copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
POPŁOCH
Warszawa, 3 maja 1999
Drogi Henryku,
zmartwiłem się i rozbawiłem Twoim niespodziewanym telefonem, Twoją pretensją, że bez entuzjazmu podchodzę do Twoich planów i zamysłów.
Jedno jest pewne, nie będę Cię zniechęcał, ale i agitować nie będę, powstrzymuje mnie poczucie odpowiedzialności za wszelkie rady życiowe.
W trakcie rozmowy z Tobą przypomniałem sobie popłoch sprzed ponad trzydziestu lat.
Miałem spotkanie literackie z młodzieżą szkolną w nadgranicznym mieście, moja mowa o literaturze wzbudziła taki entuzjazm (to mi się czasem zdarzało), że najzdolniejszy maturzysta w mieście zadeklarował publicznie, że będzie studiował polonistykę.
Wygłosiłem w odpowiedzi drugą mowę, żeby go odwieść od tego zamiaru, przeraziła mnie myśl, że będę odpowiedzialny za tak poważną decyzję.
W Twoim przypadku mój strach jest innej natury, nie boję się o Ciebie, lecz o polską literaturę.
Boję się, że ona nie okaże się tym, za co ją bierzesz, patrząc na nią głównie przez Gombrowicza.
Atrakcji w polskiej literaturze co niemiara, nie mogą one być te same dla mnie i dla Ciebie, dla Ciebie droga do nich może być wielorako skomplikowana.
Rad i pomocy – w miarę możliwości – Ci nie odmówię, ale nie w tym rzecz.
Atrakcje polskiej literatury są wśród straszności i pod strasznościami, o tym nie mogę nie wiedzieć, o tym wiem i bardzo mnie to boli.
Przyczyna bólu u mnie może dla Ciebie stać się przyczyną odrazy.
Znam moją odrazę dla straszności Twojej literatury, dla Arno Schmidta, dla autorki, której nazwisko przemilczę, dla wielu, których potrafię wyminąć.
W polskiej literaturze straszności są na piedestale, odprawia się przed nimi nieustanne nabożeństwo, podsuwa się je wszystkim pod nos.
Ja i wielu u nas broni się kpiną, kpiną broni się Gombrowicz, bardzo bym chciał, żebyś tego od niego się uczył.
Ściskam i pozdrawiam –
Henryk
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy