copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
ZMIANA
Warszawa, 30 marca 2005
Kochany Henryku,
chcę nadrobić tegoroczne zaniedbania korespondencyjne, drugi list do ciebie w tym roku piszę w niecały miesiąc po pierwszym.
Czytam, mimo choroby i perturbacji życiowych, bardzo dużo, więcej niż zwykle, choć w przeważającej części czytam wyłącznie dla samej orientacji w masach bieżącej produkcji wydawniczej, czego nie robiłem tak systematycznie od czasu, gdy przestałem prowadzić dział krytyki literackiej w „Twórczości”, czyli praktycznie już od końca roku 1978.
Od tego czasu czytałem już w zasadzie według własnego wyboru i tylko to, co chciałem czytać. Bezpośrednia styczność z setkami książek narzuca konieczność lektury pobieżnej (dla orientacji), co nie znaczy, że lektura pobieżna nie może się przekształcić w lekturę najrzetelniejszą, jaką jedynie cenię.
Tak się dzieje przy wszystkich lekturowych zaskoczeniach i niespodziankach, nie powiem, że czegoś takiego nie doświadczam, zdarzyło mi się to już na przełomie roku, jeszcze przed masową lekturą dla orientacji, opisuję to w tekście o powieści Miłki Malzahn Królowa rabarbaru, Tobie chcę napisać parę słów o powieści Zwał, od której – jak szczęśliwie – zacząłem masową lekturę dla orientacji.
O Sławomirze Shutym słyszałem lub czytałem to i owo od jakiegoś czasu, wiarygodnie wyróżniła go „Polityka”, Zwał od razu wyciągnąłem z wielkiej paki książek, którą mi dostarczono w końcu stycznia.
Znam mniej więcej to wszystko, w czym widziałem najcenniejsze osiągnięcia w polskiej literaturze 2004, a tu niespodzianka wcale nie mniejsza niż Królowa rabarbaru Miłki Malzahn.
Autor – rocznik 1973 – w sile wieku, już zauważony, niewiele starszy od Jerzego Franczaka, przypominam go dlatego, że Franczaka znam z twórczości prawie tak jak Adama Pluszkę, Wojciecha Kuczoka i kilku innych nowych autorów z Polski południowej.
W Zwale widzę majstersztyk narracyjny, autor oddaje w narracji głos wielu polszczyznom kolokwialnym, narracja jest wyłączną symfonią różnych kolokwialności, to potrafił robić programowo niezapomniany Ryszard Schubert, najprawdziwszy nowator w polskiej prozie.
Sławomir Shuty robi w Zwale coś podobnego prawie z równą konsekwencją, poprzestając na językach kolokwialnych, które są u niego całkowicie pod względem artystycznym samowystarczalne i mówią z niezwykłą sugestywnością, co autor wyłącznie sposobami artystycznymi chce powiedzieć o dzisiejszym świecie i dzisiejszym człowieku.
To, co chce powiedzieć bez żadnych eksplikacji, jest tak sugestywne, że zostało to zauważone w takim magazynie, jakim chce być dzisiejsza „Polityka”.
Ryszard Schubert był w swoim czasie pisarzem wyłącznie dla wtajemniczonych, może dlatego zajął się czymś innym niż pisarstwo, Shuty nie musi dziś doświadczać niczego podobnego.
Jak widzisz, czasy się zmieniają.
Ściskam Cię, Kochany Henryku, najczulej –
Henryk
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy