Imiona, czytane w maszynopisie, Twórczość 11/2000

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

IMIONA

Warszawa, 14 lipca 2000

Kochany Darku,

dziękuję za dobre słowo, cieszę się, że tak dobrze przyjąłeś mój poprzedni list.

Nad naturą naszych wzajemnych stosunków wcale może nie należy się zastanawiać, stare pojęcia ogólne straciły wszelki sens, zdewaluowały się i zużyły, nowych nie da się stworzyć od ręki i może one już nigdy nie powstaną.

Może znajdą się metafory pojęć ogólnych w czymś żywym i szczególnym, co zastąpi skamieniałe słowa miłość, przyjaźń, ojcostwo, synostwo, braterstwo.

Ich treść ulotniła się lub zagubiła, ale prze­cież nie przestała istnieć, ona istnieje w innym systemie ontologicznym, w innej postaci, w innej formie.

Jej nowe postacie i formy niekoniecznie trzeba łapać za ogon, one w swojej nieuchwytności mogą być trwalsze i egzystencjalnie lub artystycznie atrakcyjniejsze.

Wszystkie nasze wzniosłe słowa rażą nas swoją niestosownością lub wręcz swoim kłamstwem, swoją nieprawdą, ale przecież gotowi bylibyśmy ich użyć dla nazwania czegoś nierealnego, niemożliwego, niepochwytnego, co pojawia się w naszych uczuciach i w naszej świadomości, co jest prawdą naszych uczuć i naszej świadomości i czym innym być nie może zarówno przez niemożliwość, jak i możliwość zbyt dostępną, zbyt powszednią.

Przez niemożliwość i przez możliwość nie spełniamy się w tym, co nazywały słowa miłość, przyjaźń, braterstwo, i jednocześnie doznajemy czegoś, co nam te słowa przypomina.

W spełnianiu dostępnego i realnego okru­cieństwa, w cierpieniu bezradności, w udrękach zobojętnienia, w niespełnieniu czegoś, co abso­lutnie niemożliwe w granicach dostępnej nam czasoprzestrzeni, w granicach wszystkich in­nych dostępności.

Może być więc tak, że miłość, przyjaźń i bra­terstwo ukrywają się w nieskończonych labiryntach uczuć i w nieskończonych labiryntach świadomości i jest ich wiele w tym ukryciu, w dostępności i w niedostępności.

Od dawna nauczyłem się nie lekceważyć tego, kim są dla mnie – ograniczę się do kilku rozdzielonych ze mną przez śmierć – Jan Kochanowski, Jakub Bereza (prapradziadek), Jarosław Iwaszkiewicz, Helena Wilczkowa, Marek Hłasko, Jan Drzeżdżon, Andrzej Łuczeńczyk.

Już wśród tych kilku jest jeden jak grecki bóg, są ojcowie, siostra, bracia i pierworodny syn.

Imion miłości, przyjaźni i rodzinności jest czterdzieści i cztery, czyli nieskończoność, którą odkrywamy i nosimy w sobie, która jest nieskończonością naszą i dla nas.

Tak to i jest, Mój Kochany Darku.

Ściskam Was wszystkich –

Henryk

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content