Bzdurnota, czytane w maszynopisie, Twórczość 10/2003

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

BZDURNOTA

Warszawa, 19 czerwca 2003

Kochany Henryku,

rozśmieszyły mnie Twoje opowieści przez telefon, ale wcale mi nie do śmiechu, nasza Polska Bzdura w komitywie z indywidualny­mi dopustami losu może zamienić egzysten­cję w drogę przez piekło, właśnie po śmiechu dzięki Tobie śnił mi się z woli wyobraźni pie­kielny labirynt.

Ale nie puszczę farby przed Tobą, krew wypływa z człowieka, kiedy chce, z Tobą na odległość wolę pożartować, najlepiej z byle czego.

Byle czego nie brak, ono jednak też może dać się we znaki nie gorzej niż ciężar nieszczęścia, mam akurat (u nas kolejny długi week­end) byle co w sam raz na dziś.

Ktoś, kto nie specjalizuje się w wojnach o Bzdurę, stając w obronie pisarza, który nie potrzebuje obrony, wymyśla teorię sztuki z głupstwem na głupstwie i pisze beztrosko jak niegdysiejsi mędrcy, że jemu lub sztuce zmienia się paradygmat: „Proces ów, ściśle związany z pokolenio­wą zmianą warty, nosi wszelkie współczesne cechy ewolucji kultury: ku komercjalizacji, umasowieniu i odwrocie od wysokich haseł sztuki-przesłania”.

Darujmy neologiczną odwrotę (choć ona sympatycznie się rymuje), nie czepiajmy się wysokiej sztuki-przesłania, choć taka sztuka z przesłaniem może być niższa, nie wyższa, pozostaje goły wzorzec teoretycznej bezdurnoty.

Po cóż postulować komercjalizację, skoro komercyjność miała się dobrze, ma i będzie miała jeszcze lepiej, umasowienia jest za dużo niż za mało, jakże inaczej za pisarzy by robili stali rezydenci na pierwszych miejscach list bestsellerów w Polsce, od sztuki wysokiej nie ma co żądać odwroty, bo sztuki niskiej nie było, nie ma i nigdy nie będzie.

Sztuka, jeśli jest sztuką, jest nią we wszyst­kich swoich przejawach, od przyśpiewki chłopskiej po Psałterz Dawidów i Treny, od mówionych dowcipów po Wojnę i pokój i Ulissesa. Wszystko inne jest pseudosztuką lub pseudoliteraturą, czego jednym z synonimów jest kicz, gigantyczne, wszechpotężne zjawi­sko pseudosztuki masowej, która nie potrzebuje żadnych kapłanów i wyznawców.

Ona jest samym przesłaniem jak wąż sa­mym ogonem, ona mówi mądrym, jam jest kicz, taki jestem, ona mówi głupim, pokrzep się, jam jest pokrzepienie.

Ty, kochany Henryku, nie możesz nie wie­dzieć, że polska sztuka (i polska literatura, którą sobie wybrałeś na złe i na dobre), jest skarbnicą nieznanych arcydzieł i Himalajami uwielbionego kiczu, na który czasem, z sym­patii dla Polaków, nabierają się nawet cudzoziemcy.

Błagam Cię, żebyś tego nie robił, Niemcy lubią szanować lub udawać, że szanują Pol­ską Bzdurę, wtedy żałość nad żałościami.

Mnie ostatnio docenił – za przewodnictwo przed czterdziestu laty – Eugenio Barba, więc masz jakąś rekomendację moich kompeten­cji, niech Ci będę za autorytet.

Ściskam Cię mocno –

Henryk

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content