copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
DYCHOTOMIA (2)
Warszawa, 25 lipca 1998
Kochany Darku,
Ty się rozfilozofowałeś w liście, ja wpadłem we własne sieci (teraz mi się to zdarza raz po raz).
W tekście o Raku posłużyłem się dychotomią, Ty od ręki dychotomię stosujesz do mnie i wychodzi Ci, że jestem w dwóch postaciach (wolałbym już trzy): człowieka czułego w pisaniu i okrutnego w bezpośrednich kontaktach.
Nie chcę Ci stanąć okoniem, przyjmę na próbę Twoją diagnozę, przychodzi mi wtedy na myśl tylko jedno wytłumaczenie, dzieje się tak z konieczności, z musu.
Jak w całej Polsce wiadomo od lat, ogłaszam co miesiąc nowego geniusza w literaturze.
Jeśli liczyć tylko od czasu istnienia rubryki Czytane w maszynopisie (1977), wypadłoby, że musi ich być około trzystu.
Z geniuszami przez siebie stworzonymi trzeba utrzymywać jakieś stosunki towarzyskie, kłopotów z tego wiele.
Ułatwiam sobie sprawę tym, że części nie poznałem i nie widziałem na oczy, część zmarła, ale pożytek z tego żaden, bo jedni i drudzy śnią mi się po nocach.
Żywych i znajomych pozostaje co najmniej połowa. Z Tobą spotykam się mniej więcej raz na rok, nie jest to dużo, więc i z innymi na kontaktach nie da się oszczędzić.
Sam sobie możesz obliczyć, wypadnie Ci, że mam geniusza co drugi dzień do bezpośredniego kontaktu.
Nie powinieneś się dziwić, że jestem okrutnik i poniewiercą, nie można inaczej.
Masz jeszcze szczęście, że Twoim gościem byłem – jak dotychczas – tylko jeden raz.
Tłumaczę Ci się, jak potrafię, ale prawda jest inna, nie znoszę dychotomii, nie uznaję jej i prawie jej nie stosuję.
Dychotomia, której w tekście o Raku używam – ludzie z wyobraźnią, ludzie bez wyobraźni – jest mało uchwytna, mało naoczna, ale czy z wszystkimi innymi nie jest tak samo.
Czy jest oczywiste, kto jest bogaty, kto biedny, kto rządzi, kto jest rządzony, kto jest dobry, kto zły, kto jest przyjacielem, kto wrogiem, kto mędrcem, kto głupcem.
W rzeczywistości nic prawie nie dzieli się u mnie ani na dwa, ani na trzy, ani na cztery, dopiero z podziałem na dziesięć, na sto, na tysiąc byłoby mi poręczniej.
Więc może i z geniuszami sprawa wygląda zupełnie inaczej, może ich (geniuszów czystej krwi) nie ma i – wyłączając cud – nie mogłoby być.
I teraz najgorsze, więc może nawet Ty nie jesteś geniuszem, drżę cały, wybacz, ale chcę zaprzeczyć dychotomii, w pisaniu jestem także okrutnikiem, czyli jestem nie dwa, ale jeden, jestem unikalny.
Ściskam Was wszystkich –
Henryk
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy