copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
NIEMIECKOŚĆ
Warszawa, 4 maja 1991
Kochany Jurku,
przeczytałem Czarną kolię. Czarna kolia jest świetna wieloma rodzajami świetności Twojego pisania.
Mnie, oczywiście, najbardziej interesuje nowa (dzisiejsza) postać Twojego narracyjnego oniryzmu (początek i finały narracji powieściowej, rzeka metafor, wiry nielogicznej logiki) i związane z nim zanurzenia w egzystencjalną ciemność, w antropologiczną otchłań.
Dobrze chyba rozumiem i w pełni pochwalam Twoją artystyczną strategię w Czarnej kolii. Nie możesz i nie powinieneś skazywać się na bezwzględne konsekwencje rzekomej niekomunikatywności.
Masz prawo wymusić, żeby polski jołop literacki zawahał się przed demonstracją literackiej odmowy, skoro nawet jołop musi dostrzec, że wpisujesz się z premedytacją w rozległą tradycję niemieckiej i niemieckojęzycznej prozy narracyjnej.
Świetność, jak wynika z Twojej czynnej znajomości niemieckich stylów narracyjnych ostatnich dwóch stuleci, jest druga co do wartości, ale skutecznie i szlachetnie pod względem artystycznym rekompensuje ograniczony użytek z tej świetności pierwszej, której źródła są polskie.
Czarny potok polskiej pierwszej świetności jest czasem w narracji ukryty, ale płynie w niej zawsze, opływa czarną kolię (fabularna historyczność), podmywa ją, zanurza w sobie, rozpuszcza jakby i jakby pochłania.
Metaforyczną czarną kolię kojarzę z kompozycją stylów narracyjnych Twojej powieści, rozumiem jednak jej pozaformalne znaczenie. Umożliwia Ci ona wyjście poza swoją poszczególność, lokuje w rozleglejszej o wielopokoleniowość rodzinności, przybliża w patrzeniu na człowieka perspektywę historii Rodzaju.
W obrębie polskiego tradycjonalizmu literackiego prowadziłoby to do samych straszności, do artystycznej obskury.
Narracyjny mariaż indywidualnej ciemności egzystencjalnej z powszechnością, dopiero rozpoznawanego z artystycznie już poznanym, lokalnego z uniwersalnym nie wymusza na Tobie translacji Goethego na śpiewy historyczne, Manna na polskie miazgi lub miazmaty, Grassa na nowe Syzyfowe prace.
Niemieckość Twojej narracji nie oznacza zdrady polskości, polskość i niemieckość są u Ciebie zrównane, widzisz nawet takie ich strefy literackie, gdzie mogą być wymienne (w tej strefie działa Günter Grass).
Pisanie po polsku prozy, która mogłaby być niemiecka, nie może być łatwe, w Czarnej kolii często się czuje trud wspinaczki po narracyjnych schodach, czasem myśli się, że wspinaczka może się skończyć obsunięciem (na przykład na samym początku tej świetności, jaką staje się Twoja szczuroida czy szczuromachia), czasem może obsunięciem jest (w niektórych partiach narracji o żołnierskim losie dziadka Leopolda), ale nie ma to żadnego znaczenia dla całości narracyjnej Twojej powieści.
Ta całość jest rezultatem stałego rozszerzania się Twojej władzy nad słowem, nad nowymi połaciami doświadczeń duchowych, które Twoje słowo zagarnia i ogarnia, Twojej władzy nad sobą i swoją dążnością do pochłonięcia tego kogoś drugiego, kto wielopostaciowo jest wszechobecny we wszystkim, co napisałeś (w prozie i w krytyce), kto jest jakby kamieniem węgielnym wszystkich Twoich pisarskich budowli.
Czarna kolia świadczy najlepiej o tym, że przy wszystkich swoich artystycznych zależnościach i może nawet zapożyczeniach (one może będą istnieć u Ciebie zawsze) potrafisz działać pod względem pisarskim całkowicie suwerennie i coraz bardziej imponująco. Moje gratulacje.
Ściskam Ciebie, ściskam Monikę, oboje Was pozdrawiam –
Henryk
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy