copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
PERSPEKTYWA
Warszawa, 6 marca 2004
Kochana Alicjo,
prawie byłem pewien, że, jeśli tylko będziesz mogła, dasz znak po otrzymaniu Miar, widzę jednak, że nie masz możliwości. Boli mnie każda myśl o Twojej sytuacji.
Teraz wysłałem Ci przed dwoma dniami Iwaszkiewiczowski numer „Twórczości” (podwójny).
Są w tym numerze rzeczy świetne, wiem, że zachwyciłabyś się Dziennikiem Iwaszkiewicza, gdybyś tylko mogła go przeczytać, podobałyby Ci się także inne teksty, Iwaszkiewicza (listy) i o nim, także narracja Życie w snach Lechonia Krystyny Sakowicz i korespondencja Lechonia z Grydzewskim.
Dziennik Iwaszkiewicza jest jak najwspanialsze jego powieści, to jest w istocie rzeczy powieść ze wszystkimi rygorami artystycznymi powieści, choć nie ma w niej fikcji.
Rygory powieściowe zastępuje w Dzienniku szczególna perspektywa zapisu diariuszowego, patrzenie na własne doświadczenia sub specie aeternitatis.
Z trzech głównych kręgów tych doświadczeń (Stawisko, Związek Literatów, redakcja „Twórczości”) znam wszystkie, w tym dwa (Związek Literatów i redakcję), można powiedzieć, aż do dna.
Widzę więc tę szczególną perspektywę narracji Iwaszkiewicza z całą jaskrawością, nie zostaje u niego (z tej perspektywy, z jakiej opowiada) nic bez znaczenia, nie zostają żadni ludzie przygodni, żadne byle jakie zdarzenia, choćby najbardziej głośne, w dziejbie istnienia na ziemi i pod niebem chce się widzieć i pamiętać istotę rzeczy, wieczną trwałość i wieczną zmienność wszystkiego w niepowstrzymanym przepływie.
W anonimowej nieskończoności wszystkiego imię własne jest szczególną zdobyczą lub szczególnym darem losu, ono się zdarza, jak cud lub w ogóle nie zdarza.
Przepływ wszystkiego wydobywa się z nicości i w nią zapada, sposobu na nadanie czemukolwiek imiennej trwałości nie ma mimo wszystkich pozorów.
W narracji Iwaszkiewicza imiennie występują tylko osoby z najbliższego otoczenia rodzinnego i domowego i ludzie z tak zwanego świecznika. Myliłby się ten, kto by myślał, że wobec wielkich i sławnych Iwaszkiewicz jest jakoś szczególnie bezwzględny i niesprawiedliwy.
W jednozdaniowych wzmiankach o sławnych przyjaciołach lub ludziach dobrze sobie znanych nie o porachunki z nimi chodzi, lecz o bezwartościowość pozorów wielkości i sławy.
On wieczne miary wielkości i sławy przykłada także do siebie, do siebie może jeszcze bardziej bezwzględnie niż do innych.
Jaka różnica między nim i Lechoniem.
Świadomość wiecznych miar wszystkiego jest u Iwaszkiewicza przemożna, Lechoń je jedynie przeczuwa.
Kwestia wiecznych miar rzeczy różni ich bardziej niż koleje życia i dzieje twórczości, a przecież obydwaj zaczynali na pozór bardzo podobnie.
Ściskam Ciebie i Moją, pozdrawiam –
Henryk
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy