copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
JUBILEUSZ SZEFA
Drogi Jubilacie, Szanowni Państwo, z bardzo bliska nie widzi się dobrze, często nic się nie widzi, staram się zawsze, wiedząc o tym, patrzeć na ludzi wybitnych, z którymi los mnie dość szczodrze styka, z perspektywy odległej, z perspektywy przyszłości dla mnie niedostępnej, ale w niektórych swoich elementach wyobrażalnej.
Z takiej perspektywy dzieje czasopisma „Twórczość” nabiorą nieprzewidywalnych znaczeń, zwłaszcza wtedy, gdy dzisiejsze stronniczości ideologiczne umrą śmiercią naturalną i całkowicie zanikną.
W dziejach „Twórczości” dzieje literatury polskiej drugiej połowy dwudziestego wieku skupiają się bardziej wyraziście niż w czymkolwiek innym, niż w jakimkolwiek innym punkcie tych dziejów.
Z udziału Jerzego Lisowskiego w dziejach „Twórczości” nie zdajemy sobie dobrze sprawy.
Okoliczności szczególnie delikatnej natury utrudniają właściwe zrozumienie, jaka była rola Jerzego Lisowskiego w zespole „Twórczości” nie od roku 1980, gdy został – po Jarosławie Iwaszkiewiczu – redaktorem naczelnym pisma, lecz od roku 1954, gdy razem z Jarosławem Iwaszkiewiczem „Twórczość” obejmował.
Nie zmierzam do pomniejszania zasług Jarosława Iwaszkiewicza dla „Twórczości”, lecz wręcz przeciwnie, chcę powiedzieć, że „Twórczość” była dla niego czymś tak ważnym, że to pozwoliło mu wyzwolić w sobie cały swój geniusz twórcy czasopisma artystycznego.
Jarosław Iwaszkiewicz stworzył „Twórczość” jakby wręcz od nowa, stworzył całkowicie po swojemu, zrobił to głową i rękoma Jerzego Lisowskiego.
Upatrzywszy w nim swojego realizatora i kształcąc go od samego początku na swojego następcę.
Człowiek tak wielkiej życiowej mądrości jak Jarosław Iwaszkiewicz wiedział doskonale, jak to można i należy zrobić.
On wiedział i rozumiał, że twórcza nauka musi polegać na daniu uczniowi wolnej ręki.
Jarosław Iwaszkiewicz wychował nas wszystkich, ale swego następcę widział w Jerzym Lisowskim przez cały czas, gdy do samej śmierci „Twórczością” kierował.
Uczeń nauczył się i przejął od mistrza rzecz o największej wadze, zrozumiał praktycznie, że jakąkolwiek władzę można sprawować tylko i wyłącznie poprzez swój moralny autorytet.
Swego autorytetu nie można narzucić ani wymusić, własny autorytet musi być taką oczywistością, że trzeba wręcz zapomnieć, że się go ma, że można go w potrzebie użyć.
Temu zawdzięcza Jerzy Lisowski swój sukces ucznia, spadkobiercy i kontynuatora Jarosława Iwaszkiewicza.
To nieprawda, że „Twórczość” jest inna przy jego szefostwie, niż była przy szefostwie Jarosława Iwaszkiewicza. „Twórczość” jest inna o tyle, o ile istnieje w odmiennych okolicznościach historycznych.
Te okoliczności stały się od niedawna pod niektórymi względami nieporównywalnie lepsze, pod niektórymi nieporównywalnie trudniejsze.
Jerzy Lisowski działa dziś tak samo, jak działał za czasów Jarosława Iwaszkiewicza, „Twórczość” jest ta sama nie od lat osiemnastu, lecz od lat czterdziestu pięciu.
Własny autorytet moralny Jerzego Lisowskiego – moralny znaczy w tym przypadku duchowy – ma fundament, jak zwykle u ludzi sztuki, w talencie twórczym.
Talent Jerzego Lisowskiego nie jest tak spektakularny jak talent Jarosława Iwaszkiewicza, nie ma żadnych powodów, żeby talenty tych dwóch osób porównywać – ten talent jest ukryty, trzeba znawstwa słowa, żeby o nim wiedzieć.
Autentyczna i pełna – obustronna – dwujęzyczność w najwyższych gatunkach słowa jest dziś – w naszym czasie artystycznym – prawie niemożliwa.
Taka dwujęzyczność, możliwa w czasach Jana Kochanowskiego, skończyła się według mnie na Conradzie, zdarza się, jeśli się zdarza, w naszym czasie artystycznym na prawach zupełnego wyjątku.
Ona właśnie zdarzyła się u Jerzego Lisowskiego.
Dlatego jej świadectwo – przekład niezwykłego poematu Tadeusza Różewicza – drukujemy w „Twórczości” dla uczczenia w szczególny sposób jubileuszu Jerzego Lisowskiego.
Słowo Jerzego Lisowskiego może osiągnąć i często osiąga równą doskonałość w obydwu językach.
Zdarza się także, że ono ulepsza cudze słowo, gdy mu doskonałości nie można przypisać.
Tego sam doświadczyłem na własnej skórze.
Francuski przekład jednego z moich esejów o Jarosławie Iwaszkiewiczu jest lepszy niż mój polski oryginał.
Moja oracja o prozie w Mondello na Sycylii w przekładzie na żywo przez Jerzego Lisowskiego przyniosła mi sukces u międzynarodowego audytorium.
Przekład mojego małego eseju Pisanie na międzynarodowej imprezie w Finlandii spowodował, że uśmiechali się do mnie Abe Kobo i Jurij Trifonow, a Eugène Guillevic pisał mi swoje bonmoty na karteluszkach.
Wyjątkowy, doskonale dwujęzyczny, dar słowa Jerzego Lisowskiego współtworzy jego autorytet w zespole „Twórczości” i poza nim.
Pozwala mu to skupiać przy sobie ludzi, z których co drugi uważa się za Bóg wie co i czego najczęściej wcale nie ukrywa.
Oczywisty autorytet Jerzego Lisowskiego jest fundamentem partnerskich stosunków w naszym zespole i w kręgu literackim „Twórczości”.
Żyj nam długo, Drogi Jubilacie, ciesz się zdrowiem, pracuj na swoją chwałę i z pożytkiem dla nas wszystkich.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy