Oniriada, czytane w maszynopisie, Twórczość 1/1997

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ONIRIADA
(5.8.1995, 6.8.1995, 7.8.1995, 8.8.1995, 12.8.1995, 15.8.1995)

Sobota, 5 sierpnia 1995
– zgęszczenie wszystkiego – ulic warszawskich, lokali, podwórek – szukam swoich ludzi – Tadeusza Sikorskiego, Olka Tarnawy, Franka Dąbrowskiego – któregoś z nich spotykam – umawiam się, nie umawiam – kręcą się koło mnie znajomi z widzenia – w myślach godzę się, że chodzą za mną – usiłuję coś zjeść w barze – coraz to nowe obyczaje, w lokalach, w szatniach – nie mogę zrozumieć ciągłych zmian – Henryk Krzeczkowski poznaje mnie ze swoi­mi ludźmi – z polityki, z kościoła – witam się po staroświecku – ktoś wypowiada słowo, prowincja – trwa ceremonia powitań, prezentacji – idziemy ciągiem sal w amfiladzie – w salach niedostępne frykasy na stołach – obrazy w złotych ramach na ścianach – jakby można coś z frykasów wybierać – trzymam w ręku kawałek szynki – jak dawniej z kością – wśród gości kręci się służba – jakby z personelu organizacji literatów – uśmiechy do mnie – wychodzi się jakby na plac Zamkowy – zbierają się w grupy znajomi Henryka, z Kra­kowa – rozglądam się wokół –

Niedziela, 6 sierpnia 1995
– przestrzenie z aluzji do okolicy dzieciń­stwa – z aluzji do świata Warszawy – znajomi z widzenia, znajomi sprzed lat – zapomniani znajomi z elit władzy – z elit towarzyskich – akcja jak w tańcu, jak na scenie – tajemnicza fabuła jak w niektórych powieś­ciach – fabuła zbudowana z aluzji – coś się zdarzyło, wypadek – w wypadku stracił nogę Zygmunt – będzie się robić operację lub nie będzie – mam w czymś uczestniczyć, coś robić – rolę spiritus movens odgrywa kobieta – znajoma, jakby Krystyna Morgensternowa – powinienem zawieźć pieniądze komuś z ro­dziny – przedtem wyjazd zabawowy, dla wygłupu – trzeba się kąpać w rzece, w basenach – trzeba się publicznie rozbierać – czuję się jak aktor, na oczach ludzi – przy kąpaniu, przy goleniu – przy przygotowaniach do wyjazdu – zajmuję sobie miejsca – moje miejsce zajmują inni – na salach, w pojazdach, bierze mnie pod rękę ktoś znajomy – może działacz, polityk – mówi, nie zniesie już tego mojego cyrku – strofuje mnie – wszystko może zrozumieć – ale za dużo już tego dobrego – tłumaczę – nic szczególnego się nie dzieje – ja nic szczególnego nie robię –

Poniedziałek, 7 sierpnia 1995
– dom, gośćmi w tym domu są dostojnicy – jestem przez kilka godzin z Józefem Ozgą Michalskim – z nim i z jego młodszym kolegą odpoczy­wam – przychodzi Grzegorz Kołodko – opowiada seksualne anegdoty – zauważa u mnie reakcję na opowieść – mówi coś złośliwego do Ozgi – na rynku w Skierniewicach – przygotowania do uroczystości – rozmawiam ze znajomymi, przy giganty­cznym pawilonie – w pawilonie będzie się ucztować – wchodzę do lokalu – z kobietami, z mężczyznami sprzed lat – lokal przy Alejach Ujazdowskich – wita się ze mną Irena Laskowska – widziała mnie wczoraj w telewizji – zmontowano coś z dawnego nagrania – i z nagrania z wczorajszej uroczystości – Irena chwali mój występ – całuję ją w policzek – szukam wzrokiem mężczyzny, z czasów mło­dości – widać po jego twarzy, jak się postarzał –

Wtorek, 8 sierpnia 1995
– przyjęcie pomaturalne, podyplomowe – po przyjęciu wyjazd, wspólna podróż – starszy facet z wąsami – żegna się z młodszym – żywiołowy pocałunek między nimi – starszy namawia młodego do opóźnienia wy­jazdu – o godzinę, o parę minut – młodszy mówi do kolegów – chcę odbyć rozmowę na stronie – odbywa się rozmowa ciał – projekt opóźnienia wyjazdu o jeden dzień – słucham opowieści młodego – chodzę z Pawłem Hertzem, z jego znajo­mymi – młody aktor, niski, prosi nas na placki kartof­lane – Hertz daje mi trzy placki do spróbowania – pójdę na placki lub nie pójdę – siedzę w mieszkaniu siostry w Skierniewi­cach – jak w ruinach – mieszkanie puste – szwagier mówi o przebudowie całego do­mu – dziwię się, że mi o niczym nie mówiono – nie wiem, gdzie będę mieszkał – rozważam ceny mieszkań – możliwość wynajęcia pokoju – może dałoby się wynająć mieszkanie po Reszkach – trzeba by porozmawiać – z Jurkiem Reszką, z Januszem – rozważania, kombinacje, wyliczenia – patrzę na telewizor, program lokalny – czyta coś Krystyna Czarnowska – myli się, przekręca słowa – na koniec pozdrawia swoich słuchaczy – trzeba będzie jej powiedzieć o zbędności wtrę­tów – myślę, co by o tym powiedziała Olimpia –

Sobota, 12 sierpnia 1995
– perypetie z Bohdanem Zadurą – opowieści o nim, spór o niego – o jego wartość – o wartość jego pisarstwa – ulice centrum Warszawy – sklepy na Nowym Świecie – kolejki do sklepów – chcę coś kupić na święta, nie mogę – pijany robotnik – on myśli, że nie mogę kupić wódki – chce napić się ze mną – wymawiam się – widzę, jak jest sfatygowany – dziękuję mu, patrzę na jego twarz – na ulicy – natknąłem się na prezydenta lub kanclerza Niemiec – domyślani się, że to chwila jego wolnych kon­taktów – z nim i z jego towarzyszem rozmawiam po niemiecku – w rozmowie wiele aluzji literackich – kanclerz o wyglądzie Kohla – domyśla się, że interesuję się literaturą – coś mówię o studiach – o egzaminie z historii literatury niemiec­kiej – zdania układają się koślawo, z błędami – Kohl i jego towarzysz odchodzą ode mnie – rozglądam się po przebudowanym budynku – szukam windy, ubikacji – łazienka z dziwnymi przegrodami –

Wtorek, 15 sierpnia 1995
– wschodnie peryferie Skierniewic – wiadomość, zarządzenie – jeszcze dziś trzeba wybrać trzy szczeble samo­rządu – wrócił z Niemiec Marek Hłasko – zastanawiam się, jak go można urządzić – w domu tłok – przybył Marek Hłasko, są kuzynki z Łodzi – przyglądamy się wszyscy trzem szafom – szafy z białoszarego drewna – szafy w trzech różnych kształtach – chcę, żeby każde z nas mówiło o szafach – łatwiej będzie zdawać na historię sztuki – mówię sam o szafach, daję przykład – powstała historia sztuki – w skierniewickiej filii uniwersytetu – dobrze, żeby szefem uczelni został docent z Niemiec – przyznano by jej większe prawa – słyszę zbiorowy śpiew – piosenka „W małym białym domku” – medytuję nad jej słowami – nad jej sensem – wiezie mnie stary przyjaciel żaglówką – do swojego przyjaciela – proboszcza lub zakonnika – minęliśmy Żerań, płyniemy pod Wyszków – jesteśmy u przyjaciółki Jerzego Andrzejewskiego – Jerzy ma okrągłą twarz – wypukłe jak śliwki oczy – młody filmowiec pokazuje mi kartki scenariu­sza – i moje zdjęcia z filmu – był to film Jerzego Andrzejewskiego – z fragmentami o mnie – wszyscy chwalą – pięknie wyglądałem, pięknie wyglądam na zdjęciach – obecni palą papierosy – przyglądam się twarzom –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content