copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
WYPISKI
(bez daty, 11.8.1995, 12.8.1995, 14.8.1995, 15.8.1995, 17.8.1995, 18.8.1995, 19.8.1995, 20.8.1995, 21.7.1997)
(bez daty)
Zdzisław Beksiński, w wywiadzie dla Jadwigi Anny Łużyńskiej – „Sycyna” 1995 nr 17 – jest dużo zdań zwyczajnych i kilka znakomitych („Składam się nie z przekonań, a z wątpliwości. Mam w sobie chaos i kocham chaos”).
Ładna jest rzeczowość w mówieniu o malowaniu, o nim się wie, czym ono jest, praktycznie –
(11.8.1995)
Jarosław Marek Rymkiewicz, we wczorajszej rozmowie w redakcji napomknął, że Tadeusz Komendant pominął w bibliografii prozy (jubileuszowa „Twórczość”) jego publikacje.
Napomknięcie dużej wagi, świadczy o tym, jak Rymkiewicz sam rozumie swoje pisanie.
Trudno zresztą byłoby przypuszczać, że on swoich powieści filologicznych nie zalicza do prozy.
Pominięcie Tadeusza Komendanta też nadaje się do interpretacji, z rozmówki Komendanta ze mną wynikało, że utwory Rymkiewicza znajdą się w jego bibliografii –
Alicja Iwańska, przeczytałem – pod wrażeniem wczorajszej rozmowy z nią – niezwykle intrygujący biogram (Współcześnipolscy pisarze i badacze literatury).
Dzieciństwo spędziła w majątkach rodziców, w Gardzienicach i w Mikorzynie (Wielkopolska).
Była żoną Jana Gralewskiego, który zginął w katastrofie gibraltarskiej 1943.
Walczyła w powstaniu warszawskim, przebywała na Stawisku, pobyt w Ameryce i w Londynie –
(12.8.1995)
Włodzimierz Kłaczyński, zajrzałem do siedemnastego odcinka Dziennika weterynarza – „Sycyna” 1995 nr 17 – z zapisami z końca grudnia 1994 i ze stycznia 1995.
Refleksje z lektury Mistrza i Małgorzaty jakby dla fasonu, zapiski po lekturze Whartona ujawniają sposób czytania.
Na szczęście, historia wściekłego lisa, którego zabili mieszkańcy wsi, odsłania cały splot kuriozalnych zachowań społecznych.
Nie wypowiadam się przeciw refleksjom literackim Włodzimierza Kłaczyńskiego, one też mają swoje znaczenie –
Artur Krasicki, kreacja ideologii onanistycznej w książce Wal pókiś młody (Warszawa 1994) ma wiele żurnalistycznego i literackiego wdzięku.
Jeśli uznać, jak ja to od dawna robię, że pornografia jest nierozdzielnie związana z dosłownością, w Wal pókiś młody nic pornograficznego nie ma.
Ideologię onanizmu wykorzystuje autor do wyrafinowanej intelektualnie demonstracji swojego stosunku do świata, do ekspresji filozoficznej o wielkich tradycjach i ważnych dzisiejszych kontynuacjach.
Kultury intelektualnej i literackiej prawie wszystkich tekstów książeczki Wal pókiś młody nie wolno nie dostrzegać.
W tych tekstach – wbrew wszelakim pozorom – nie ma nic wulgarnego –
(14.8.1995)
Jens Bjørneboe, powieść pod niedobrym (mylącym) tytułem Historia bestialstwa. Chwila wolności (1966) – Warszawa 1995, przekład Anny Marciniakówny – ma w sobie ideologiczną drastyczność.
Z racji swojej (także politycznej) ideologiczności nie musiałaby się ona znaleźć w sferze moich zainteresowań literackich.
Moją potrzebę powieści politycznej zaspokoił w sposób pełny Robert Penn Warren. Literatura polityczna ma dla mnie swoje właściwe formy poza powieścią.
W prozie powieściowej homo politicus staje się karykaturą człowieka, on człowieczeństwo pomniejsza i degraduje.
Pomniejszenie i degradacja mają swoją przyczynę w przypisaniu, w identyfikacji osoby ze zbiorowością.
Tego właśnie – zastąpienia osoby przez wyciąg ze zbiorowości – nie ma w powieści norweskiego pisarza, to się u niego nie zdarza i nawet zdarzyć nie może.
Narrator Historii bestialstwa nie ma w sobie nic, co by go skazywało na jakiekolwiek przypisanie, czyli na poddaństwo.
On doświadczenie poddaństwa razem z jego niepojętymi skutkami widzi u innych i odrzuca je w sposób jednoznaczny.
Dla siebie wybiera los i postawę badacza bestialstwa, znawcy jego przejawów w historii i zwłaszcza w sztuce.
Ten wybór nie może oznaczać wolności od bestialstwa i od cierpienia, on je tylko sublimuje.
Uczestnictwo przez sublimację – uczestnictwo mędrca lub artysty – jest i nie jest do zniesienia, najczęściej jest do zniesienia pół na pół, w wielkim cierpieniu i w ucieczkach od niego.
Narrator Historii bestialstwa, jak wielu przed nim i po nim, znajduje ucieczkę w pijaństwie i w rozpuście.
Jego wybór własnego losu z jego wszystkimi konsekwencjami jest bardziej świadomy niż wybór Konsula w powieści Pod wulkanem, jego wybór jest niemal wyborem z premedytacją.
On wie, że duchowe obcowanie z bestialstwem, rozpusta i pijaństwo warunkują się wzajemnie, współtworzą jedynie względną równowagę, umożliwiając (przynajmniej do czasu) istnienie w wymiarze tragicznym, dając poczucie pewnego u wzniesienia.
Tragiczną pełnię losu człowieka odnajduje on w dziełach największych artystów, potrafi ją w nich odczytać.
Zobaczy ją w ciele szympansa z wpisaną w nie historią gatunku.
Wyobrazi sobie w losie kota w bezludnym mieście, odnajdzie w widzeniach sennych, w których mówią całe dzieje rodzaju ludzkiego.
Powieść norweskiego autora nie zawsze jest tak artystycznie finezyjna jak Pod wulkanem, ale w niejednym nad Pod wulkanem góruje.
Stawia się w niej ludzkiej naturze diagnozę tak przenikliwą, że przenikliwszą trudno sobie wyobrazić –
Alfons Karny, radiowe powtórzenie – Program II – opowieści Karnego o sobie, opowieść niebywała.
Sieroctwo, samouctwo, bieda, nauka w Akademii Sztuk Pięknych, własna droga artystyczna.
Opowiadała mi o nim Alicja Dryszkiewicz, widziałem go kilka razy, chyba nawet rozmawiałem.
Opowieść, którą już kiedyś słyszałem, robi ogromne wrażenie –
(15.8.1995)
Krzysztof Burek, tekst Album rzeki Opatówki: Chrzcielnica pod barokowym daszkiem – „Regiony” 1995 nr 2 – zawiera wiele ciekawostek o przodkach Krzysztofa i Tomasza Burków, o historii Ocinka i parafii Góry Wysokie.
Brak tekstowi literackiego poloru, polor pojawia się pod sam koniec, zwłaszcza w tym, co mówi brat Wincentego, Stefan Burek –
Jarosław Iwaszkiewicz, w radiu – Program II – słuchowisko Witolda Malesy według opowiadania Kościół w Skaryszewie. Słuchowisko piękne, ale jeszcze bardziej tajemnicze niż opowiadanie.
Dla mnie Kościół w Skaryszewie jest nierozdzielny od Matki Joanny od Aniołów, chociaż Iwaszkiewicz niczym na związek tych opowiadań nie wskazuje.
Gdybym był w stanie ten związek unicestwić, Kościół w Skaryszewie nabrałby jeszcze jakiegoś innego piękna.
Może byłoby to takie piękno, w którym spotkaliby się literacko Jarosław Iwaszkiewicz i Andrzej Łuczeńczyk –
(17.8.1995)
Tadeusz Pióro, w nocie Dante nasz współczesny – „Literatura na Świecie” 1995 nr 4 – żartobliwe dywagacje na temat przekładu Piekła przez dwudziestu poetów amerykańskich.
Pióro żartuje z tych, którzy Dantego oskarżają o zgubne związki z modernizmem –
(18.8.1995)
Dante, w dyskusji Boski Dante (po polsku) – „Literatura na Świecie” 1995 nr 4 – uczestniczą: Piotr Sommer, Anna Wasilewska, Jacek St. Buras, Zygmunt Kubiak, Stanisław Barańczak, Tomasz Łubieński i Jarosław Mikołajewski.
Przedmiotem dyskusji są próby przekładu Boskiej Komedii przez Tomasza Łubieńskiego i Stanisława Barańczaka.
Barańczak atakuje Łubieńskiego, Łubieński dość bezradny w obronie.
Narzędziem ataku Barańczaka dwa slogany (nie tłumaczy się poezji na prozę, nie tłumaczy się dobrych wierszy na złe).
Sloganom przeciwstawia się Zygmunt Kubiak, formułuje pogląd, że poezja ma historycznie najrozmaitsze postacie.
Poezją jest dla niego Summa świętego Tomasza i Biblia w przekładzie świętego Hieronima.
Pogląd Kubiaka jest intelektualnym rodzynkiem dyskusji.
Nie może być ona ważna, skoro jej pretekstem są dwie próby translatorskie bez większej wartości.
Obydwaj translatorzy nie znają włoskiego, obydwaj popisują się odważnie znajomością wielu innych przekładów i literatury komentatorskiej.
Kompromitacja obydwu dość drastyczna.
Atutem Tomasza Łubieńskiego jest skromność, takt, poczucie przyzwoitości –
Marek Gajdziński, ponowna lektura ujawniła mi finezję opowiadania Głowa konia.
Słusznie będzie ono utworem tytułowym zbioru.
Opowiadanie Modlitwa siłą człowieka jest śmieszne, ale komizm opowiadania jest głównie sytuacyjny a koncept intelektualny całości ma w sobie także coś trywialnego –
Jorge Luis Borges, krótki tekst Dante i wizjonerzy anglosaksońscy – „Literatura na Świecie” 1995 nr 4, przełożył Maciej Ziętara – komentuje nazwisko Będą w Pieśni X Raju.
Po informacjach o dziele Bedy Borges formułuje uogólnienie: „Tak wielkie dzieło jak Boska Komedia nie jest odosobnionym, przypadkowym kaprysem jednostki, dążyło do niego wielu ludzi i wiele pokoleń”.
Prolog – tamże, przełożył Andrzej Sobol-Jurczykowski – obejmuje komentarze kosmologiczne do Boskiej Komedii. Wśród tych komentarzy jest jeden o charakterze uogólnienia z teorii literatury: „Poeta jest każdym z ludzi swego fikcyjnego świata, jest każdym tchnieniem, które go porusza i każdym szczegółem”.
Esej Fałszywy problem Ugolina – tamże, przełożył Maciej Ziętara – odnosi się do kapitalnej kwestii filozofii dzieła sztuki, do kwestii sprzeczności w tworach wyobraźni: „W czasie rzeczywistym, w historii, zawsze kiedy człowiek staje przed różnymi możliwościami, wybiera jedną i wyklucza, traci pozostałe; inaczej dzieje się w dwuznacznym czasie sztuki, który przypomina czas oczekiwania i czas zapomnienia. Hamlet, w tym czasie, jest zarazem rozumny i obłąkany. W ciemnościach Głodowej Wieży Ugolino pożera i nie pożera ukochanych ciał”.
Wszystko, co tu się mówi o czasie sztuki, obowiązuje jeszcze bardziej wymownie w czasie onirycznym.
W eseju Spotkanie we śnie – tamże, przełożył Maciej Ziętara – same kapitalności z zakresu psychologii i oniryzmu (widzenie Beatrycze we śnie).
W Ostatniej podróży Ulissesa – tamże, przełożył Andrzej Soból-Jurczykowski – formułuje się sugestię, że infernalny Ulisses Dantego podjął decyzję podróży równą samobójstwu.
Borges dopatruje się związku opowieści Ulissesa z wewnętrznym konfliktem Dantego.
W „dantejskich” esejach Borgesa łatwo uznać szczyt tego, co możliwe do osiągnięcia w literaturze komentatorskiej, jest to zarazem jeden ze szczytów literackiej świadomości artystycznej –
(19.8.1995)
Monika Surma, w artykule Jak tłumaczy się dziś Dantego? – „Literatura na Świecie” 1995 nr 4 – charakteryzuje się dwa przekłady I Pieśni Piekła, Edwarda Porębowicza (1909) i Stanisława Barańczaka (1994).
Robótka czysto akademicka, nic z niej nie wynika, sam rejestr banalnych komplementów i powierzchownych uwag krytycznych –
Jerzy Jarniewicz, recenzja wyboru wierszy Seamusa Heaneya 44 wiersze (1994) – „Literatura na Świecie” 1995 nr 4 – sprawiedliwa mimo nie ukrywanych sympatii dla upolitycznienia w wierszach irlandzkiego poety i spowodowanych tym względów Stanisława Barańczaka.
Stanisław Barańczak jest autorem przekładu, wyboru, wstępu i opracowania.
Poprzez usterki przekładów Jerzy Jarniewicz charakteryzuje ogólne tendencje translatorstwa Barańczaka, troszcząc się o precyzję i celność swojej argumentacji –
Ferenc Szijj (ur. 1958), opowiadanie Dzień gonitwy – „Literatura na Świecie” 1995 nr 4, przełożyła Elżbieta Sobolewska – dla mnie przede wszystkim dziwne, polecił mi je Bohdan Zadura.
Bohater opowiada niecodzienną codzienność, ona jest obca, niezrozumiała, budzi lęk, powinna budzić odrazę.
Czuje się w tej narracji coś jakby z Kafki, ale podejrzewa się, że ona niczego nie ukrywa, ponieważ w niecodziennej codzienności nie ma nic do ukrycia.
Nie wchodzi tu w grę żaden – taki lub inny – sens do odgadnięcia. Żaden sens w tym wszystkim nie jest możliwy, to jest bez sensu, to trwa, coś narzuca, czegoś wymaga, wypełnia sobą cały czas i całą przestrzeń.
Nie wiem, jaką to opowiadanie ma wartość, niepewność pogłębia fakt, że jest to przekład –
(20.8.1995)
Jerzy Czech, artykuł o poezji Gennadija Ajgiego – „Literatura na Świecie” 1995 nr 4 – może być wzorem solidności.
Autor wie wszystko, co wiedzieć powinien, ma osobisty stosunek do przedmiotu opisu, ma własny pogląd na dzieje poezji w komunistycznym państwie.
Zaimponowała mi rzadko wyrażana świadomość osobliwych koincydencji polityki i estetyki.
Z myślą o Sołżenicynie, Grossmanie i Pasternaku formułuje Jerzy Czech następującą uwagę: „Rosyjska kultura niezależna mogła być więc niezależna na różne sposoby. Ci, którzy chcieli ujawniać niewygodną dla władz prawdę o rzeczywistości, często dzielili z tymi władzami poglądy na tematy artystyczne”.
Ta uwaga ma swoje odniesienie także w Polsce, polska literatura niezależna była najczęściej uzależniona artystycznie od socrealizmu –
Magda Heydel, tekst „Dziewczyna, która płacze” po polsku – „Literatura na Świecie” 1995 nr 4 – jest referatem z tej samej konferencji, na której Monika Surma wygłosiła Jak tłumaczy się dziś Dantego?
Jakaż różnica między analizą sześciu przekładów wiersza Eliota (Marek Skwarnicki, Artur Międzyrzecki, Andrzej Piotrowski, Tadeusz Ross, Piotr Krasucki, Krzysztof Boczkowski) Magdy Heydel i układanką towarzyskich komunałów Moniki Surmy.
Magda Heydel konfrontuje dwie poezje, dwie filozofie poezji, dwie kultury poetyckie.
Jej tekst jest sam w sobie utworem artystycznym o dużej wartości intelektualnej –
Magdalena Rabizo-Birek, artykuł Moje przypadki z Manuela Gretkowską i recenzja Terminalu Marka Bieńczyka – „Nowy Nurt” 1995 nr 16 – pozwalają zorientować się, jak autorka radzi sobie z beletrystyką artystycznie podejrzaną.
Jej postawa jest tolerancyjna, unika się lekceważenia, chce się zrozumieć, na czym dane zjawisko beletrystyki popularnej polega, chce się je bezstronnie opisać.
W przejawach krytycyzmu wobec tego zjawiska więcej jest intencji melioracyjnych niż sprzeciwu lub negacji –
(21.7.1997)
Antonio Tabucchi (ur. 1943), Sny o snach w polskim wydaniu – Warszawa 1997, przełożyła Joanna Ugniewska – połączyły trzy odrębne całości narracyjne: Nokturn indyjski (1984), Sny o snach (1992) i Ostatnie trzy dni życia Fernanda Pessoy (1994).
Można by pomyśleć, że powinienem – z wielu względów – przyznać literackie pierwszeństwo narracji tytułowej, Snom o snach, wyżej jednak stawiam Nokturn indyjski.
W Nokturnie indyjskim działa Tabucchi w swojej specjalności artystycznej, na własnym terenie prozy.
Za specjalność artystyczną pisarza uważam coś, co nie ma dobrej nazwy, co jest narracją ponad lub poza narracjami, poprzez nie lub między nimi.
Celowo nie nazywam tego narracją po narracjach, żeby nie wyolbrzymiać związków literackich z postmodernizmem, z techniką nadmiaru W narracji Nokturnu indyjskiego przywołuje się z nazwiska Hermanna Hessego i jakby w ukryciu Conrada, nie można jednak nie wiedzieć, że ta narracja ma wyminąć całą tradycję narracji podróży, że cofa się przed jakąkolwiek jej repetycją.
W niej szuka się tego czegoś jedynego, unikalnego, czego jeszcze nie opowiedziano, co ma się od siebie do powiedzenia.
Antonio Tabucchi rozmija się z setkami i tysiącami powieści, dla których Hesse i Conrad stanowią wierzchołek góry lodowej, omija je, gdy stają się widoczne, trzeba się domyślać, że mógłby się o nie otrzeć, gdyby jego strategia i taktyka nie polegała na tym, że one muszą zostać ominięte.
W tej narracji omija się romansowość, przygodowość, egzotykę, wtajemniczenie, objawienia, ucieczki od siebie i do siebie, odnalezienia i utraty sensu, zbawienia, celu, przeszłości lub przyszłości.
Narrator tego utworu poszukuje kogoś lub czegoś albo sam jest przez kogoś lub przez coś poszukiwany.
Należy to do pozorów istnienia, w nich się tkwi, z nich się wydostać nie można.
Można tego dowiedzieć się od kogoś lub samemu sobie powiedzieć, na nic innego liczyć się nie powinno.
W Nokturnie indyjskim opowiada się o czymś takim lub czemuś takiemu podobnym z niesłychaną wyrazistością.
Wyobraźnia narratora tworzy niewiadome, doznaje niewiadomego z siłą rzadko w narracjach spotykaną.
Nokturn indyjski jest wielkim snem o snach wszystkich ludzi.
Tego w dwudziestu narracjach o snach dwudziestu wybranych postaci z całej historii ludzkości nie daje się powtórzyć.
Wielki Sen Nokturnu indyjskiego nie ma początku i końca, nie ma celu, jest kreacją istnienia w nieistnieniu.
Dwadzieścia tytułowych Snów o snach konkretnych historycznych postaci jest jak sen o siedmiu latach tłustych i siedmiu chudych, jest jak on z premedytacji i na określony użytek.
Buduje się każdy z dwudziestu snów z wiadomego lub z odwołań do wiadomego, te budowle mają swój cel, ma się w nich coś odkryć, ujawnić, objaśnić, coś się odkrywa, ujawnia, objaśnia.
To coś jest pointą, sensem, przesłaniem narracji.
Pisarz tak znakomity jak Antonio Tabucchi tworzy pointy, sensy, przesłania w najlepszym gatunku.
Mogą to być pointy, sensy i przesłania nie gorsze niż u Borgesa i najczęściej takie są.
Utwór Ostatnie trzy dni życia Fernanda Pessoy ma więcej podobieństw do Snów o snach niż do Nokturnu indyjskiego.
Jest w nim przedstawiona pewna szczególność, niepojętość życia i pisarstwa portugalskiego geniusza.
Antonio Tabucchi wie o nim jakby dużo więcej, niż zwykło się o nim wiedzieć obiegowo.
Drugą (tytułową) i trzecią (ostatnią) część polskiej książki Antonia Tabucchi czytałoby się pod większym wrażeniem, gdyby nie poprzedzała ich narracja o znamionach wielkości, narracja arcydzielna –
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy