copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
LUKSUS (2)
Warszawa, 15 lipca 2004
Kochany Henryku,
zrobiły się nam dwa niezależne nurty naszej dalekosiężnej komunikacji, co innego w rozmowach telefonicznych, co innego w listach.
Może to jakaś konieczność.
To, o czym Ci mówię, nie do opisania teraz i może w ogóle, to, o czym piszę, nie do opowiedzenia, o literaturze nie mówi się tak, jak się pisze.
Czasem plączą mi się szyki, zaczynam – przy moim stoliku – mówić o czymś, o czym akurat napisałem, widać wtedy, jak słuchaczom więdną uszy.
Gośćmi stolika bywają, jak wiesz, mistrzowie mowy, sztuka mowy jest ściśle powiązana ze sztuką słuchania (sic), kto dobrze słucha, cierpi od złej mowy, pisanego mówienia woli nie słyszeć.
Takie relacje między sztukami, między sztuką mowy i sztuką słuchania, są bardziej skomplikowane, nie o to mi chodzi, myślę o czymś bardziej elementarnym, o różnicy między tym, co da się tylko powiedzieć, i tym, co się daje napisać. To temat sam w sobie.
Tym razem nie o tym, chcę powrócić do kwestii luksusu wolności twórczej, od czego odszedłem w liście o modnym janczarstwie.
Pisząc o luksusie fundamentalnej wolności twórczej, jaka może być znamieniem postawy całego życia, egzemplifikując to nazwiskami Kazimierza Hoffmana, Michała Fostowicza, Bogusława Kierca i innych, nie myślałem o czymś mniej zasadniczym, o konkretnych praktykach twórczych, o pisarskich robotach.
Luksus takiej wolności twórczej może się ujawniać już w pisaniu wiersza, powieści, eseju, może być aktem jednorazowym lub powtarzalnym, rzadko dochodzi do tego, że coś takiego znamionuje całą twórczość danego pisarza, niemal utwór po utworze, jak na przykład u Witolda Gombrowicza.
To, co zdarza się u Gombrowicza we wszystkich ważnych jego utworach, jest wyjątkowe i zdarza się niesłychanie rzadko.
Warto więc dostrzegać przejawy czegoś takiego wszędzie, gdziekolwiek się trafią, cudów autentycznej twórczości nie wolno przegapiać, nie wolno nie doceniać.
Jeśli cokolwiek, to właśnie to miałem zawsze na oku w całej całożyciowej działalności literackiej i niczego, absolutnie niczego, nie żałuję, co w tym duchu i w najlepszych intencjach robiłem i zrobiłem.
Dość generalizacji i konfesji, całkiem konkretnie chcę cię namówić na lekturę wierszy Kalipso Adama Wiedemanna.
Wiedemann pisze swoje wiersze, jakby w pełni zrozumiał, z jakim poczuciem wolności Gombrowicz pisał swoje wszystkie powieści.
On formę powieściową robił sobie posłuszną, ona mu potwierdzała poczucie pełnej twórczej wolności.
Wiedemanna nie porównuję z Gombrowiczem, w ogóle porównania mało mnie obchodzą, ja mam na oku skojarzenia, czyli wszelkie postacie metonimii, ze szczególnym upodobaniem do synekdochy.
U Wiedemanna dostrzegam i doceniam luksusowość jego stosunku do praktyki swojego wierszowania.
On nie modli się do wiersza ani wierszem, on w poezjowaniu wyraża swoje rozumienie wszystkiego, swoje przeżywanie świata i istnienia, dobierając w tym celu słowa, układając je we frazy, strofy, wiersze i poematy.
Sprawdź Wiedemanna (i mnie) w czytaniu.
Ściskam Cię mocno –
Henryk
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy