Mdłości, czytane w maszynopisie, Twórczość 1/1992

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

MDŁOŚCI

Warszawa, 19 czerwca 1991

Kochany Darku,

Twój utwór Magma czyli Znikąd jest w pew­nym sensie tym, co kojarzy się ze słowem magma, ale i nie jest, magmy nie da się dzielić, szufladkować, nie da się z niej robić składanki.

Zamysł składu i układu utworu – składankowość – rozumiem, doceniam znaczenie politycznych osądów i wyznań (publicystyczne „Notatki”), nie kwestionuję egzystencjalnych konfesji (liryczny „Rozdział III”).

Publicystyczność czy dyskursywność w Twoim utworze może być dla tych, którzy nie rozumieją Twojego pisarstwa, użyteczniejsza i pożywniejsza niż intelektualna odkrywczość dzieła Chcę, żądam, rozkazuję.

Dla mnie, sam to rozumiesz, wchodzą tu w grę wartości niewspółmierne, dla publicystyczności w literaturze mogę co najwyżej wypra­cować w sobie tolerancję, tolerancji dla składu i układu Twojego utworu u mnie nie brak, uprawiasz publicystykę całkowicie własną i na swój własny pisarski rachunek, na potrzeby realizowanego utworu.

Nie może to zmienić faktu, że prawdziwy pociąg odczuwam jak zawsze do Twojej narra­cji przedstawiającej, czyli w tym przypadku do wszystkiego, co stanowi historię pod tytułem Mała pornografia lub Moja pornografia.

Fabułę z wątkiem pornografii współtworzą trzy partie narracji, złożyć je można niemal mechanicznie w taką całość narracyjną, która może funkcjonować samodzielnie i pod względem artystycznym bardziej wartościowo bez dodatkowych kontekstów.

Niezależnie od Twoich zamysłów publikacji książkowej, niezależnie od ocen, które zostaną sformułowane w zespole „Twórczości”, opowia­dam się za publikacją u nas tego podstawowego członu utworu.

Powtarzani, dyskursywne ujednoznacznienie głównych motywów narracji poprzez lite­racki komentarz jest w Twojej dzisiejszej sytuacji pisarskiej i zwłaszcza wydawniczej w pełni usprawiedliwione, ale nie należy może zrywać z założeniem, że oprócz głupiego zda­rza się jeszcze czytanie mądre.

Kto się uprze, machnie smoczym ogonem na wszystko, co piszesz wprost o swoim stosunku do dawnego (komunistycznego) i obecnego ustroju, on nie dostrzeże w żadnych Twoich pisarskich działaniach poznawczych drama­tów i poznawczych eposów.

Kto ma w głowie, co trzeba, bez Twoich dodatkowych wysiłków domyśli się, dlaczego w rakiecie z rzygowin doświadczasz swojego lotu na księżyc i między gwiazdy.

On domyśli się także, że formy i narzędzia unicestwiania sztuki i artystów mogą być bardziej wyrafinowane niż pałka w ręku lub czer­wony ołówek.

Taki ktoś pojmie sam z siebie, że Ty jak Stefan Czarniecki nie jesteś ani z soli, ani z roli, ale z tego, co Cię boli. Nie mam nic prze­ciwko Twojej kreacji kurewskiej genealogii, ale ekscytować się nie ma czym, większość wokół nas mogłaby wywieźć swój prawdziwy rodowód od kurew i złodziei.

Masz pełne prawo do zwątpienia w dobrą wolę i w samą możliwość rozumienia przez innych Twojej sztuki, nawet w usprawiedli­wionych zwątpieniach nie należy przesadzać, moja przesada w spełnianiu przykazania miło­ści Boga, bliźniego swego i siebie samego naraziła mnie i dzieło mojego życia na niejedną szkodę. Powinieneś o tym pamiętać.

Ściskam Waszą trójkę –

Henryk

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content