Enigmatyczność, czytane w maszynopisie, Twórczość 4/2002

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ENIGMATYCZNOŚĆ

Warszawa, 13 stycznia 2002

Drogi Henryku,

Twoje telefoniczne bluzgi na mnie za mój ostatni list ubiegłoroczny o tyle rozumiem, że mój pierwszy list w nowym roku chcę napi­sać całkiem inaczej.

Chce. wrócić do pierwszej przyczyny naszej przyjaźni, do Twojej duchowej afery z Gombrowiczem. Wprawdzie nie wprost do niego, ale w nim początek.

Od dwóch dni czytam styczniową „Twór­czość” i czytając różności raz po raz wracam do utworu (tak najlepiej) Domysł Rajmunda Kalickiego, który w Domyśle sam odsyła do utworu Nic do gadania w styczniowej „Twór­czości” (2000).

Nie licząc wszelakich dygresji poza nimi, te dwa utwory stanowią integralną całość, w której Gombrowicz stanowi wirujący lub wędrowny punkt główny, ale układów znacze­niowych w niej bez liku.

Bo jest tu ontologia, kosmologia, fenome­nologia sztuki (chcę wyminąć historię), fenomenologia ducha, zjawisko Gombrowicz w najrozmaitszych relacjach i wyeksponowa­na relacja, Gombrowicz i Argentyna, z ukrytą poza nią relacją Kalicki i argentyńscy przyja­ciele Gombrowicza.

We wszystkich ogólnych planach znacze­niowych poprzestaje się na napomknięciach, aluzjach i niedopowiedzeniach, tym sposobem daje się niemal niechcący powiedzieć, że czas jest przestrzenią w ruchu, że myśl bywa sub­stancjalna, że wiara w wielkie dzieła umarła z Tomaszem Mannem.

W trybie oznajmującym mówi się głównie o relacjach podmiotowych między sobą i argentyńskimi przyjaciółmi Gombrowicza, mię­dzy nimi i Gombrowiczem.

I w tym zakresie jednak obowiązuje mak­symalna enigmatyczność, dopiero łączna i wielokrotna lektura Nic do gadania i Domy­słu uzmysłowiła mi, że w enigmatyczności nikt Rajmundowi Kalickiemu nie potrafiłby dorównać, że jest on niedościgłym mistrzem enigmatyczności.

Któż doszedłby do tego, żeby wykryć, że do Domysłu trafiłem jako aluzyjny adresat polemiki w liście Ricarda Nirenberga do Juana Carlosa Gómeza, cytowanym przez Gómeza w liście do Rajmunda Kalickiego.

Myślę, że będziesz mi wdzięczny za tę wskazówkę, sam mógłbyś to przegapić przy lekturze Domysłu.

Skoro sam siebie odnalazłem jak igłę w sto­gu siana, skorzystam z okazji, żeby odciąć się od kwalifikacji panegirycznej mojego tekstu pod tytułem Goma.

W Gomie nie napisałem nic panegirycznego ani o Gómezie, ani o Gombrowiczu.

Mój esej jest o tragicznym szturmie dwóch ludzi, dwóch twórców po najwyższą wartość na tym świecie, po twórczą przyjaźń.

Teraz dopowiem.

Tragiczna wina spada w tym przypadku na tego, który poczuł się zmuszony do decyzji, która stała się karą dla niego samego. Ten dru­gi tylko uczestniczył w tragedii i ciężar tego uczestnictwa potrafi znieść, choć koszt tego nie może być mały.

W moim tekście Goma nie ma żadnego miejsca na panegiryk, panegiryk jest sztuką małoduszności, od tego stronie.

Nie jest to moja odpowiedź na Twoje bluzgi, choć może jest, aluzyjna, enigmatyczna.

Ściskam Cię z czułością –

Henryk

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content