copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
ŁASKA
W słowie o stałych patronach Nagrody Piętaka (Stanisław Piętak i Jarosław Iwaszkiewicz) i jego laureatach w roku 1990 formułuję pryncypium etyczności sztuki.
Najprościej dałoby się ją ująć słowami zrozumiałej dla wszystkich aluzji literackiej – żeby sztuka była sztuką.
Jeśli sztuka jest sztuką, jeśli literatura jest literaturą, ich etyczność jest nie do podważenia, ponieważ, żeby one mogły być sobą, w człowieku, który je tworzy, musi się odezwać echo boskości.
Rzeczywisty akt kreacji artystycznej jest bodaj jedynym świadectwem, że człowiek miałby być stworzony na obraz i podobieństwo Boga.
Pryncypium nierozdzielności sztuki i etyki, jeśli nie rozumie się go po prostacku, pozwala dostrzec i zrozumieć nadrzędną, kreacyjną i etyczną, jedność dzieł biegunowo przeciwstawnych, na przykład Psałterza Dawidowego Jana Kochanowskiego i Pamiętników Jana Chryzostoma Paska.
Cokolwiek powstaje w sztuce, jeśli jest sztuką, jest tak samo niepodważalne etycznie, jak niepodważalny biologicznie jest każdy gatunek w przyrodzie, dopóki sama przyroda może być sobą.
Jeśli sztuka jest sztuką, czyli rzeczywistą kreacją artystyczną, istnieje w niej wymierne i naoczne świadectwo współudziału człowieka we wszechkreacji i wszechpoznaniu.
Bez czynnego (jak twórca), czynno-biernego (jak odbiorca) i pośredniego (jak wszyscy, którzy robią lub stwarzają cokolwiek dla istnienia) współudziału w kreacji i w poznaniu nie da się wynaleźć lub wymyślić żadnego sensu dla istnienia człowieka na ziemi i pod gwiazdami.
Nie należy może myśleć i mówić, że istniejemy dla sztuki, można mieć pewność, że bez sztuki, bez otrzymywanego w niej i poprzez nią alibi, nie istnielibyśmy i nie moglibyśmy istnieć.
Alibi, jakie otrzymujemy w sztuce i poprzez nią, jest przejawem łaski, jakiej nam udziela Opatrzność, którą sami dla siebie stwarzamy, którą stwarza – niejako przez wymuszenie – rozpacz istnienia.
Skrajność sformułowań, na jaką sobie pozwalam, nie wynika ze skłonności do patosu, lecz z ostrej świadomości stanu rzeczy.
Sztuka i literatura, choć sama możliwość ich istnienia jest łaską, nie tylko przestają być obiektem troskliwej pielęgnacji, ale nie starcza dla nich tolerancji z rozsądku i pobłażliwości z wyrachowania lub z przezorności (na wszelki wypadek).
Literatura, choć jest łaską dla wszystkich, którzy świadomie lub nieświadomie poprzez nią doświadczają sensu, dla niektórych, którzy znajdą się całkowicie w jej władzy, bywa łaską i przekleństwem jednocześnie.
Taki ktoś zdarzył się wśród laureatów Nagrody Piętaka w roku 1990, ktoś podobny otrzymuje tę nagrodę w roku 1991. Mam na myśli Andrzeja Łuczeńczyka i Dariusza Bitnera.
Niczego nie ujmując Kazimierzowi Brakonieckiemu i Januszowi Drzewuckiemu – pierwszy w poezji i poprzez poezję szuka sensu i sens tworzy, drugi w poezji i w krytyce rozpoznaje te tereny, gdzie sens swój chce odnaleźć lub zbudować – wiem z taką pewnością jaka jest możliwa, że Dariusz Bitner istnieje z łaski i pod przekleństwem literatury.
Dla niego świat nie jest czymś do odnalezienia i do nazwania po swojemu, on ma świat i człowieka w świecie do napisania, dla niego świata nie napisanego przez siebie nie ma, on świat napisany przez siebie ustawicznie odrzuca, skazując się na Syzyfową pracę, pogrążając się raz w magmie, raz w śmietniku słów (słowa tytułowe w utworach Dariusza Bitnera), korzystając z łaski i nie uwalniając się od przekleństwa literatury.
Z kreacyjnej i etycznej fundamentalności pisarstwa Dariusza Bitnera zbyt mało zdajemy sobie sprawę.
Dlatego cała biblioteka jego głównych utworów istnieje tylko w postaci maszynopisów, dlatego tylko ich część – jak tryptyk małych powieści Trzy razy – jest dostępna w publikacjach jedynie czasopiśmiennych.
Z odpowiedzialności za ten stan rzeczy nikt nas nie zwolni. Niech to będzie moje ostrzeżenie.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy