ozdobna, ani uczona mowa. Jeśli chcą jeszcze mówić, niech mówią, co czują, co ich boli, W pią­tym zbiorze „niebieskich kartek” (tak jak we wszystkich zbiorach poprzednich) odsłania Rudnicki – znów uży­ję jego metafory – garb swój i garb świata. Mówi i krzyczy o garbie, wy­klina garb, pokazuje się z garbem.

W nowych „kartkach” najważniejszy jest nie cykl Kupiec łódzki o sławnym królu żydowskiego getta w Łodzi ani cykl Biała noc o Dostojewskim, ale „kartka” zatytułowana Autoportret wiosenny. W sensie moralnym raz jesz­cze zamknął pisarz usta wszystkim, którzy chcą się w jego kwestii pisar­skiej wypowiadać. Na dobrą sprawę odnosi się to nie tylko do przeciwni­ków, ale także do obrońców jego pisar­stwa. Chcąc nie chcąc ja także jako krytyk znalazłem się w sytuacji owego Henia Posuwistego, który przez mega­fon musi mówić dalej, choć na jego oczach dokonuje się rzecz skandalicz­na. Co do mnie, wbrew Rudnickiemu byłbym zdania, że Henio Posuwisty wybrnął z sytuacji najlepiej, jak było można: opowiedział o skandalu w spo­sób przyzwoity i wykluczający posą­dzenie o złą wolę, głupotę lub chęć rozdmuchania skandalu. Myślę, że He­nio Posuwisty nie miał nic innego do zrobienia poza storpedowaniem skanda­lu i to właśnie mu się udało bez czy­jejkolwiek szkody. Cóż można zrobić więcej w skandalicznej sytuacji? Czyż wszystko, co ludzkie, nie jest szuka­niem wyjścia ze skandalicznej sytuac­ji? Przecież ów garb, jeśli dobrze ro­zumiem Rudnickiego, to nic innego, jak skandaliczna sytuacja, a właściwie świadomość skandalicznej sytuacji. Nawet taki kolos skandalicznej świa­domości, jak Dostojewski, pisarz z gar­bem największym z możliwych, szukał jedynie wyjścia ze skandalicznej sytuacji. Po cóż zresztą to wszystko mówić, skoro Rudnicki sam wie o tym najlepiej.

Zaangażowałem się mimochodem w obronę Henia Posuwistego, ponie­waż razi mnie niekiedy nazbyt spon­taniczna bezwzględność osądów Rud­nickiego. Temu pisarzowi od dawna zdarza się, że bywa niesprawiedliwy zwłaszcza wobec sprzymierzeńców. Przecież sposób, którym się posłużył Henio Posuwisty, jest sposobem czę­sto stosowanym przez samego Rudni­ckiego. Jak zawsze, impuls twórczy do napisania „kartki” znajduje Rudnicki częściej w zetknięciu z faktem sztuki niż życia. Więcej niż połowa „kartek” przynależy w pewnym sensie do kryty­ki sztuki filmowej, teatralnej, telewi­zyjnej, a także literackiej. Wobec mi­łych sercu zjawisk sztuki albo raczej wobec miłych sercu twórców sztuki zachowuje się Rudnicki jak Henio Posuwisty, to znaczy strip-tease z gar­bem przedstawia jako triumf sztuki. Rudnicki nie zapomina o skandalu z garbem, gdy podejmuje coraz to na nowo swoją pieśń o Dostojewskim. W Kupcu łódzkim nie brak zresztą no­wych piosenek: o Dymszy, o Łomnickim, o Marilyn Monroe. Nie odważył­bym się na taką bezwzględność, żeby powiedzieć, iż Rudnicki „okazuje się dowcipny”. On też śpiewa, choć wie, a śpiewa dlatego, że kocha wszystkich, którym ciąży garb i którzy tego garbu nie wstydzą się odsłonić. Każda „kart­ka” Rudnickiego jest antyliteraturą, której używa się po to, żeby głosić chwałę literatury. Skrajna niewiara Rudnickiego służy oczyszczeniu wia­ry. Rudnicki mimo wszystko wierzy w sztukę jak w nic innego. Po „od­cięciu od sznura” pozostała mu jedy­nie ta oczyszczona wiara.

Natrafiłem w nowych „kartkach” na ślad takiej własnej pokusy literackiej Rudnickiego, którą od dawna uważam za pokusę najbardziej godną grzechu w obecnej sytuacji pisarza. Oto, co Rudnicki na jej temat mówi: „Po og­romnym świecie, obyczajach, realiach, typach, dramatach, walkach, miłości nie pozostało nic. Konsystencja tam­tego minionego świata niczym nie róż­ni się dzisiaj od konsystencji snów. Obudzić tamten świat, wypowiedzieć zaklęcie i obudzić go – czasami mam na to szaloną ochotę. Ale ani sił, ani nie bardzo widzę, komu taka rekonstrukcja mogłaby być potrzebna? Ma sens budzić świat dla świata, który sam nie jest pewien swego jutra, któ­ry nie dałby grosza za swą trwałość?” (s. 235). Czy jednak naprawdę nie da­je wszystkiego, chociaż nawet na grosz brak gwarancji? To właśnie nasza skandaliczna sytuacja i z niej jedyne wyjście: pełne ryzyko wszystkiego za trwałość. Przecież zawsze można jesz­cze być „odciętym od sznura”.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content