Mowa, czytane w maszynopisie, Twórczość 9/2001

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

MOWA

Warszawa, 20 listopada 2000

Droga Alicjo,

dziękuję za list, ucieszyłem się, że list taki czytelny i jakby spokojny, cieszę się także, że tak dobrze zauważyłaś prozę Wojciecha Kuczoka.

Ja go osobiście nie poznałem, choć mój list do niego został wydrukowany w jego debiu­cie prozatorskim Opowieści słychane (1999), on jest także poetą i krytykiem.

W sensie literackim dużo się teraz na Ślą­sku dzieje, Śląsk jest bardzo literacko widocz­ny, bardziej niż kiedykolwiek, bardzo mnie to cieszy.

Sprzyjam od zawsze wszelkim przejawom awansu literackiego w takich stronach, gdzie istnieje wyraźna odmienność mowy. Literatu­ra powstaje z mowy i w mowie, do mowy jest adresowana, w niej istnieje.

Z tych słów jasno wynika, że nie chodzi dosłownie o tworzywo literackie mów lokal­nych, chociaż może to prowadzić do powsta­wania nowych literatur i w ten sposób powsta­ła i szczęśliwie istnieje literatura kaszubska, a mogłyby także powstać i w pewnym stop­niu istnieją realnie literatura wielkopolska, literatura śląska i tak bezcenna artystycznie literatura góralska.

One miałyby prawo powstać i z wielkim pożytkiem dla sztuki coś takiego rodzi się, gdy musi, sztucznie nie robi się ani języka, ani li­teratury (ściślej, można coś sztucznie robić, ale nic z tego nie wynika).

Ważniejsze jest zupełnie co innego, niemal niewidoczny związek z mową tego świata, o którym się opowiada, ten właśnie sposób do mistrzostwa doprowadzają tacy pisarze, jak Wiesław Myśliwski i Edward Redliński lub, w sobie właściwy sposób, Janusz Rudnicki.

Mowa prawdziwa istnieje u nich jak gdyby w domyśle, dostojna – niemal sakralna – mowa Wiesława Myśliwskiego na wierzchu nie ma w sobie nic z mowy chłopskiej, w rzeczywistości cała jest z niej, bez słyszenia tego, że tak jest, wspaniały język jego dzieł musiałby być głuchy i bez właściwego mu piękna.

Na czym to polega u Janusza Rudnickiego, nie potrzebuję Ci tłumaczyć, Edwarda Redlińskiego może kiedyś coś czytałaś, sławna od lat jest jego powieść Konopielka.

Literaturę trzeba czytać przez mowę, trzeba mowę w niej słyszeć.

Cóż by zostało z Marka Hłaski, gdyby w jego narracjach nie odczytywać mowy warszawskiej ulicy.

Czy zachwycalibyśmy się tak, jak się za­chwycamy Gombrowiczem, gdybyśmy nie by­li w stanie słyszeć jego przedrzeźniań wielu odmian polszczyzny z kilku wieków.

Polskie mowy maj ą s woj ą postać kanonicz­ną w dwóch wersjach, w mowie szlacheckiej i w mowie chłopskiej (choć pierwsza była ta druga), one trwały w najściślejszych ze sobą związkach, te dwie wersje mowy trwają do dziś i będą trwać jeszcze bardzo długo w mowach regionalnych.

Wojciech Kuczok nie chciałby chyba być poetą śląskiej mowy, wystarczy, że on ją ma w uszach, że ją słyszy, że ją słychać w jego literackim słowie, jak tyją usłyszałaś.

Że poprzez niego usłyszałaś tę swoją Jasię, która chciała Ci ocalić pamiątki z Twojego przedwojennego mieszkania na Śląsku.

Dziękuję Ci za list o Jasi i o dawnym chło­paku z Woli.

Ściskam Ciebie, ściskam Moją –

Henryk

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content