Wypiski, czytane w maszynopisie, Twórczość 5/2001

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

WYPISKI
(19.3.1998, 20.3.1998, 21.3.1998, 22.3.1998, 23.3.1998, 24.3.1998, 25.3.1998, 26.3.1998, 27.3.1998, 28.3.1998, 29.03.1998, 30.3.1998, 17.1.2001, 18.1.2001)

 

(19.3.1998)

Tadeusz Komendant, w magazynie „Książ­ki” (1998 nr 3) obszerny opis księgi Wieloryb. Wypisy źródłowe (Gdańsk 1998), opis ma ty­tuł Dywanik historii.

Tytuł nawiązuje do Juliusza Słowackiego i sugeruje filozoficzny charakter opisu księgi zbudowanej na aberracjach, to słowo szczę­śliwie znalazło się w opisie.

Czy aberracyjność warto opisywać, tego właśnie się nie wie.

Jedyną dla mnie atrakcją opisu jest to, że opis robi Tadeusz Komendant, bo może to znaczyć coś istotnego, liczy się przecież tyl­ko to, kto pisze, a nie o czym.

Mogę powtórzyć, że zawsze coś takiego myślałem i myślę –

 

(20.3.1998)

Krystyna Rodowska, Pochwała Carlosa – „Literatura na Świecie” 1997 nr 10-11 – została wygłoszona po wręczeniu Carlosowi Marrodánowi Nagrody PEN Clubu (1 grud­nia 1997).

Tekst piękny, Krystyna Rodowska urucho­miła całą biografię i bibliografię Carlosa Marrodána Casasa, nadając im postać żywą, stop­niując w prezentacji jego przekładów swoje artystyczne zaangażowanie –

Dariusz Nowacki, recenzja Tam i z powro­tem po tęczy – „Opcje” 1998 nr 1 – laudacyjna.

Nowacki wycofuje się z wątpliwości, jakie miał przy Cholernym świecie, lauduje artystyczny „idiom” pisarstwa Janusza Rudnickiego.

Zachwyty nad Uschi nie żyje w czymś nie­taktowne (ze względu na autentyczną okoliczność).

Atrakcyjniejsze w próbie opisu jedności czytania i pisana na przykładzie narracji O tym jak czy talem dzienniki Dąbrowskiej i Nałkowskiej.

Sympatyczne, że Dariusz Nowacki ani przez chwilę nie zapomina, że los pisarski Janusza Rudnickiego jest powiązany z „Twórczością” –

Karol Maliszewski, recenzja Ulicy Gnostyckiej Mariusza Grzebalskiego – „Opcje” 1998 nr 1 – bystra i przenikliwa.

Maliszewski wyciska wszystko, co da się wycisnąć z określeń „realne symbole” i „symboliczne konkrety”, chociaż operacje katego­rią symbolu stają się z konieczności odrobinę mylące.

Słowa symbol ze wszystkimi pochodnymi nie uwolni się już od okropnych obciążeń, innymi obciążeniami (płytkimi) jest obciążo­ne słowo metafora, najlepiej byłoby skorzy­stać ze słowa metonimia.

Wywód Maliszewskiego jest najbardziej wyrazisty, gdy omija się w nim wszelką terminologię, tak się dzieje w kapitalnym zda­niu: „Codzienność jest w nas gotowa na wszystko, cały czas na jakiś rodzaj artystycz­nego wyolbrzymienia”.

Od tego prosta droga do zdania o prawdzi­wej świetności: „Największa gnoza w zasięgu ręki”.

Nie mam pewności, czy sprawdza się to naj­lepiej u Mariusza Grzebalskiego, mam więk­sze obycie z poezją Dariusza Sośnickiego, u niego akurat to – największa gnoza – jest w zasięgu każdego ze zmysłowych rozpoznań, nie ma jednak żadnego powodu, żeby nie wierzyć Maliszewskiemu we wszystkim, co pisze o po­ezji Mariusza Grzebalskiego –

 

(21.3.1998)

Michał Glowiński, tekst Wesz na berecie, ornat, buty – „Gazeta Wyborcza” 1998 nr 68 – pochodzi z książki wspomnień Czarne sezony.

Z tego tekstu można się dowiedzieć rzeczy ważnych o dzieciństwie autora i jednocześnie różności o jego świadomości narracyjnej.

Narracja jest komentatorska i poza dzisiej­sze komentatorstwo wyjść nie potrafi, nic ze świadomości dziecka, które się uratowało od zagłady w sierocińcu zakonnic.

To dziecko mówi do matki, która przyje­chała je odwiedzić w lutym 1945 do Turowic pod Hrubieszowem: „Mama, po twoim berecie maszeruje ogrom­na wesz”.

Ja jako dziecko i także dziś wykrzyknąłbym jedno słowo, wesz.

Niełatwo jest z taką świadomością języko­wą badać język, jakakolwiek transgresja od języka świadomości profesorskiej jest trud­niejsza od wyprawy na księżyc –

Maciej Słomczyński (1920-1998), z radia (o dwunastej) wiadomość o jego śmierci, zmarł dziś nad ranem.

Niech mu ziemia lekka będzie –

Zygmunt Kubiak, w rozmowie, która ma tytuł Nie znacie dnia ani godziny (z Markiem Klecelem) – „Plus Minus” 1998 nr 12 – ostroż­ność wobec okolicznościowych deklaracji, ale jednocześnie śmiałość w niejednym.

Na przykład w powiedzeniu, że odległość między Zeusem Homera i Zeusem Kleantesa nie jest większa niż między Bogiem Jozuego i Bogiem ewangelistów.

Deklaracja miłości dla Nietzschego jest sformułowana szczególnie dobitnie –

 

(22.3.1998)

Aneta Górnicka-Boratyńska, recenzja po­wieści Po to żyłem amerykańskiej autorki Joyce Carol Oates – „Książki” 1998 nr 3 – streszczeniowa.

Recenzentka daje do zrozumienia, że wie, co czyta i streszcza.

Pisarstwo Joyce Carol Oates, jak widać, niezłomne w swoich bylejakościach –

Helena Zaworska, recenzja Niby-dziennika Zygmunta Mycielskiego Może to tylko chłód – „Książki” 1998 nr 3 – mówi komuś ta­kiemu jak ja wszystko, co trzeba wiedzieć o Niby-dzienniku z lat 1969-1981.

Brak znajomości autora nie przeszkodził Zaworskiej poznać się na jego wstrzemięźli­wości, choć przeczy tej wstrzemięźliwości list do Adama Michnika.

Mnie by interesowało co innego u Zygmun­ta Mycielskiego, styl pisarski jego eseistyki, to jednak jest z pewnością bardziej widoczne w jego epistolografii.

Jaka taka znajomość towarzyska (przez Ja­rosława Iwaszkiewicza i – zwłaszcza – przez Henryka Krzeczkowskiego) pozwalała usły­szeć i dostrzec niemało.

Jego styl pisarski mógł się ujawnić najpeł­niej w jego epistolografii, podobnie jak u Henryka Krzeczkowskiego, którego prawdzi­wy talent literacki błyszczał jaskrawiej w jego epistolografii niż w eseistyce pisanej do pu­blikacji.

Potwierdzaj ą to listy Zygmunta Mycielskie­go do Jarosława Iwaszkiewicza opublikowa­ne w „Twórczości” przed laty (1992 nr 2) –

 

(23.3.1998)

Wladimir Bukowski, Przenicowanie (czyli fragmenty książki Moskiewski proces) – „Plus Minus” 1998 nr 11, przełożyła Maria Putrament – pisane tonem jedynego sprawiedliwego (no, jednego z dziesięciu sprawiedliwych).

Autor oskarża wszystkich w języku, wypisz wymaluj, bolszewików, w języku bolszewic­kich żurnalistów.

W filipikach Władimira Bukowskiego zna­lazłem parę zdań szlachetniejszego rodzaju, wzmiankę o wizytach z ojcem u chorego na gruźlicę Andrieja Płatonowa.

W telewizyjnych Wiadomościach krótka prezentacja Władimira Bukowskiego, dziś przyleciał do Warszawy.

Wygląda, jak pisze, bystrość i powierz­chowność, oczy wesołka, charakterystyczna ładność i nic duchowego […] –

 

(24.3.1998)

Zygmunt Kubiak, w audycji Radio Kon­takt – Program II – gościem Iwony Smółki był Zygmunt Kubiak.

Rozmowa dotyczyła głównie Janicjusza, Klemensa Janickiego, Kubiak widzi w nim – obok Jana Kochanowskiego – fundament trą­dy ej i językowej i poetyckiej.

Najciekawsza w wywodzie Kubiaka była refleksja nad poznawczą realnością (tak to można nazwać) mitologii Greków i Rzymian.

Odrobinę przesady widziałbym w pochwa­łach dzisiejszej młodzieży, która nie wstydzi się tradycji polskiej kultury i jest w stanie kontynuować tradycję poety z wieśniaczej chaty i poety z ziemiańskiego dworu.

Słuchałem każdego słowa Zygmunta Ku­biaka z uwagą, on czuje intelektualną prawomocność tego, co myśli, mówi i pisze, uskrzy­dlają go przejawy uznania dla jego intelektualnej ekspansji –

 

(25.3.1998)

Marcin Baran, wywiad Trzeba być bez­względnym i delikatnym (dla Agnieszki Kosińskiej, ur. 1967, i Roberta Adamczaka, ur. 1963) – „Opcje” 1998 nr 1 – efektowny i aż efek­ciarski.

Nie lubię literatury wywiadowej, ale Mar­cinowi Baranowi trzeba przyznać zdolności w tej dziedzinie.

Przyznaje się, do czego chce się przyznać (do Miłosza), robi to tak, że nie ma w tym nic kompromitującego, przypieprza temu (Karo­lowi Maliszewskiemu), o kim wie, że może to do czegoś być przydatne, robi to bezwzględ­nie, ale i przemyślnie.

W jednym i w drugim (w przyznawaniu się i w przypieprzaniu) pozostawia sobie furtki do odwrotu, wie się z góry, że od słowa do wieczności nie ma prostej drogi, że trzymać się jednego i drugiej nie ma żadnej potrzeby, bo jedno jest w garści na pozór, o drugiej nic wiedzieć się nie da –

Marian Kisiel, w Glosach do jednego wier­sza Juliana Kornhausera – „Opcje” 1998 nr 1 – da się wyczytać nie tylko to, co Marian Kisiel chce zasugerować.

Powołując się na Jerzego Kwiatkowskiego, Stanisława Barańczaka i Mariana Stale, Ki­siel podtrzymuje ich diagnozy, z których naj­ważniejsza jest diagnoza Mariana Stali, który pisze wprost o publicystyczności takiego pi­sania wierszy.

Marian Kisiel przemianowuje publicystyczność na moralizm, szuka w wierszu Zdradzo­ny ze zbioru Za nas, z nami (1985) drogi od moralizmu do intymizmu, nie bardzo wyja­śniając, skąd się ten tajemniczy intymizm bie­rze i co właściwie znaczy.

Jednego Kisiel, może, dowodzi, kunsztowności poezji bez poezji, kunsztowności publicystycznej, niech będzie, że zbieżnej z wiel­kimi tekstami moralistycznej retoryki.

Wszystko, co Marian Kisiel u Juliana Korn­hausera wynajduje, niesprzeczne z opinią, że jest u niego dużo kunsztu i nie ma poezji –

 

(26.3.1998)

Marek Sieprawski (ur. 1968), opowiada­nie Poczta – „Opcje” 1998 nr 1 – otwiera nu­mer, to właśnie trudne do zrozumienia.

Samo opowiadanie ani złe, ani dobre, zwy­czajna robótka literacka, którą odwalają au­torzy książek dla dzieci i młodzieży.

W charakterze literatury dla dzieci mogło­by to być bardziej zwięzłe, nie zaszkodziłaby temu odrobina dowcipu, nic więcej w takim pisaniu nie da się osiągnąć, na Jerzego Szaniawskiego lub na Andrzeja Tuziaka (z nie­których utworów) nie da się tego przerobić –

Alina Świeściak (doktorantka UŚ), szkic Powolne zanikanie Ryszarda Krynickiego – „Opcje” 1998 nr 1 – ma charakter akademicki, ale poprzez precyzję i pełnowartość akademickiego słowa staje się bardziej esejem literac­kim niż akademickim szkicem.

Czyta się taki tekst z poczuciem należnej satysfakcji.

Autorka zna wszystkie kategorie, jakich w swoim tekście używa, mają one pełną odpowiedniość do tego, z czego jest zbudowany utwór poetycki, przy założeniu, że nie ma w nim niczego, w czym chciałoby się widzieć sferę tajemnicy.

Takie założenie w tekście akademickim jest absolutnie na miejscu, chciałoby się ufać, że autorka wie więcej o poezji, niż jej na to po­zwala dyscyplina naukowości –

Jan Pierzchała, tekst na marginesie książ­ki Wojciecha Żukrowskiego Za kurtyną zmro­ku (Warszawa 1995) – „Opcje” 1998 nr 1 – ma tytuł Popis stylu czy pamięci o sobie.

Dotyczy tylko części książki (pod tytułem Próba portretu na tle szerokim), w której Zukrowski – w charakterystyczny dla siebie spo­sób – opowiada półzmyśloną i tendencyjną biografię Wilhelma Szewczyka.

Nie ma powodów, żeby nie wierzyć Janowi Pierzchale, rejestrującemu punkt po punkcie przekręcenia Żukrowskiego.

Przekręcenia świetnie pasują do osobowo­ściowych i ideologicznych skłonności Żukrowskiego, moje wyobrażenia o Wilhelmie Szewczyku lepiej pasują do tego, co myśli o nim Jan Pierzchała –

Zdzisław Libera, w Teleexpresie wiado­mość o jego śmierci, pomylono mu imię (ze Zdzisława stał się Zbigniewem).

Jednego nie można Zdzisławowi Liberze odmówić, przyzwoitości, w dzisiejszych cza­sach to niemało, niech mu ziemia lekka bę­dzie –

 

(27.3.1998)

Mirosław Tył (ur. 1960), szkic Pomiędzy modernizmem a konserwatyzmem – „Opcje” 1998 nr 1 – jest próbą sformułowania stano­wiska Henryka Elzenberga wobec sztuki i kultury.

Autor pisał pracę doktorską o Elzenbergu, zna jego publikowane i niepublikowane tek­sty o kulturze, rekonstruuje jego poglądy, po­sługuje się kategorią modernizmu w obiego­wym rozumieniu ze sporą sprawnością i ka­tegorią konserwatyzmu w znaczeniu niezupeł­nie sprecyzowanym.

Z opisu wynika, że Henryk Elzenberg myślał raz modernistycznie, raz konserwa­tywnie.

Przypuszczam, że autor swoje wie o Hen­ryku Elzenbergu, ale nie ma możliwości swobodnie z tej wiedzy skorzystać –

 

(28.3.1998)

Jarosław Nowosad, recenzja Podobrazia Grzegorza Strumyka – „Opcje” 1997 nr 4 – dość pracowicie zrobiona.

Nie znajduje się stylistycznej formuły nar­racji, ale się jej sztuka i ma się domysły, że coś się kryje w jej komplikacjach.

Autorowi recenzji wydaje się, że Grzegorz Strumyk mógłby wszystko uładzić w założeniach narracyjnych i w fabule, wtedy Podobrazie mogłoby być powieścią istotną, ale jest dobrej myśli o autorze –

Wacław Tkaczuk, w radiowym przeglądzie poetyckim – Program I – mówił o ostatnim numerze „Wiadomości Kulturalnych”, wspo­mniał list z protestem przeciwko zamknięciu pisma i wymienił dwa nazwiska, Jerzego Giedroycia i Wiesława Myśliwskiego.

Do prezentacji aktorskiej wybrał wiersze Janusza Żemickiego i Jerzego Harasymowicza –

Helena Zaworska, recenzja książki Baśń zimowa. Esej o starości Ryszarda Przybylskiego – „Gazeta Wyborcza” 1998 nr 74 – świetna w swojej omówieniowości.

Takie pisanie nie tylko jest najlepsze dla zwykłego czytelnika, ono i dla fachowca może być użyteczne.

Polemika Zaworskiej z bezwzględnością diagnoz i konfesji Przybylskiego jest z konieczności naiwna, za tę naiwność Zaworska sama się karze, pisząc zdanie, którego nie powinna napisać: „Kantowski imperatyw nie pozwala mi w to uwierzyć” –

Sławomir Mrożek, tekst U progu ery – „Gazeta Wyborcza” 1998 nr 74 – jest lapidar­nym opisem literackim wystawy Günthera von Hagens Świat ludzkiego dala w Muzeum Technologii w Mannheim.

Może niesłusznie żałuję, że w Palermo oglą­dałem podziemną nekropolię, jak już to już –

Witold Gombrowicz, kilka listów z kore­spondencji Gombrowicza i Konstantego Jeleńskiego z ostatnich miesięcy życia Gombrowicza – „Plus Minus” 1998 nr 13 – wiele mówi o skomplikowanych relacjach między nimi.

Ważny jest list Rity Gombrowieżowej, pi­sała list w końcu lipca 1969, po śmierci i po­grzebie Gombrowicza –

Krzysztof Rutkowski, felieton Skansen – „Plus Minus” 1998 nr 13 – polityczny i bardzo poważny.

Demokracja jest dziś słowem tak pustym, że każde inne słowo polityczne znaczy wię­cej niż ono.

Wiem o tym od dawna i nawet mówić o tym mi się nie chce.

Że czuje to i wie Krzysztof, to mnie trochę zaskakuje […] –

Jan Lissowski (ur. 1920), artykuł Czy moż­na wybierać ojczyznę? – „Plus Minus” 1998 nr 13 – nawiązuje do kwestii, czy można mó­wić o narodowości śląskiej.

Autor, z pochodzenia Ślązak, jest świadom komplikacji politycznych Ślązaków, ale możliwość uznania narodowości śląskiej zdecy­dowanie odrzuca.

Nie uznaje nade wszystko istnienia języka śląskiego, zaliczając śląską polszczyznę do gwar takich jak inne w polszczyźnie.

Myślę, że myślenie autora artykułu jest uwarunkowane edukacją warszawską (studia politechniczne) –

 

(29.03.1998)

Dyskusja (pod tytułem Śmiertelna choro­ba) – „Plus Minus” 1998 nr 13 – zawiera wypowiedzi sześciu osób (wysocy urzędnicy i rze­czoznawcy) o polskim biurokratyzmie.

Dużo znakomitych sformułowań i diagnoz, najdobitniejsze znalazłem w wypowiedziach Marka Mariana Drozdowskiego.

„Stajemy się niewolnikami biurokratyczne­go piekła, które sami stworzyliśmy”.

„Kiedy obywatel zostaje ujarzmiony przez taką masę przepisów i rozporządzeń, jego pozycja podmiotu traci sens, niszczy się samą ideę demokracji, samorządności”.

Sformułowałbym to po swojemu: Biurokracja zabija poczucie wolności sku­teczniej niż przemoc policyjna –

Władimir Bukowski, wywiad dla Krzysz­tofa Masłonia, Gdzie są chłopcy z tamtych lat – „Plus Minus” 1998 nr 13 – mniej ogólnikowy niż inne.

W sposób oczywisty jest to zasługa Krzysz­tofa Masłonia, który stawia mu konkretne pytania, niekiedy może nawet dość pod­stępne.

W odpowiedziach jakby baczność, żeby nie powiedzieć czegoś przeciw sobie.

Najlepiej mu się mówi, gdy może kogoś unicestwić, przejawem czegoś takiego jest wypowiedź o Aleksandrze Sołżenicynie […] –

Tomasz Kuntz (ur. 1969), tekścik Estetyka i stylistyka. Kilka uwag do lektury tekstów Zygmunta Baumana – „Opcje” 1997 nr 4 – przy­pomina mi różne pisania intelektualnych nawiedzeńców, gdy zabierają się do prób w pi­saniu.

Żargon intelektualny wydaje się wtedy na­rzędziem doskonałym, o coś takiego otarł się mój niezrównany Szymon Wróbel.

Ale Szymon Wróbel wie, że istnieje mnó­stwo żargonów intelektualnych i one wszyst­kie wyrastają jak pasożyty na czymś więk­szym, na czymś doskonalszym, na języku peł­nym lub prawdziwym, na języku o nieskoń­czonej komplikacji.

Tego języka nie da się użyć jak wytrycha, którym wszystko da się otworzyć.

Autor elaboratu Estetyka i stylistyka jest z całą pewnością bardzo zdolny –

 

(30.3.1998)

Dariusz Nowacki, między uprzejmościa­mi w związku z książką Pawła Majerskiego Układy sprawdzeń. W kręgu Nowej Fali – „Opcje” 1997 nr 4 –jawna przymówka o mo­nografię grupy Kontekst (Włodzimierz Paźniewski, Stanisław Piskor, Tadeusz Sławek i Andrzej Szuba).

Z przywołaniem wypowiedzi Stanisława Piskora w „Twórczości” (1996 nr 2) o strategiach nowofalowców, dobrze, że Dariusz Nowacki o tej wypowiedzi pamięta –

Jan Wolski, omówienie niemieckojęzycz­nej publikacji Nach den Zürcher Unruhen. Deutschsprachige Schweizer Literatur seit Anfang der achtziger Jahre. Konferenzbeiträge (Katowice 1996) – „Opcje” 1997 nr 4 –

sugestywnie pokazuje bezradność intelektu­alną germanistycznych znawców szwajcar­skiej literatury.

Autorowi omówienia chodzi zupełnie o co innego, chce on oddać sprawiedliwość informacyjnym wartościom katowickiej publi­kacji pod redakcją Zygmunta Mielczarka.

Z przyjemnością wyczytałem słowa uzna­nia dla Hermana Burgera (1942-1989), o któ­rym w Polsce mało kto słyszał –

 

(17.1.2001)

Jerzy Franczak (ur. 1978), Trzy historye (Kraków 2001) są chyba debiutem prozatorskim autora, „trzy posłowia” Grzegorza Jankowicza nie mają wartości informacyjnej i interpretacyjnej, choć demonstruj ą orientację w dzisiejszej literaturze światowej.

Posłowia są – można powiedzieć – na wskroś postmodernistyczne, trzy utwory Je­rzego Franczaka nie dają się jednoznacznie określić.

Czytelniczo najefektowniejszy jest utwór pierwszy, Szczekaczka. Powieść z tezą.

Kojarzyłbym go z parodystycznością w sto­sunku do tradycji polskiej beletrystyki, do różnych jej odmian, parodystyczna narracja jest dosyć zabawna w swojej młodzieńczości i w swoim nie ukrywanym debiutanctwie.

Nieco inny literacki charakter ma utwór dru­gi, Róża wiatrów. Rzecz o zakładzie.

W tym utworze ambicje literacki nie są parodystyczne, robi się w nim użytek z tradycji beletrystycznej jakby serio, ale po swojemu i może odrobinę postmodernistycznie.

Tradycyjną narrację odrywa się od funkcji mimetycznych, od jakiegokolwiek weryzmu lub historyzmu, tradycja oznacza magazyn struktur narracyjnych, których chce się uży­wać dla celów literackich zupełnie niezależ­nych.

Różę wiatrów najlepiej czytać w powiąza­niu z młodzieńczymi doświadczeniami, któ­rych charakteru można się domyślać z daty urodzenia autora.

Struktury narracji oderwały się od swoich źródeł i zwyczajnych funkcji, robi się z nimi swoje hokus pokus, czy jest to w jakichkol­wiek relacjach do użytków, jakie występują u Borgesa, co serio lub dla żartu sugeruje autor posłowia, tego nie sposób wiedzieć.

Trzeci utwór – Medium. Rozmowa osób nie­przytomnych przez pismo – jest chyba zbyt pokrętny w swoich wariantowościach i może jest nazbyt brulionowy.

O możliwościach prozatorskich autora więcej mówią dwa pierwsze utwory, w tych pró­bach prozatorskich może coś jest, choć trud­no powiedzieć co, na odpowiedź chyba za wcześnie –

 

(18.1.2001)

Piotr Cielesz, Pamiętnik tyrana, czyli 100 dni tyranii – „Topos” 2000 nr 5-6 – w pierwszej lekturze (wczoraj) trochę mnie zaniepokoił, dostrzegłem jego polityczność, nie dostrzegłem jego strony artystycznej, przede wszyst­kim rodzajów humoru.

Utwór (jest to utwór z zamysłem artystycz­nym) powstał w latach 1984-1985 (według zapisu pod tekstem) lub w latach 1983-1985 (jak w kartce do mnie).

Humor nie jest może poetycką specjalno­ścią Piotra Cielesza, ale dostrzeżony tłuma­czy zamysł tego utworu i jego kształt, moż­na w nim widzieć coś przypominającego po­emat parodystyczny w prozie, w którym parodiuje się językową samoekspresję świado­mości autokratycznej, aluzyjnie nawiązując do różnych dzisiejszych postaci takiej świadomo­ści.

Kreuje się w utworze ekstrakt takiej świa­domości, jej syntetyczny kształt, którego symboliczność ogranicza pole poetyckich działań parodystycznych i redukuje je do sfery para­doksalnej lub oksymoronicznej absurdalności.

Absurdy tyranii mają być demaskatorskie i są, choć to może w mariażu absurdalności i demaskatorstwa kryje się ryzyko, które się ujawniło w trakcie mojej pierwszej lektury, gdy antytotalitarne demaskatorstwo przytłu­miło humorystyczną absurdalność.

Pamiętnik tyrana z pewnością był i jest doniosłym utworem wyzwolicielskim dla Pio­tra Cielesza.

Pozwolił on – poprzez różne rodzaje hu­moru – zapanować nad zespołem lęków, któ­rych trudno było nie doświadczać.

Humor Pamiętnika tyrana jest artystycz­nym sukcesem, oznacza zdobycz wewnętrz­ną, która umożliwiła ocalenie poetyckich możliwości twórczych w czasie wewnętrzne­go kryzysu –

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content