Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 1/1994

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(19.6.1993, 24.6.1993, 27.6.1993, 29.6.1993, 30.6.1993)

Sobota, 19 czerwca 1993
– zdarzenia wymuszają na mnie odegranie roli tego, kto karze grzech – byłaby to rola w przedstawieniu pod lasem, na polanie – gram rolę króla – jako król miałbym toporem ukarać grzesznicę – patrzę jakby na przedstawienie w przedstawie­niu – Gorbaczow-Jelcyn o twarzy Mołotowa prze­kręca słowa przeciwnika politycznego – zrobi swoje w pozornej zgodzie z jego żąda­niem – całuje przeciwnika w policzek – kobieta o wstrętnej twarzy pociąga Gorbaczowa-Jelcyna za ucho – z jej nosa nad otwartymi ustami unosi się opar – ta kobieta gra rolę w naszym przedstawieniu – ze względu na chorobę nie będę mógł unieść topora – karę wykonają inne postacie zamiast mnie – ja będę moralnym wykonawcą – według cichej umocy zmieni się tok sztuki – kary nikt nie wykona – poranny galimatias na oczach mojej matki – nie mogę się ogolić – rzeczy w wannie – przed wyjściem chce się umyć znajoma – ona załatwia sprzedaż kwiatów – z butelki z kosmetykiem wylatują setki muszek – trzeba butelkę wyrzucić – znajoma chce, żebym zanotował sumy ze sprzedaży kwiatów – nie wiem, co mogę zrobić – nic nie mogę – odczuwam obezwładnienie –

Czwartek, 24 czerwca 1993
– idę od strony dawnego dworca Warszawa Główna w stronę Alej Jerozolimskich – idę za Markiem Hłaską – często chodzę za nim, żeby nad nim czuwać – Marek skręca w stronę Ochoty – odwraca się do tyłu, rozgląda się – myślę, że szuka mnie wzrokiem – ma twarz zwyczajną, jakby bardziej pospolitą – jest w tej twarzy jasność, ta twarz jest dobra – na przystanku autobusu decyduję się na powrót – mam dobre połączenie – dojadę do Domu Literatury – myślę, że Markowi nic się nie stanie –

Niedziela, 27 czerwca 1993
– dyskusje o sytuacji nowej prozy z Wiesławem Myśliwskim, z Wojciechem Jaruzelskim jesteśmy jakby przy rowie przeciwpancernym – wzdłuż Rawki – mowę wygłasza Krystyna Sakowicz – mówi to, co napisała w Szamotaninie – Jaruzelski słucha z przejęciem – mówi do mnie, że trzeba coś zrobić dla nowych autorów – przemawia moja matka – nie wszystko w jej przemówieniu rozumiem – Jaruzelski chce działać, działa – rozmawia ze swoimi ludźmi – ich twarze, ich spojrzenia na mnie – powstaną dla mnie możliwości działania – wchodzimy do ważnego budynku – odbiera się nam dowody – rozmawia ze mną Jaruzelski, podchodzi jego żona – mówimy o prozie autora Bekera (sic) – trzeba ją umiejętnie zredagować – wywiązuje się rozmowa o językach – nieznajomość hebrajskiego i greki uważam za główny mankament mojego wykształcenia – przechodzę pieszo przez rzekę, chyba przez Wisłę – dowiaduję się o katastrofach u pisarzy, o śmierciach – słyszę wypowiedzi o mnie znad brzegu rzeki – wszedłem na pobocze skarpy lub mostu – mogę spaść, czuję lęk przestrzeni – liczę na pomoc, daję sobie radę – stoję w kolejce po odbiór dowodów – jestem w domu wczasowym w Miedniewicach Klasztornych – śpię na sali z trzema osobami – obiady, obrzędy obiadowe – opowieści o sytuacji świata, o wojnie – rozmowy ze znajomymi, z nieznajomymi – ktoś o twarzy ze Skierniewic, nazywa się Nycz lub Nic – w domu wczasowym są tacy, którzy tu miesz­kają przez wiele miesięcy – tace, talerze z potrawami – małe ananasy napełnione sosem ananasowym do potraw – Mirka Czarowska mówi, jak się ananasy otwiera –

Wtorek, 29 czerwca 1993
– ulicą Mszczonowską idziemy, matka i ja, przez Skierniewice – Mszczonowską jest przedłużona – stanowi trasę przelotową na zachód – widok ulic, tras – odsłonięto zabytkowe budynki na wzgórzach (sic) – krążę po ulicach w Skierniewicach, w Warsza­wie – krążę po jednym wielkim mieście – oddaję prześcieradło do prania w pralni – niektóre kobiety w pralni znam z widzenia – słyszę rozmowę Julii Hartwig z Tomaszem Burkiem – Burek idzie ze mną – mówię do niego – teraz się nie sprzeciwiasz – nowa władza robi ze mną to samo, co dawna robiła z tobą – mówię bez gniewu – idę sam ulicami Skierniewic w stronę dawnego lub nowego cmentarza – jabłonie przy ulicach, ciężarówki z jabłkami, złote renety na ziemi – biorę jedno jabłko z ziemi, zawracam – myślę, że mógłby to widzieć właściciel jabłek – wśród ulic, wśród tras, wśród zaułków – patrzę ze swoich okien na podwórko i pobliskie klatki schodowe – na klatkę przy bramie z Alej Jerozolimskich wdzierają się napastnicy – czatują na nich za drzwiami inni ludzie – walą napastników czymś podobnym do topora – bitwa jak na obrazie Matejki –

Środa, 30 czerwca 1993
– chodzę z Henrykiem Krzeczkowskim do zaprzyjaźnionych kobiet, do urzędów – dziwaczność zachowań ludzi, niespodzianki – wyjeżdżałem, odbyłem spotkania literackie z publicznością – mam dziś lub jutro na nowo wyjechać – konieczność wyjazdu ciąży mi, jest mi nie na rękę – wchodzę z rana do ministerstwa, zastaję u urzędniczek Stasia Cichowicza – myślę, że może zbiera materiały – przyglądam się budowli, dziedzińcom – budowano to według życzeń naszego znajo­mego – znaliśmy go, Henryk Krzeczkowski i ja – może chodzi o Leona Żórawskiego – odbywam dyżur – kilka osób zorganizowało rodzaj samopomocy – w trakcie dyżuru prowadzę rozmowę z Ewą Krasińską, z wydawcami – mówimy o epistolografii Zygmunta Krasiń­skiego – agituję za oddzielną edycją listów Krasiń­skiego do dzieci – powstałaby z tego publikacja programowa – coś z dziedziny filozofii wychowania i poetyki – na dyżur samopomocowy nie przychodzi moja następczyni – odbywam dwie tury dyżuru, razem trzy godziny – ona przychodzi w ostatnich minutach przed końcem – wstrętna twarz, wstrętne zachowanie – ona chce ode mnie 150 000 wpłaty na wydatki, które poniosła – wyjaśniam rzecz w rozmowach z innymi – jej się nie należą żadne pieniądze – uświadamiam sobie konieczność rezygnacji z dyżurów – człowiek chory nie powinien mieć obowiązków tego typu – inni myślą tak samo –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content