copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
JANCZARSTWO
Warszawa, 6 czerwca 2004
Kochany Henryku,
piszę Ci w liście sprzed dwóch miesięcy o luksusie w twórczych stosunkach ze sztuką i o niezwykłościach jego, luksusu, przejawów, należałoby może ten wątek kontynuować, ale od wczoraj dręczy mnie uporczywe skojarzenie innej natury.
Pokazano mi człowieka, o którego od kilku lat się dopytywałem, chodziło mi o jego wygląd. Moja ciekawość była dla mnie samego zagadkowa, jego teksty o teatrze wyłącznie mnie wzburzały pewnością siebie w kwestiach sztuki, w których żadna pewność dla kogoś, kto wie, nie jest możliwa.
Z jego pisania bije pycha wyroczni, znałem takie wyrocznie w czasie mojego półwiecza w dziesiątkach wcieleń i w ich osobliwych historiach, chodziło mi więc o jeszcze jeden przypadek czegoś znanego w dzisiejszych okolicznościach.
Zobaczyłem postać od głów do stóp według dzisiejszych żurnalów (oczywiście, nadwiślańskich), twarz banalnie ładna, zamknięta i intensywnie mroczna mimo żytnich włosów i odpowiedniej cery. W mojej świadomości pojawiło się błyskawicznie słowo janczar, niech będzie łagodniej, janczar z janczarskiej kapeli.
Do dziś nie mogę się uwolnić od tego skojarzenia i od tych słów czy od tego jednego słowa.
W tym egzotycznym słowie – tak samo w polszczyźnie jak w niemczyźnie – tkwi jeden nadrzędny sens, zniewoleniec, zniewolenie.
Tym swoim sensem mnie to słowo zniewoliło, ale nie w prostym rozumieniu, lecz jakoś paradoksalnie, może wręcz oksymoronicznie.
Bo jak tu mówić o janczarstwie przy fasonie jak z żurnalu, przy wszelakiej gładkości, przy – odstąpmy od samego wyglądu – politycznej poprawności z wolnego wyboru, przy poczuciu własnej siły i władzy, przy pysze besserwissera (to w Twoim języku najlepiej) i wyroczni (to lepiej po naszemu lub po łacinie).
Z tym wszystkim i w tym wszystkim janczarstwo to zniewolenie i zarazem władza zniewolenia, ale jednocześnie zaprzeczenie jakiegokolwiek luksusu w sensie duchowej wartości.
Prawdziwy aksjologiczny luksus jest nagrodą za wybór i obronę własnej wolności i tkwi w nich samych, w wyborze i w obronie własnej wolności, czyli w zgodzie z sobą.
Teoretycznie jest możliwa jakaś tam sobą zniewoleńca, sobą janczarska, aleja w to nie wierzę, nie wierzę, żeby janczar mógł cieszyć się swoim janczarstwem, żeby miał dobre janczarskie sny.
Prawda snów janczarskich – nie śmiej się – musi być jeszcze straszniejsza niż pozory samozadowolenia z janczarstwa w zewnętrznym rynsztunku janczarskich zachowań.
Dzięki za przedwczorajszy telefon z Barcelony, nie byłem w Hiszpanii, nie widziałem Sagrada Familia Gaudiego i już chyba nie zobaczę, wybacz mi ten list o janczarstwie. Ściskam Cię najczulej –
Henryk
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy