copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
GRZĘŹNIĘCIA
Warszawa, 15 czerwca 2000
Kochany Darku,
w pierwszej lekturze Twój list wydał mi się zdawkowy, spowodowały to sprzeczności, jakie w nim się pojawiają.
Dopiero w drugiej, trzeciej lekturze docierają do mnie główne słowa, jakie w nim są.
Rozumiem Twoje generalne samopoczucie, Twoje uwikłanie egzystencjalne, duchowe, nie potrafię Ci nic mądrego doradzić, jedyną pociechą może być to, że Twoje uwikłanie nie jest tak absurdalne jak moje.
Moje wykwita w życiu po życiu, wszystko straciło już jakiekolwiek podstawy, nie mam na tym świecie już żadnych interesów, a żyję tak, jakbym był w samym środku żywiołów.
Nad absurdalnością tego wszystkiego nie będę się rozwodził, ważne jest to, że u Ciebie przecież całkiem inaczej, Twoje grzęźniecie jest wypadkową rozmaitych rzeczywistych sił, które Tobą kierują, które Ty sam wybierasz z istotnych powodów, w których objawiają się prawdziwe konieczności, jakim nie możesz nie ulec.
Z tym wszystkim nie jesteś sam.
Gdy się grzęźnie, najgorsze nie mieć nikogo, od kogo czegokolwiek można by oczekiwać, Ty nie jesteś w takiej sytuacji.
Aż się prosi, żeby napisać dwa słowa o wspaniałości Elżbiety, która doskonale Ciebie rozumie i jest prawdziwą złotą górą życiowej mądrości.
Aż się prosi, żeby napisać dwa słowa o Twoich dzieciach, które dla Ciebie są większym dobrodziejstwem niż zobowiązaniem lub żądaniem.
Twoje przyzwolenie na grzęźniecie ma swoje źródło w tym, że stosunkowo mniej Ci grozi ugrzęźnięcie na amen, z czym ja staję raz po raz oko w oko.
Więc się trzymaj, Mój Darku.
A swoją drogą to prawda, co piszesz: „Chyba to normalne, że jest się pożeranym przez własne fantomy”.
Ściskam Was wszystkich najczulej –
Henryk
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy