copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
PEŁNIA
Wypowiadałem się na bieżąco prawie o wszystkim, co Wiesław Myśliwski publikował w ciągu lat swojej ujawnionej twórczości, nie powinno więc nikogo dziwić, że po kolejnej jego książce stoję przed trudnościami, co ja mam jeszcze o autorze Traktatu o łuskaniu fasoli do powiedzenia, skoro z tego, co o nim mówiłem, dałoby się spreparować książkę słusznego rozmiaru i o jakimś tam znaczeniu.
Bodźcem dla mnie może być okoliczność tylko na poły literacka, mianowicie to, co zdarza się mi się słyszeć w opiniach mówionych o nowym dziele Wiesława Myśliwskiego. Ono należy do tych rzadkich zjawisk literackich u nas, o których się rozmawia, to jest wyróżnienie, które u nas nobilituje dzieło w sposób szczególny.
Właśnie w mówionych opiniach o Traktacie o łuskaniu fasoli zdarza się słyszeć czasem kwestię lub nawet formułę o wtórności Traktatu o łuskaniu fasoli wobec całej wcześniejszej twórczości pisarza, zwłaszcza zaś wobec Widnokręgu.
W myśleniu, które do takiego przypuszczenia może prowadzić, tkwi u samych podstaw istotne nierozumienie czegoś fundamentalnego w sztuce w ogóle i w sztuce słowa w szczególności.
Polega to na przekonaniu, że w sztuce może powstać coś wartościowego na jakiekolwiek – indywidualne lub zbiorowe – życzenie, że innymi słowy twórczość artystyczna mogłaby być czymś przygodnym i dowolnym, co może powstać według widzimisię twórcy lub odbiorcy.
Sztuka tymczasem, jeśli ma być czymś autentycznie twórczym i wartościowym, nie ma z jakąkolwiek przygodnością nic wspólnego, ona powstaje w kolaboracji dwóch konieczności, wewnętrznej konieczności twórcy i zewnętrznej konieczności samej sztuki.
Bez tego nic wartościowego w sztuce się nie zdarza, bez takich uwarunkowań żadnej prawdziwej sztuki nie ma i być nie może. W każdym razie tak się dzieje, jeśli nie od renesansu, to w całej sztuce nowoczesnej w najszerszym i najswobodniejszym rozumieniu, czyli co najmniej od dwóch wieków.
Zarzuty wtórności czy repetycyjności mogłyby mieć tylko wtedy uzasadnienie, jeśli w kolejnym dziele twórcy nie znaleźlibyśmy nic, co by świadczyło, że możliwy u niego proces kreacyjny daje takie lub inne uchwytne nowe rezultaty. Nierozumnie stosowane kryterium nowości noże oznaczać dla twórcy odmowę prawa do autentyczności jego procesów twórczych, prawa do kontynuacji lub rozwoju tego, co jest jego artystycznym przeznaczeniem.
Prawdę w tym względzie można sformułować jeszcze jaskrawiej, prawdziwy twórca, cokolwiek w sztuce robi, pracuje przez całe życie nad czymś jednym, da się to nazwać jego jednym jedynym dziełem, na które złoży się całość tego, co w sztuce ma do zrobienia i zrobił albo i nie zrobił.
Czyż nie takim właśnie dziełem jest cała twórczość Franza Kafki, Marcela Prousta, Roberta Walsera, Bohumila Hrabala, Ernsta Jüngera i wszystkich naszych wielkich, Brunona Schulza, Jarosława Iwaszkiewicza, Witolda Gombrowicza, Leopolda Buczkowskiego, i nawet tych wszystkich, którym wielkość często przypisujemy na mizerną odpowiedzialność patrzenia z bliskiej perspektywy.
Wiesław Myśliwski napisał więc w swojej piątej powieści – jeśli ograniczyć się tylko do tego gatunku – piąte ogniwo czy piąty człon całego swojego powieściowego dzieła w ciągu lat czterdziestu swojej działalności pisarskiej. Oceniać więc trzeba funkcję tego dzieła w jego powieściowej całości, nie zaś podskakiwać z żądaniami nowości jak wobec autorów sensacyjnych bestsellerów i udawać, że się cokolwiek rozumie z literatury i ma się jakiekolwiek pojęcie o pisarstwie Wiesława Myśliwskiego.
Przebąkiwać o wtórności czy repetycyjności Traktatu o łuskaniu fasoli w stosunku do czterech wcześniejszych powieści, to znaczy nie wiedzieć nic o Wiesławie Myśliwskim jako pisarzu.
W Nagim sadzie – przy takich czy innych związkach z pisarzami, z którymi łączyły go i łączą intelektualne i artystyczne pokrewieństwa – wystąpił Wiesław Myśliwski z na wskroś własną propozycją języka artystycznego.
Znawcy wtórności i repetycyjności mogliby więc swoje diagnozy formułować już przy Pałacu, Kamieniu na kamieniu i Widnokręgu, bo przy wszystkich koniecznych modyfikacjach dla różnych użytków artystycznych same fundamenty własnego stylu narracyjnego – rozpoznawalnego jednakowo w Pałacu, w Kamieniu na kamieniu, w Widnokręgu i w Traktacie o łuskaniu fasoli – nie zmieniały się i dla każdego, kto rozumie, w czym rzecz, zmieniać się nie mogły już od Nagiego sadu.
Fundamenty własnych stylów nie zmieniają się tak samo u Schulza, Gombrowicza, Iwaszkiewicza i Buczkowskiego, choć wszyscy oni piszą – jedni mniej, drudzy więcej – dzieła z rozmaitymi modyfikacjami, nie odchodząc od własnych, stale rozpoznawalnych fundamentów niemal w każdym zdaniu z właściwym mu autorskim piętnem.
Nigdy nie przychodzi mi na myśl, że czytając Pałac, czytam to samo, co czytałem w Nagim sadzie, lub czytając Traktat o łuskaniu fasoli, czytam Widnokrąg czy Kamień na kamieniu, przy wszystkich, jakże różnorodnych powiązaniach między tymi utworami.
Pozwolę sobie na odrobinę podstawowych uprzytomnień.
W Nagim sadzie buduje Wiesław Myśliwski poetycko-epicki pomnik narracyjny dla swego – tak oryginalnie – sielskiego i anielskiego dzieciństwa, w Pałacu dla swojej chmurnej i górnej młodości, ujętej w kamienne reguły języka intelektualnego (filozoficznego, psychologicznego, socjologicznego), który w takiej postaci pojawia się tylko w Pałacu i nigdy więcej.
W Kamieniu na kamieniu modyfikacja fundamentów ma skomplikowane źródło, ono wynika ze splotu doświadczeń tyleż osobistych, co i zbiorowych, chodzi bowiem o doświadczenia wojny i związanych z nią przemian, co wszystko razem nazwać można historią i rewolucją.
W tym wszystkim podmiot twórczy Myśliwskiego uczestniczy głównie przez wyobraźnię najwcześniejszej młodości i przez czynny udział bliskich starszych, najlepiej ich nazwać starszymi braćmi, bo u Wiesława Myśliwskiego także historia i rewolucja musi mieć swoją personalną uchwytność.
Modyfikacja stylu artystycznego polega w Kamieniu na kamieniu na większym niż wcześniej i później u Myśliwskiego uhistorycznieniu języka narracji, wcześniej i później obowiązuje u tego pisarza polszczyzna powszechna i zarazem ponadczasowa przy wszystkich swoich autorskich niepowtarzalnościach.
Swoista historyzacja języka nie narusza żadnych jego fundamentów, Wiesław Myśliwski nie jest w stanie zrobić w swoim dziele czegokolwiek pisarsko przeciw sobie, jest to przecież twórca jak mało który pisarsko i artystycznie wyrachowany.
Oddając sprawiedliwość doświadczeniu starszych braci, istniejących zresztą tylko duchowo, spłacając duchowy dług wobec nich, autor Kamienia na kamieniu nie zapomina o swoim artystycznym przeznaczeniu, on maje ustawicznie na oku.
Kamień na kamieniu coś kończy w jego pisarskim dziele, trudno to coś nazwać, może kończy lata duchowej wędrówki czy poszukiwań, może czas sprawdzeń tego, co się dostaje od bycia w świecie, czym świat wyposaża przed byciem w nim.
Po Kamieniu na kamieniu zacznie się coś nowego, powtórzonego całkiem inaczej, tak inaczej, żeby wszystko już było na własną modłę i na własną odpowiedzialność, żeby ogarniało całość.
W Widnokręgu i w Traktacie o łuskaniu fasoli scala się doświadczenia bycia w świecie, pamięta się początek wszystkiego i już zna koniec, epicki pomnik narracyjny ma w sobie skończoną pełnię, ten pomnik powstaje z samodzielnych i własnych (całkowicie autonomicznych) przemyśleń nad całością życia ludzkiego (osoby ludzkiej). Przemyślenia – w obydwu utworach niejako ciągłe i w niejednym tożsame – różnią się jednak często zasadniczo w swoich ujęciach, różnią podmiotowo i przedmiotowo.
Nie widzieć zasadniczej różnicy w podmiotach i przedmiotach obydwu utworów, Widnokręgu i Traktatu o łuskaniu fasoli, to znaczy – oszczędzę sobie grubego słowa – nic nie wiedzieć i nic nie rozumieć.
Narrator Widnokręgu może być utożsamiony – z autorem, jest jego sobowtórem, przemawia jego głosem, jego opowieść w swoim zasadniczym toku dotyczy związków osoby ludzkiej z innymi przez związki konieczne, konieczne są tylko związki rodzinne (matka, ojciec, matka własnego dziecka, własne dziecko).
Tych związków nie może być mniej (nieosiągalna byłaby pełnia) i nie potrzebuje być więcej.
W Widnokręgu związki osoby ludzkiej z całym światem i wszechświatem wyznaczają tylko i wyłącznie konieczności tak samo absolutne, jak widnokrąg, który mógłby być stały i niezmienny i byłby konieczny i wystarczający, bo jego imię to skończoność, skończoność jest dla człowieka koniecznością.
W Traktacie o łuskaniu fasoli narratorem jest taki ktoś, kim mógłby być każdy, przedmiotem jego opowieści jest koincydentalność siebie samego i koincydentalność wszystkich związków z innymi, nie wyłączając związków koniecznych, choć to zatrąca o niemożliwość.
Związki konieczne wszystkiego w Widnokręgu zastępuje w Traktacie o łuskaniu fasoli ontologia fenomenologiczna, inaczej nie potrafię tego nazwać.
Fenomenologiczne są w tym dziele podmiot i przedmiot poznania, człowiek sam jest przypadkiem, dzieje się w przypadkowości wszystkiego, czego bezpośrednio doświadczamy. Nasze związki z innymi są z koincydencji i z wyboru, sterowanego potocznym rozeznaniem.
Słuchacz narratora Traktatu o łuskaniu fasoli jest w niczym nieokreślony, jest zagadką. Ale status samego narratora też nie jest inny, on jest z potocznego przeświadczenia, że ktoś taki bywa w takim miejscu, o jakim toczy się opowieść.
Koincydentalność podmiotu i przedmiotu, czyli osoby narratora i jego opowieści ustanawia świat tak inny niż w Widnokręgu, że bardziej inny trudno sobie wyobrazić.
Czytać Traktat o łuskaniu fasoli i nie zdawać sobie sprawy ze szczególności tego dzieła i pytań, jakie w nim się stawia, to może lepiej go nie czytać i odmówić sobie prawa do mówienia czegokolwiek, czym to dzieło jest.
Nie mówić w każdym razie, że Traktat o łuskaniu fasoli jest wtórny i repetycyjny w stosunku do Widnokręgu lub do całej twórczości Wiesława Myśliwskiego.
Na koniec muszę się jednak przyznać, że wcale nie jestem pewien, czy jest tylko tak, jak to teraz rozumiem i przedstawiani. Traktat o łuskaniu fasoli jest dziełem najbardziej zagadkowym ze wszystkich dzieł Wiesława Myśliwskiego.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy