copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
ONIRIADA
(7.4.1996, 8.4.1996, 10.4.1996, 22.4.1996, 28.4.1996)
Niedziela, 7 kwietnia 1996
– rozmowy z właścicielem lokalu – jego młody przyjaciel chce budować dom – kupił działkę koło Sochaczewa – jazda w dużym towarzystwie – towarzystwo ludzi od dawna znanych – wesoła kobieta ma powodzenie – jest już podstarzała – mężczyznom to nie przeszkadza – idę z kimś do publicznej łaźni – to Ludwik Zimmerer – w łaźni tłok – archaiczne obyczaje – starzec przynosi szaflik z wodą – rozbieramy się, nie rozbieramy – rozmowy wszystkich ze wszystkimi – z szaflika wody ubywa – tłumaczymy starcowi, że jest nas dwóch – on uznaje, że należą się nam dwa szafliki – zamiast poddać się obrzędowi obmycia ucztujemy – ucztowanie, gadanie – zginęły nasze ubrania – szukanie – tu podobno wszystko ginie – wszystko jest przetrząsane – coś z naszych rzeczy znajdujemy – łaziebny żałuje – on korzysta, jak się od niego pożycza rzeczy, pieniędzy – znaleźliśmy w ubraniach resztki pieniędzy na zapłatę – patrzę ze swoich okien na podwórko – śpiew gromady ludzi przy ulicy Widok – w śpiewie jawny cynizm – śpiewający wiedzą, że mieszkający wokół drżą z lęku – o swój dobytek, o swoje bogactwo –
Poniedziałek, 8 kwietnia 1996
– liczenie zapisów onirycznych – liczenie wersów w zapisach – udręka liczenia – udaje się zmniejszyć wybór – o pięćdziesiąt zapisów, o dwadzieścia – powtarzam liczenie, kombinacje obliczeniowe – pertraktuję z kimś, przekonuję kogoś – wchodzę do kawiarni Czytelnika, z alkoholem – zajmuję swój stolik – kobieta mówi do mnie z pretensją – że ten stolik jest zawsze zajęty – mówię – ja tu siaduję od czterdziestu lat – ona, byłby czas to zmienić – krzątam się przy stoliku – jestem rozdrażniony –
Środa, 10 kwietnia 1996
– Henryk Krzeczkowski pyta mnie o Marka Słyka – poznał go lub ma poznać – nie wiem, co Henrykowi należałoby powiedzieć – rozmawiam z młodą kobietą w ciąży – brzuch u niej jak góra – w trakcie rozmowy zaczyna się u niej poród – kobieta kładzie się – jest przy niej stara kobieta – może to moja matka – obydwie rozmawiają – słucham niebywałego dialogu – stara kobieta wypowiada paradoksy i oksymorony – o rodzeniu – o akcjach porodu – rodząca posądza ją o szaleństwo – słucham tego ze świadomością – że obcuję z tajemnicą istnienia – stara kobieta obcinała trzysta razy pępowinę – jej porody zawsze były szczęśliwe – młoda poddaje się jej radom i naukom – wynająłem mieszkanie, w domu na peryferiach – obok są ruiny, opuszczone domki – przez opuszczone podwórko idzie Małgorzata Łukasiewicz – do mnie przyszli Wiesław Myśliwski i Zygmunt Wójcik – przynieśli mały telewizor – moje mieszkanie otwiera się narzędziem – narzędzie podobne do gasidła świec – nie mogę mieszkania otworzyć – Wiesiek Myśliwski gorszy się – coś radzi zrobić – ja się martwię, że nie załatwiłem meldunku – meldunek trzeba szybko załatwić – rozglądam się po otoczeniu – widzę pod ścianą piękne naczynia ze szkła – to są rzeczy właściciela domu – dom jest w pobliżu rzeki lub jeziora –
Poniedziałek, 22 kwietnia 1996
– teren przy pałacu, przy parku – ślady dewastacji, rzeczy wśród drzew – chodzą wśród drzew ludzie – dawni właściciele odzyskują dwór i majątek – kobieta z rodziny dawnych właścicieli – stara, z wyrazistą twarzą – znalazłem w parku pudło – z wielkimi sztućcami ze srebra – sztućce na cztery osoby – znajduję egzemplarze sztućców mniejszego rozmiaru – z tego samego kompletu – wartość znaleziska olbrzymia – rozmawiam z właścicielką, z właścicielkami – myślę, że powinny się cieszyć – będą miały w odzyskanym majątku coś autentycznego – z dawnej przeszłości – krąży się po terenie, spaceruje – oglądam zabudowania – odkrywam, że majątek nazywa się Byszewy – poruszenie we mnie, emocja – odjeżdża moja kuzynka Zosia – nie wiem, dokąd jedzie – czy nadal mieszka w Łodzi – słucham rozmowy właścicielki majątku – ona chce powrócić do praktyki lekarskiej – ktoś znajduje inne rzeczy ze dworu – pokazuje mi spis znalezionych książek – chcę je obejrzeć – słucham opowieści – o pracach nad organizacją majątku na nowo – skradziono w majątku samochód – odzyskano go na Śląsku – ktoś odzywa się po góralsku – mówi się, że do Łowicza z Byszew jest czternaście kilometrów – myślę o położeniu dworu, o topografii –
Niedziela, 28 kwietnia 1996
– zawiłe kwestie z tekstem przekładu – przekład Stanisława Kasprzysiaka – nie można niczego rozwikłać – dom jak z dawnych czasów – tereny kolejowe jak w powojennej Warszawie – w domu czegoś potrzeba – wysyła się mnie do siostry – coś z siostrą lub ze szwagrem załatwiłem – wychodzę, idę przez ogród, wracam – nie zapytałem o węgiel – w domu chyba zabrakło węgla – mówię o węglu – siostra pyta, czy o węglu była w domu mowa – tory kolejowe – na pojedynczych wagonach przewozi się szafy – szaleje z oburzenia Niemiec – zajmuje się tory, hamuje transport – dla byle czego – on nie rozumie polskiej gospodarki – w domu siostry jakby restauracja – stoły, ciasno od stołów – dania, coś jem – mówi się o stypendium twórczym – dla Leopolda Buczkowskiego – wśród gości jest ktoś z wydawców – prowadzi się mnie do niego – gościowi brak zębów – wychodzę z nim do ogrodu – pytam, czy zna dziennik Buczkowskiego – dwa zeszyty opublikowane w „Ex Librisie” – mówi mętnie – zdumiewa mnie wygląd faceta – można powiedzieć, że jest z gołą dupą – myślę, że on jest z Podola – że jego fason jest z dawnych czasów – ze zubożałej szlachty – on rozumie Leopolda Buczkowskiego pozaliteracko – może warto z nim o Buczkowskim rozmawiać –
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy