Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 12/1993

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(21.5.1993, 24.5.1993, 29.5.1993, 7.6.1993, 15.6.1993)

Piątek, 21 maja 1993
– jakbym patrzył na wyspę, na ogród – wrzosowy kolor przestrzeni – kontakt, porozumienie z kobietą – strzelanie – z odległości dwóch metrów można strzelać bezpiecznie – linia strzału w zygzak, nikogo takim strzałem się nie zabije – przestrzeń wyłączona z przestrzeni niebezpieczeństw – rozmyślam o tym, mówię – mówię do dowódcy byłego żołnierza o jego żołnierskiej przeszłości – jest obecnie listonoszem – wolno mi o tym mówić – były żołnierz, listonosz, to ktoś mi bliski – z rana biegnę przez Nowy Świat boso – biegnie przede mną dziewczyna – rozmawiamy, rozumiemy się – z Wiesławem Myśliwskim, z Jurkiem Bienieckim idę do Spatifu – zgubiliśmy się na Kruczej, na Nowogrodzkiej – wierzę, że spotkamy się w Spatifie – przechodzę przez restauracyjny ogródek Spa­tifu (sic) – wykrzykuje do mnie moje imię młody człowiek przy stoliku – witam się z nim – rozmawiam z Myśliwskim, z Bienieckim – opowiadamy o leśniku – leśnik spełnia swoje posłannictwo wobec lasu – nie musi wyjeżdżać za granicę – mam poczucie, że w przestrzeni okrucieństwa istnieje oaza łagodności – chcę tę przestrzeń nazwać – dać jej imię –

Poniedziałek, 24 maja 1993
– jedność domu urodzenia, Domu Literatury, mieszkania warszawskiego – jedność przestrzeni miejskiej i pozamiejskiej – przestrzeń w słońcu, w jasnościach, w złocistości – Marysia Andrzejewska przychodzi do mnie w sprawach Jerzego – mówi o jego nie znanych utworach – sprawami zmarłego pisarza z Olsztyna zajmuję się w komisji związkowej – po Jerzym Andrzejewskim, po pisarzu z Olsz­tyna został wspaniały dramat – dla rodziny autora wynikną z tego korzyści – Jan Koprowski mówi, że ten utwór czytał – najpierw dwadzieścia lat temu i po kilku latach po raz drugi – może to utwór po Jarosławie Iwaszkiewiczu – coś mam zrobić, coś robię – propozycja wyjazdu z Bohdanem Zadurą na dziesięć dni do Chicago – muszę iść do urzędu w Skierniewicach, w War­szawie – nie wiem, czy się zdecydować na wyjazd – choruje pani Czarnowska, będzie kłopot z opieką nad mieszkaniem – pociąga mnie myśl o wspólnej podróży z Boh­danem – patrzę na lotniska, na gigantyczne hotele – sam bym się bał podróży – z Bohdanem czułbym się w podróży bezpieczny –

Sobota, 29 maja 1993
– wielkie podróżowanie – do Skierniewic przez Polskę, przez góry – szlaki górskie, górale, wioski w górach – stacja Skierniewice-Rawka, dzielnica Rawka – domy na Rawce – w nieznanym domu nieznaną kobietę nazy­wam babką – nie znam kobiety, którą nazywam matką – rozmawiamy o przyjęciu dla moich gości – przy przystanku Rawka trzeba otworzyć żela­zną bramę – brama ma system cyfrowy – ktoś otwiera bramę – jedziemy samochodami – z bratem Józkiem, z bratem Staśkiem – samochody trzeba zostawić w tunelu – w wykopie rowu przeciwpancernego z czasu wojny – z samochodów wyjmuje się alkohol w pudełkowych opakowaniach – niepokoję się, czy ktoś samochodów nie ukradnie – bracia muszą wrócić szybko po samochody – Janinie Kulczyckiej-Saloni lub Hannie Drozdowej przysłano na uniwersytet moją odpo­wiedź w ankiecie – na pytanie, kiedy otrzymałem paczkę z her­batą, dałem odpowiedź ogólnikową i kpiarską odpowiedź została uznana za obraźliwą – tłumaczę się – tłumaczenia słuchają Wiesław Myśliwski i inni rozmowa wielu osób – Piotr Müldner-Nieckowski proponuje, żebym sobie wybrał parę pantofli domowych – taki prezent jest mi akurat potrzebny – coś się mówi o publikacji jego lub mojej książki –

Poniedziałek, 7 czerwca 1993
– dziecku lub Renacie podaję godziny, kiedy mogłoby dojść do spotkań – nie ma jasności, kto z kim miałby się spotykać – dziecko lub Renata zapisuje godziny na kartce – stoję wśród ludzi na ulicy, na placu – niemal rzuca mi się na szyję Michał Głowiński – mówi mi per ty – opowiada o zbuntowanym studencie – ma z nim kłopoty – domyślam się, że opowieść dotyczy Leona Gożdziółki – myślę o jednym, Leon żyje – tyle lat się niepokoję, że on nie daje znaku życia – uczone kobiety robią zakupy – jedna drugiej zabiera ser i kiełbasę – zauważam wśród kobiet Grażynę Majkowską – słucham opowieści o pogrzebie – kłopoty z miejscem na grób – zmarły został pochowany między częścią kato­licką i częścią ewangelicką cmentarza – na peryferiach Skierniewic przechodzę koło egzemplarza czasopisma – ono leży na chodniku – wracam po nie, oglądam je z Renatą – w czasopiśmie jest wydrukowany duży rysunek – odczytujemy na rysunku nazwisko Grzegorza Strumyka – pcham wózek – siedzi na wózku mężczyzna z bujną białą czup­ryną – mówię do stojącej blisko kobiety o motywach postępowania mężczyzny – wtulam głowę w jego włosy – słucham opowieści kobiet – słucham, myślę –

Wtorek, 15 czerwca 1993
– jakby w telewizorze, jakby na żywo obser­wuję pięć osób rządzących Polską – pięć osób tworzy coraz to nowe konfiguracje jak w balecie – jestem obserwatorem, jestem czasem jedną z pięciu osób – stopniowo zyskuje na znaczeniu Waldemar Pawlak – z piątej osoby układu staje się drugą, po Han­nie Suchockiej – czasem jest jakby pierwszą – ja staję się ważnym ministrem, chyba minis­trem spraw wewnętrznych – jestem jakby trzeci co do ważności – widać nas w plenerze, w pustej przestrzeni – można przejść przez koryto Wisły suchą stopą – lawiruję wśród połaci mokrego piasku – chcę, żebym mógł zapisać, opowiedzieć, że przeszedłem Wisłę nie zamoczywszy nóg – podobają mi się odcienie złotego koloru – dno Wisły jak ze złotego piasku – noc, idę pustymi ulicami – chcę wstąpić na dworzec – wychodzi wprost na mnie Michał Dąbrowski – ma może czapkę wojskową – jego twarz szczupła jak przed maturą – bez słowa z nim idę – on chyba chce pokazać mi swoje mieszkanie – nie wiem, kim on teraz jest, co robi – powinien być wysokiej rangi oficerem – myślę o nim, o naszym spotkaniu –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content