Poemat, czytane w maszynopisie, Twórczość 6/2004

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

POEMAT

Warszawa, 16 lutego 2004

Kochany Henryku,

poprzedni list (o tomiku Kazimierza Hoffmana) chciałem kontynuować w następnym od ręki, musiałem jednak robić co innego, do po­ematu (tak o zbiorze Kos i inne wiersze myślę, tak te wiersze będę nazywał) wracam więc po dwóch tygodniach, po niechcianej przerwie.

O tym poemacie myślę od Bożego Naro­dzenia ustawicznie, stał się on dla mnie czymś absolutnie szczególnym, nie czytam go czy­sto literacko, czysta literackość, choć tak wyborna i aż prowokacyjnie wyrafinowana, mniej mnie w tym poemacie obchodzi.

Słyszę w nim, widzę tajemnice, dotykam tajemnic (synestezyjne działanie tej poezji jest zadziwiające), są one przekazywane niemal poufnie (Na ucho), może nie należałoby o tym mówić, ale nie mówić też się nie godzi.

Konfesyjność poematu, choć utajona, prze­kazywana najsubtelniej i na ucho, jest prze­cież publiczna, nie może stanowić tabu, nie da się jej przemilczeć. Przemilczenie unice­stwiałoby faktyczność poematu, sam poeta użyłby raczej innych słów, na przykład rze­czowość, naoczność lub konkretność.

Ta rzecz literacka, iście Hoffmanowska, jest szczególna i niezwykła, chciałoby się powiedzieć, jedyna w swoim rodzaju, choć takie określenia są i nie są prawdą, są oczywistą sprzecznością, ale bez wcielonych sprzeczno­ści nie byłoby poezji.

Poemat Kazimierza Hoffmana nie nazywa po imieniu tego, o czym jest, czego dotyczy. Dwa lub trzy słowa poematu są bliskie tego imienia, niemal ocierają się o nie, wszystkie słowa ważne w poemacie mają z nim zwią­zek, wszystkie najważniejsze są z nim równoznaczne, są jego metonimiami.

Oznacza to często osobliwości znaczenio­we słów, ale ta poezja polega nie na samych słowach, lecz także na ich bezsłownych emanacjach, na czymś, co jest śladem po słowach, pozostałością po nich, która się unosi w przestrzeniach jak echa słów, ich powidoki.

Właściwego imienia swego poematu Kazi­mierz Hoffman nie użył, nie nazwał także jego gatunkowej szczególności (domyślam się, dla­czego nie mógł nazwać), trzeba to uszanować, trzeba poprzestać na kilku słowach najbliż­szych znaczeniowo.

Na słowach: wyrok (występuje dwa razy, raz w utworze głównym Kos), agonia (występuje dwukrotnie) i zniknięcie (znak słowny szcze­gólnie znaczący, można powiedzieć, gorący).

Te słowa nie pozwalają przeoczyć tej naoczności poematu, jaką ustanawia rzecz w nim jedyna, jedynie istotna.

Chciałbym, Kochany Henryku, żebyś po­emat najuważniej przeczytał, choć jego rzecz nie jest dla Ciebie, ona jest szczególnie dla mnie, do mnie Kazimierz Hoffman mówi na ucho, choć nigdy nie słyszałem jego żadnego słowa, znam tylko słowa jego poezji.

Choć ja słów jego poezji nie czytam, ja je widzę, słyszę i ich dotykam w sobie, w swo­jej wyobraźni, w niej mają swój kształt, swój dźwięk, swoją namacalność. Jeśli możesz, czytaj Hoffmana dla mnie, ze względu na mnie.

Ściskam Cię gorąco –

Henryk

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content