copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
SAARLOUIS
Warszawa, 25 września 1999
Drogi Henryku,
ten list wyłączam z wszystkich porządków naszej korespondencji i naszych kontaktów.
A więc nie o literaturze tym razem, w każdym razie nie o literaturze w trybie bezpośrednim.
Wróciłem z trzeciego – najdłuższego – wypadu do Niemiec, osiem dni.
Widziałem – tak bym to określił jednym słowem – dostatek, nie bogactwo i nic ze śladami biedy.
Saarlouis jest miastem wielkości Skierniewic, czyli miasta mojej młodości, i różni się od nich właśnie tym, co nazywam dostatkiem.
Widać to po domach, starych lub nowych, ale przeważnie oddzielnych, wśród drzew jak w parku, domów ładnych, solidnych, do pozazdroszczenia.
Ale ja nie jestem zdolny do zazdrości, więc się cieszę, że tam nie ma miejsca na agresję biedy taką jak w Warszawie, na każdym kroku, nawet obok pałaców.
Korzystanie z dostatku pośród powszechnego dostatku nie powoduje takich napięć, jaki powoduje dostatek pośród biedy.
Dla mnie najistotniejszą miarą dostatku jest możliwość uczestnictwa, biernego, czynnego, wszystko jedno, w kulturze, w sztukach, we wszelakiej twórczości.
Te możliwości impreza Näher in Europa demonstrowała z niezwykłą dobitnością.
Czuło się to w lotaryńskiej miejscowości L’Hopital na spotkaniu Tadeusza Róże wieża i Jerzego Lisowskiego z młodzieżą szkolną i w Saarlouis na wieczorze poetów (Tadeusz Różewicz, Alfred Gulden, John Montague), gdzie przemawiał na powitanie premier Saary Reinhold Klimt, i wcale nie na końcu podczas pikniku w Pehlinger Hof, gdzie wystąpił zespół muzyczny z Irlandii i można było podziwiać 50 gatunków alkoholu produkowanego w gospodarstwie i 20 gatunków najwyższej klasy octów.
Przy muzyce popularnej można było uprawiać apostolstwo na rzecz pisarstwa Alberta Parisa Gütersloha albo zachwycać się w rozmowie sztuką literacką Thomasa Bernharda.
Nie zmyślam, państwo Guldenowie obiecywali, że przeczytają Słońce i księżyc, pani Schu nadzwyczajnie ucieszyła się tym, że znałem osobiście Thomasa Bernharda.
Pani Schu zna pisarstwo Bernharda może nawet lepiej niż Ty i ja, ale my przecież uważamy się za specjalistów w tym zakresie.
Pan Hans Jörg Schu, szef kultury w Saarlouis, czytał Marka Hłaskę w swoich czasach szkolnych i tylko przez świadectwo Andrzeja Słomianowskiego uwierzył, że los mnie z Markiem Hłaską tak szczególnie powiązał.
Entuzjazm dla tego, co Ci opisuję, zrównoważył mój wielki strach, jakiego doświadczyłem na lotnisku we Frankfurcie z jego labiryntowym ogromem.
Ściskam Cię mocno –
Henryk
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy