copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
HEMINGWAY (2)
Warszawa, 14 września 2000
Droga Alicjo,
piszę do Ciebie jak gdyby dalszy ciąg listu o Ruchomym święcie, usiłuję odgadnąć Twoje powody zafascynowania tą książką.
Nie myślę, żeby decydujące było nakładanie się paryskich lat Hemingwaya (1921-1926) na Twoje – o czterdzieści lat późniejsze – doświadczenia paryskie.
Ważniejsze jest chyba co innego, pewne pokrewieństwo Twojego patrzenia na ludzi z tym, co w tym zakresie praktykował Hemingway.
Odnoszę to do programowej u Hemingwaya przeciwstawności pokazywania i opisywania, Hemingway kilkakrotnie powtarza w narracji, że nie znosi opisywania, że chce pokazywać.
W Ruchomym święcie nie opisuje się ani Paryża, ani ludzi, samo miasto mało go obchodzi, obchodzą go ludzie, ci, o których tylko napomyka (sportowcy, pijacy, kelnerzy), i ci, których pokazuje, można by powiedzieć, portretuje.
On ich pokazuje lub portretuje w działaniach, w zachowaniach, w słowach, które wypowiadają, i tylko pośrednio w tych, które piszą.
Jak niezrównany jest tak zrobiony portret Gertrudy Stein, o niej od Hemingwaya wie się wszystko, co warto wiedzieć, o niej mówi jej wygląd, jej mowa, jej słowa o sztuce, jej słowa o pisaniu.
To wszystko pokazuje się najoszczędniej jak można i jakie to wszystko mówiące i wyraziste.
Nie zna się tak ludzi przez siebie samego znanych, jak się poznaje Gertrudę Stein w narracji kilkunastu stron Ruchomego święta.
Pokazuje lub portretuje artysta, który wie, co pokazać z tego, co zobaczone, i z tego, co usłyszane, który wie, co przemilczeć, co powtórzyć.
Hemingway jakby mimochodem wspomni o różnicy między pisarzem i krytykiem (który nie jest krytykiem pisarzem).
Pisarz może pisać i nie może, musi wyczekiwać momentu, chwili, kiedy słowa zaczynają się układać z innymi, kiedy układają się w zdania.
Krytyk, który nie jest pisarzem, może swoją pracę wykonywać w każdym czasie, który na tę pracę wyznaczy.
To jest fundamentalne postawienie sprawy, to jest rzeczywista wiedza z doświadczenia.
Zachwycam się portretem Gertrudy Stein i wiem, że jeszcze bardziej można by się zachwycić portretem Scotta Fitzgeralda, w którym jednocześnie pokazuje się literacką przyjaźń.
Nie znam piękniejszej opowieści o przyjaźni między dwoma pisarzami.
W tej opowieści nie ma nic o uczuciach, żadnych uczuć między tymi dwoma nie ma.
Jest samo rozumienie, czasem może współrozumienie, o czym się nie mówi, co się ukrywa w mowie milczenia.
Jest rodzaj chłodnej i uważnej życzliwości człowieka do człowieka, którego usprawiedliwia, jeśli usprawiedliwia, dzieło.
Ściskam Ciebie i Moją –
Henryk
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy