copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
ONIRIADA
(12.11.1998, 13.11.1998, 14.11.1998, 15.11.1998, 16.11.1998)
Czwartek, 12 listopada 1998
– zawikłanie z Adamem Wiedemannem, perypetie – widzę Alicję Dryszkiewicz, przyjechała – musi odnowić mieszkanie – spotkania, rozmowy z Henrykiem Tomaszewskim – opowieści o aktorce, o aktorkach – przyjechała Kropka, odbywają się próby – program teatralny, opis prób – minister oburza się na program – rozumiem, że w programie humbug – jestem w Skierniewicach, przyjechałem na premierę – wstępuję do kamienicy Rynek 32 – nie wstępuję do lokatorów dawnego mieszkania – odpoczywam u pani Rudzińskiej – w holu zrobiono pokój – kładę się pod kołdrę – patrzę na lokatorkę dawnego mieszkania – ona przechodzi koło mnie – schodzę do ubikacji w podziemiach – nie spodobałem się oprychom – pięciu ich lub sześciu – grożą mi, uciekam w pośpiechu – biegnę przez wertepy, leśne, parkowe – słyszę tekst – jakby recytację bandyckiej ballady – podpadłem bandziorom – oni mnie zniszczą – domysły, po co tu przyjechałem – oni myślą, że do teatru – po teatrze pójdę do lokalu – zniknę, zginę, z ich rąk – myślę, jak się dostać do teatru – co się zdarzy po drodze – jestem na Krakowskim Przedmieściu – spotykam Małą, idzie z kobietami – rozmawiam na odległość – opowiadają, co się tu działo – zachodziły do ministerstwa kultury – były tu przez cały czas, gdy byłem w teatrze –
Piątek, 13 listopada 1998
– przede mną gromada dygnitarzy – widzę ich jak na scenie w teatrze – mówi się, z jakiej partii każdy dygnitarz – dygnitarze kurduple – większość z PSL – jeden znad zachodniej granicy – widać j ego żonę – myślę o małżeństwie, rozdzielonym dla władzy – jestem w kawiarni literatów – w pobliżu siedzi Halina Mikołajka – rozwiązuje krzyżówkę – pyta głośno o autora Traktatu moralnego – blisko mnie zestawiono stoły – powstał stół bankietowy – za stołem Henryk Tomaszewski, jest sam – mówi na głos o sobie – był pierwszym grafikiem polskim – był pierwszym i ostatnim na listach najwybitniejszych artystów – Europy i świata – Halina przesiada się do mnie, z siostrą i z dzieckiem – Halina ma bladą twarz, siostra jeszcze bledszą – siostry Haliny chyba bym nie poznał – nie pamiętam jej imienia – cieszę się, że Halina się przysiadła – jakby nie minęło tyle lat –
Sobota, 14 listopada 1998
– noc, idę w ciemnościach – zbliżam się do skrzyżowania – Miedniewickiej i Mazowieckiej – koło Szwabów odczuwam lęk – odetchnę z ulgą przy zabudowaniach – idę, jadę, na wschód – koło Przepaści zawracam w kierunku zachodnim – nie wiem, dlaczego zmieniłem kierunek – z czegoś rezygnuję, dokądś wracam – idę Senatorską, od rynku w stronę kościoła – myślę o Zofii Reszkowej – ona jest chora – mimo choroby wyjechała na dwa tygodnie – wróciła jeszcze bardziej chora – wiem, że wokół kościoła stoją półmiski z ciastem – na bruku, na ulicy – chcę ułamać kawałek ciasta – słyszę za sobą głosy dzieci – perypetie w Warszawie – ktoś mnie odwozi przez Foksal, przez Chmielną – na Chmielnej widzę olbrzymią postać – kogoś tak dużego, jak Wanda Telakowska – ten ktoś uśmiecha się do nas – do nas w samochodzie – tego kogoś dobrze znamy –
Niedziela, 15 listopada 1998
– teren uniwersytecki – z kimś stoję – między Biblioteką i Pałacem Kazimierzowskim – coś się ma załatwić – rozglądam się – spoglądam na budynek polonistyki – myślę o Feli Lichodziejewskiej – jej nie ma – jakbym wiedział, że nie żyje – otrzymuję pięć sześć kwiatów – ptaki jak przepiórki – złociste z daleka, egzotyczne – chodzę przy parowie do Lasu Pamięckiego – szukam miejsca, gdzie je osiedlić – jednego zostawiam – na skraju lasu – inne zostawiłem przy zagajniku brzozowym – rozmawiam o ptakach – martwię się, że ptaki jeszcze się nie oswoiły – trudno je będzie odnaleźć przed nocą – niepokoję się, myślę o ptakach ze wzruszeniem – jestem u Julii Hartwig – domek wśród drzew – mówimy o domku – on należy w części do Julii Hartwig, w części do mnie – towarzystwa, sale – w którymś z towarzystw jest moja matka – przechodzimy przez sale kinowe, przez pokoje – nie widzę matki – rozmowy polityczne – myślę o polskim niedemokratyzmie – mówię żartobliwie, co można zrobić – sadowię się w rzędach krzeseł – przyglądam się, kto siedzi przy mnie –
Poniedziałek, 16 listopada 1998
– kłopoty, z kontynuacją czegoś, z rozpoczęciem – nie można wejść do szkoły, na wykład – proszę o dostawienie krzeseł – dla mnie i dla kobiety koło mnie – z boku widzę małego mężczyznę – kogoś mi on przypomina – myślę o skończeniu edukacji handlowej – chcę skończyć czwartą klasę gimnazjalną – martwię się, czy zostanę przyjęty – czy dam radę skończyć teraz taką szkołę – idę w Warszawie z Jerzym Łukoszem – wielka ulica jak Świętokrzyska – coś się dzieje koło budynków handlowych – Łukosz biegnie po taksówkę – ma u kogoś nocować – idę w kierunku ulicy Widok – jestem u ludzi, gdzie nocuje Łukosz – Łukosz śpi jak w kołysce, pod stołem – przyglądam się dwom dziewczynom i chłopcu – wszyscy są podobni do siebie – ktoś powiedział, że dla mnie wszystko by zrobili – rozmowy, nie wiadomo gdzie – myślę o absurdalności kontynuowania nauki – dowiaduję się różności o bankach – o procedurach bankowych –
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy