copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
MILONGI
Warszawa, 23 sierpnia 2004
Kochana Alicjo,
moje stałe myślenie o Tobie nie daje mi spokoju, muszę do Ciebie napisać choćby parę słów, nie mając pewności, że je możesz przeczytać.
Zmuszają mnie do tego – paradoksalnie – także moje własne, te naoczne, udręki i nawet konieczność podejmowania ważnych życiowych decyzji, wtedy też chciałoby się bliskości kogoś takiego, jak byłaś tylko Ty.
Męcząc się samym sobą, myślę o Tobie, bo Tobie mógłbym się wyspowiadać ze wszystkiego, co mi się zwala na głowę.
Jestem ze swoim cierpieniem tak samo sam, jak Ty jesteś sama ze swoim, mając jedyną pociechę, chcę wierzyć, od Mojej, która, jestem o tym przekonany jak Ty, po swojemu rozumie Twoje cierpienie jak nikt inny.
Wracam jednak do zwyczajności, wysłałem Ci przed tygodniem wakacyjną „Twórczość”, numer się opóźnił o ponad miesiąc.
Bardzo bym chciał, żebyś mogła przeczytać trzy wiersze Kazimierza Hoffmana, jego wiersze są mi teraz szczególnie bliskie.
Może ucieszą Cię rysunki Mariana Betelu, udostępnił nam je Rajmund Kalicki, któremu je sam Betelu przysyłał aż do śmierci, Kalicki prowadzi do dziś stałą korespondencję z Gomą, Gómez przysłał i mnie swoją książkę o Gombrowiczu z piękną dedykacją, książka zawiera głównie to, co „Twórczość” drukuje pod tytułem Milonga dla Gombrowicza.
O lipcowo-sierpniowym numerze „Twórczości” wiele by pisać, to i owo już Ci napisałem w poprzednim liście, teraz mam na głowie Bóg wie co.
Moje lektury są teraz w małym stopniu z wolnego wyboru, z wolnego wyboru szukam zwykle czegoś takiego, co mi się nie opatrzyło, co jest dla mnie nowością.
To i owo przyuważyłem sobie w poezji młodych autorów, trafiają się w niej rozmaite niezwykłości, uciekam do nich od tego wszystkiego, co się nachalnie pcha w oczy.
Ze zrozumiałych względów pcha się teraz w oczy i w uszy Czesław Miłosz, mniej więcej pamiętam, co sobie o nim mówiliśmy, teraz nie uchylam się od tego, co się o nim pośmiertnie pisze.
O samym Miłoszu swoje wiem, chętnie dowiedziałbym się czegoś, czego nie wiem, ale tego w lawinach pośmiertnego słowa wcale nie ma zbyt wiele.
Czytam więc nekrologiczną literaturę bardziej ze względu na piszących o nim niż ze względu na niego.
Myślę jednak, że na tym tle on sam jest górą. Po lekturze strzelistych elaboratów taki lub inny wiersz Miłosza robi nieraz prawdziwe wrażenie.
Wysłuchałem na przykład – nie pierwszy raz – wiersza Obłoki z radia, interpretuje Obłoki sam Zbigniew Zapasiewicz, przeżyłem Obłoki na nowo jeszcze mocniej niż za pierwszym razem.
Swoich kontaktów z twórczością Miłosza sam nie mógłbym teraz przedstawić, czytam, co na ten temat piszą inni, jeśli piszą właśnie o tym, a nie Bóg wie o czym.
Przeczytałem w tych dniach dużą gazetową książkę o Miłoszu, wrażenie zrobił na mnie prościutki wspomnieniowy tekst Marka Skwarnickiego, który rzeczowo i zwięźle przedstawił swoje związki z Miłoszem i z jego twórczością.
Na drugim miejscu stawiam jednoszpaltowy felieton (podpisany pseudonimem) w „Gazecie Wyborczej” Litery trwalsze niż kute w kamieniu, w tym felietonie wylicza się i dyskretnie wartościuje przekłady biblijne Czesława Miłosza, czyli u niego rzecz o dużym, jeśli nie o największym znaczeniu.
Tak więc rzeczowe wspomnienie Marka Skwarnickiego i gazetowy felieton innego autora stawiam na samym szczycie wielkiej góry nekrologowego wielosłowia.
Ściskam Ciebie i Moją, całuję –
Henryk
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy