copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
BIEGUNY
Warszawa, 18 marca 1999
Droga Alicjo,
dziękuję za list, domyślam się hierarchii Twoich zmartwień, nie chcę Ci o tym pisać, bo przecież pomóc Ci w niczym nie mogę.
Moja pomoc to tyle samo co pomoc Mojej, choć naprawdę pomoc Mojej jest znacznie ważniejsza.
Ona może kręcić się koło Ciebie, wypełniać Ci czas, bronić Cię przed samotnością, którą, czuję to, coraz gorzej znosisz.
Ja mogę Ci pomóc tylko słowem na odległość, głównie takim, które Ci się spodoba.
Protestujesz przeciwko powtórzonym przeze mnie słowom, marność nad marnościami, całkiem niesłusznie, tych i takich słów nie należy rozumieć absoluty stycznie.
Żadne słowo żadnej prawdy nie ma wartości absolutnej.
Każda prawda ma swój biegun przeciwstawny, swoją odwrotność, można to nazwać dwoma biegunami prawdy (logiką się nie przejmujmy).
My sami przed sobą udajemy, że jesteśmy na jednym biegunie lub na drugim, w rzeczywistości zmierzamy – wbrew logice – do obydwu biegunów jednocześnie, jesteśmy w podobnej odległości od jednego i drugiego, manipulujemy w ten sposób przeciwieństwami.
Mistrzem takiej manipulacji jest pisarz, którego od dziesiątków lat podziwiam (znałem go osobiście), on – Thomas Bernhard (1931-1989) – pisząc o czymś najgorzej jawnie, pisze jednocześnie o tym najlepiej w ukryciu, utożsamiając sprzeczności, szukając obydwu biegunów w tym samym punkcie.
Piszę o nim w Epistołach, mój tekst z Epistoł jest jednym z trzech komentarzy do jego utworów autobiograficznych, które wydano ostatnio w grubym tomie Autobiografie.
To jest pisarz piekielny, znałem wszystkie jego utwory po niemiecku, teraz czytam je po polsku, on by Cię wzburzył swoją bezwzględnością, mnie taka bezwzględność podnosi na duchu, mnie nie przeraża formuła marność nad marnościami.
Widząc, że coś jest marność nad marnościami, można to tak cenić, jakby było wartością nad wartościami.
Ja w każdym razie potrafię myśleć o wszystkim, co robię, że jest to marność nad marnościami, i cenić tak, jakby to była wartość największa.
Cieszę się, że Ci się podoba mój trójwiersz O Złotym Domu, to jest trójwiersz o malowidle z weneckim Złotym Domem (Casa d’Oro), który z pewnością widziałaś.
Kredkowe malowidło Jana Antoniego Austena (1865-1938) wisi u mnie, kolory zblakły lub zzieleniały, koloru złota na nim nie ma, stąd u mnie słowa o śladzie złoceń w ramie.
Takich trójwierszy napisałem trochę dla zabawy, jeden z nich teraz Ci zacytuję:
Milczał o wojnie
sława ze słowa kpiny
przez dowcip mędrzec
Przepisuję Ci ten trójwiersz, żebyś się uśmiechnęła.
Pozdrawiam Cię i ściskam –
Henryk
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy