copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
AUTOGRAFY
(list od Marka Hłaski)
Kochany!
Otrzymałem Twój ostatni list, za który serdecznie Ci dziękuję – chociaż to nie jest forma, kwitująca treść. No cóż. Istnieje przecież coś takiego jak wiara, lub choćby tylko jej cień, blask lub zarys, coś czego się nie da niczym wytłumaczyć, czego się nie chce wytłumaczyć, lub może nawet nie trzeba; ale ja wierzę, że spotkamy się przecież jakoś inaczej, na innym kawałku ziemi; i że wszystko co nas otacza, nie będzie koszmarne i straszne. Będziemy się o to starać obaj. Na razie nic więcej się nie da na ten temat powiedzieć. Mnie było wszystko jedno: tu, czy tam być cudzoziemcem. Przeczytałem fragment Rudnickiego. Komentarze są w zasadzie zbyteczne, ale piszę to dlatego, że on mi dopomógł w decyzji, co mu nie zostanie zapomniane. Ułatwił sobie zadanie, jak każdy pisarz, który nie dowierza sobie, czy zostanie zrozumiany. Ja wierzyłem – i nagle ten Mikołaj; wrzaskliwy, pijany gówniarz, wyposażony w wątłe racje i zgrymaszoną twarz. Więc jest to jedyna pamiątka, która została mi po połowie mojej drogi. Dobre i to? Kto podniesie teraz następny kamień? Czy oni naprawdę nie rozumieją, że ja nie chcę niczego więcej pisać, że nie będę niczego pisał, że zbrzydło mi to, że gardzę tym zajęciem? Nawet tego nie zrozumieli?
No więc tak, stało się. Siedziałem przez jakiś czas w lagrze; Jugosłowianie, Czesi, Polacy – wszyscy marzą, aby wrócić, aby im zostało zapomniane, i tylko strach jest ich prawdziwym paszportem. Na sali sto trzydzieści osób – za drutami z drugiej strony, kobiety. Wrzaski, pijaństwo, pokazywanie fotografii żon i dzieci. Mitomańskie opowieści, nieprawdziwe wspomnienia, skłócone relacje budowane z mozołem na użytek chwili i po upływie chwili zapomniane; i ten spokój, ten przeklęty spokój, ten przeklęty brak strachu, że już się nic nie stanie, błogosławiona sytuacja umarłego, i jak zawsze – proszeczki nasenne, po dziesięć, po ile się da. Ale nic. Doświadczenie, którego jak wiemy, nie udaje się nikomu przekazać. Zresztą kto wie.
Dzwoń do Czaczkes i powiedz jej, żeby do mnie napisała pierwsza. Ja nie mogę. Ona młoda, ona wie, po co Bóg stworzył świat. Nie chcę jej przeszkadzać, zwłaszcza teraz, kiedy jestem zacierającym się wspomnieniem. Im prędzej zniknę, tym będzie lepiej dla wszystkich. Ale tęsknię za nią. Dopiero tutaj zrozumiałem… itd.
Całuję Cię, módl się za mnie.
Według stempla list wysłany z Berlina 20 października 1958
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy