Wypiski, czytane w maszynopisie, Twórczość 9/1995

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

WYPISKI
(28.11.1993, 29.11.1993, 30.11.1993, 3.12.1993, 4.12.1993, 5.12.1993, 7.12.1993, 13.12.1993, 15.12.1993, 20.12.1993, 27.12.1993, 28.12.1993, 30.12.1993)

 

(28.11.1993)

Michaił Zoszczenko (1895-1958), w opo­wiadaniu O czym śpiewał słowik (1925) – „Literatura na Świecie” 1993 nr 10, przełożyli Natalia i Wiktor Woroszylscy – bezosobowy narrator utożsamia się deklaratywnie (mówi w jego imieniu) z autorem, przypisuje mu obowiązu­jącą filozofię literatury.

Jego działania narracyjne są jak gdyby przeciw takiemu autorowi.

Opowiada o tym, czego autor opowiadać nie powinien, opowiada tak, że to jest sprzeczne z obowiązującą filozofią, cytuje formuły tej filo­zofii w ironicznych lub szyderczych konkretach stylistycznych.

W konsekwencji autor opowiadania będąc pozornie za jest faktycznie przeciw oficjalnej literaturze.

Michaił Zoszczenko instynktownie lub świa­domie wiedział, że bastionem obrony sztuki jest jej forma –

Szkic – głównie biograficzny – Tatiany Stepnowskiej i Jarosława Wierzbińskiego o długim i pretensjonalnym tytule – „Literatura na Świecie” 1993 nr 10 – jest interesujący poprzez szczegóły biograficzne.

Michaił Zoszczenko był zatruty gazem w roku 1915, czyżby walczył nad Rawką, w Bolimowie.

Cytaty z listów Zoszczenki do Stalina świadczą o nienaruszalnym poczuciu god­ności.

Wiktor Szkłowski należał do tych, którzy zachowali się haniebnie w jego sprawie.

Wydobywam niektóre wątki biografii pisa­rza, który nie walczył ze stalinizmem, który bronił konsekwentnie swojej godności i bronił sztuki –

 

(29.11.1993)

Eduard Pustynin (ur. 1965), kilka krótkich tekstów poetyckich, krótka proza pod tytułem Aids – „Literatura na Świecie” 1993 nr 10, prze­kład Leszka Engelkinga – robią bardzo dobre wrażenie.

Jest to najmłodszy rosyjski autor, jakiego czytani.

W narracji prozatorskiej zabawny podział na słowa dla siebie, które dla innych tłumaczy się w przypisach.

Ogromne wyczucie kreacyjności każdego słowa, po lekturze krótkiego tekstu myśli się, że się przeczytało duże opowiadanie –

 

(30.11.1993)

Jewgienij Zamiatin (1884-1937), w opo­wiadaniu Iks (1926) – „Literatura na Świecie” 1993 nr 10, przekład Henryka Chłystowskiego – szczególny jest status bezosobowego narra­tora.

Podstawę jego działań narracyjnych stanowi bezpośrednia obserwacja, widzenie i słyszenie jak na scenie w teatrze.

Ten narrator jest jednocześnie widzem i reżyserem, patrzy na to, co wybiera do obserwacji.

Oznacza to dwa plany narracyjne, plan zda­rzeń i plan kształtowania narracji.

W takim opowiadaniu istnieje plan opowia­dania o opowiadaniu, czyli postać autotematyzmu, który zwykle kojarzymy z narracją pierwszoosobową i to narracją samego pod­miotu twórczego.

Za narracją Zamiatina kryje się doświad­czenie formalistyczne, dominacja sposobu ist­nienia nad istnieniem, założeń poznawczych nad przedmiotem poznania.

Krytycyzm poznawczy nie ogranicza rezul­tatów poznawczych, lecz je uwiarygodnia.

Troska o wiarygodność w narracji o niewiarygodnościach czasu rewolucji ma ogromne znaczenie, dzięki temu narracje Zamiatina nie mają w sobie nic z literackiego zabytku –

 

(3.12.1993)

Andrzej Biernacki, dwie noty, O karierze i Wokół Wawelu – „Twórczość” 1993 nr 12 – wielkiej wagi i urody.

Pierwszy o języku prymasa z jednoczesnym przywołaniem wielkich tradycji polskiego kaznodziejstwa, druga o Generale Sikorskim i Bolesławie Wieniawie-Długoszowskim z wieloma podtekstami i niepowiedzeniami.

Obydwa o cechach majstersztyku w tym rodzaju pisania –

 

(4.12.1993)

Leszek Bugajski, w przeglądzie Wśród czaso­pism – „Twórczość” 1993 nr 12 – bystro wyeksplikował tegoroczne wypowiedzi Sła­womira Mrożka przeciw manipulacjom reżyserskim w teatrze i przeciw polityczności litera­tury –

Interpretacja Bugajskiego spłukuje z Mroż­ka osad polskich bzdur ideologicznych –

Roman Sabo, esej Przy Montaigne’u – „Twórczość” 1993 nr 12 – istne szczyty etyki i sztuki, czyli tego, co autor przez szczyt sztuki (w etyce wiadomo, Montaigne) rozumie.

Z dobroduszności mógłbym uznać szczyt Milesa Davisa, jest on dla mnie akurat nie dość sprawdzalny, z orientacji nie mogę uznać szczy­tu Czesława Miłosza.

On, jeśli jest szczytem, to nie dla mnie i to tak bardzo i tak zasadniczo, że dobroduszności nie wystarczy, żeby szczytem pozostał Miles Davis.

Nie ma wiec szczytów sztuki lub jest nim tylko Montaigne, ten wystarczy za szczyt etyki i sztuki.

Modlić się do niego mogę zawsze, jak modlę się do Jana Kochanowskiego, ale wolę dbać, żeby ani jednego, ani drugiego nie narazić na złe towarzystwo.

Moje niech znoszą, modlić się każdy ma prawo –

 

(5.12.1993)

Wacław Tkaczuk, w radiowym programie Wiersze z gazet i czasopism w sposób maksymalnie podniosły mówił o wierszu Tadeusza Różewicza z listopadowej „Twórczości”.

Datę powstania tego wiersza, „noc z 16/17 stycznia 1992 r.”, uznał za datę epokową poezji.

Poza Różewiczem wyróżnił wiersze Hordyńskiego i Leszka Elektorowicza –

Nika Strzemińska (ur. 1936), rozmowa Mo­niki Małkowskiej z córką Władysława Strzemińskiego (1893-1952) – „Życie Warszawy” 1993 nr 283, dodatek „Niedziela” – z różnych względów interesująca. Nika Strzemińska jest autorką książki Miłość, sztuka, nienawiść, pisanie tej książki pogodziło ją z ojcem.

Jej wyznanie – „Nie doświadczyłam miłości dziecka do ojca, za to przeżywam miłość dorosłej kobiety do pamięci swego ojca” – niczym mnie nie dziwi.

Sam doświadczyłem miłości do pradziadka Jakuba Berezy i do wuja Stanisława Wenusa (pierwszy zmarł w roku 1830, drugi w czasie pierwszej wojny światowej) –

 

(7.12.1993)

Andrzej Mencwel, dla eseju Jeden aforyzm – „Twórczość” 1993 nr 12 – nie ma we mnie apro­baty, w każdym razie nie może ona być pełna.

Zlekceważyć go w żadnym wypadku nie można.

Sensu aforyzmu o tym, że „istnienie jest i może być jedynie tragedią”, dałoby się szukać gdziekolwiek. Nie jest to aforyzm szczególnie odkrywczy i wymagający specjalnych eksplikacji, Andrzej Mencwel wykorzystuje go jed­nak dla swoich celów interpretacyjnych umiejętnie i przemyślnie.

Nie aforyzm on interpretuje, lecz wszystko, co może być skojarzone z nazwiskiem Marii Dąbrowskiej; interpretuje tak, żeby to zjawi­sko ocalić co najmniej dla dwudziestego wieku.

Dwudziestowieczność rozumie Mencwel antynaturalistycznie, do tego dwudziesto wieczności nie da się chyba sprowadzić, ale dla obrony zjawiska Marii Dąbrowskiej jest założenie przemyślnie wybrane.

Antynaturalizm nazwie Mencwel mimocho­dem antyscientyfizmem.

To odsłania dalekosiężne perspektywy, zwłaszcza gdyby wszystkie sugestie interpreta­cyjne uznać za dowiedzione.

Interpretator przezornie odwołuje się do myślicielstwa Dąbrowskiej, unikając odwołań do jej artyzmu.

To świadczy, że Andrzej Mencwel ma pełną świadomość, co jego celom może się przysłużyć, co może być niebezpieczne –

 

(13.12.1993)

Zygmunt Kubiak, wczoraj dowiedziałem się, że Zygmunt Kubiak jest w szpitalu w Aninie.

Miał zapaści, przyczyna w zastawkach.

Klemens Górski zabiega, żeby dostać od Kubiaka tekst przemówienia na promocji Pryncypiów

 

(15.12.1993)

Jacques Le Goff, jego przemówienie na UW, podczas uroczystości nadania mu doktoratu honoris causa, drukuje „Polityka” (1993 nr 51).

W przemówieniu wiele komplementów pod adresem polskich historyków (żywych i zmarłych).

Ze szczególnym uznaniem odnosi się do Witolda Kuli, nazywa go „historykiem total­nym” –

 

(20.12.1993)

Stéphane Grapelli, wczorajszy koncert w Filharmonii Narodowej był może całkiem – pod względem muzycznym – zwyczajny.

Niezwyczajność odczuwałem w więzi trzech osób muzycznego trio.

Gitarzysta i kontrabasista są – na oko – o cztery pokolenia młodsi od Grapellego.

Oprócz muzyki odbierałem teatr gestów miedzy nimi trzema.

Czułem w tym metafizykę więzi ponad pokoleniami, więź metafizyczna uzyskała naoczność.

Sam Grapelli ma w sobie radość, jest to radość sztuki.

Pamiętam, jak przykro było patrzeć na występy sceniczne Ludwika Solskiego w wieku starczym.

Grapelli budzi swoją starczością tkliwość i dużo tkliwej radości –

 

(27.12.1993)

Milan Kundera, w swojej wypowiedzi, dla Le Monde – przedruk w „Ex librisie” nr 42, grudzień 1993, przekład Reginy Grędy – widzi Kundera wspólne diabelstwo w dzisiejszej cywilizacji ponad ustrojami („Diabolum”).

Przecenia to, co nazywa testamentem Goe­thego, czyli tezę o końcu literatur narodowych.

Narodowość nie jest przeciwieństwem uni­wersalności.

Uniwersalność Ulissesa i Śmierć Wergilego nie byłaby tożsama, gdyby Ulisses nie był irlandzko-angielski a Śmierć Wergilego austriacko-niemiecka.

Twierdzenia „Frankofobia istnieje” Kun­dera nie mógłby sformułować, gdyby uniwer­salność francuską widział u Prousta i Celine’a, nie u egzystencjalistów i strukturalistów.

Kundera wybrał uniwersalność fałszywą zamiast prawdziwej, ta druga jest ukryta w narodowej cielesności tak perfidnie jak w Śmierci Wergilego

 

(28.12.1993)

Henryk Krzeczkowski, dziś mija ósma rocz­nica śmierci Henryka (według relacji Pawła Hertza Henryk zmarł o trzeciej po połud­niu) –

 

(30.12.1993)

Marek Gajdziński, opowiadania propono­wane „Twórczości” – Kiss me baca i Kto słoniem wojuje, ten od słonia ginie – są bardzo atrakcyjne.

Nie są złe także opowiadania Agnieszka już tu nie mieszka, Wspomnienia z izby, Kloss zna­czy kluska, Jedz albo będziesz zjedzony, jak mawiał świętej pamięci dziadek Karola Darwina.

Pomijam enigmatyczne Szyny.

W swoich narracjach Marek Gajdziński lik­widuje związki przyczynowo-skutkowe zda­rzeń, burzy ich porządek chronologiczny i przestrzenny, pozwala sobie na swobodną manipulację materią narracyjną, nie narusza­jąc jednego: znaczeniowości.

Cokolwiek się robi z tekstem i w tekście, tekst znaczy, czyli spełnia to, co jest jego przeznaczeniem –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content