copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
NIEPRZEWIDYWALNOŚĆ
Warszawa, 16 lipca 2002
Kochany Henryku,
molestujesz mnie przez telefon o listy, a tymczasem już przez trzy miesiące nie napisałem do Ciebie ani słowa.
Niech to będzie świadectwo mojej destrukcji chorobowej, którą oby złamała kuracja. Wczoraj skończył się pierwszy jej etap, czeka mnie jutro lub pojutrze wizyta u lekarki, ale nie tych informacji oczekujesz ode mnie w liście.
Destrukcja chorobowa oznacza dla mnie zaburzenie porządku moich prac wewnętrznych, nie byłem w stanie czytać tak, jak czytam zawsze, nie byłem w stanie luźno sobie popisywać, jak lubię. Nie wiadomo, czy będę mógł wrócić do lektur, które mnie w ostatnich miesiącach nie ominęły, ale nie mogły być pełnowartościowe ze względu na moją niesprawność.
Jest wśród nich kilka lektur absolutnie nie do zapomnienia, na samej górze stawiam lekturę Albucjusza Pascala Quignarda i Opowieści fantastycznych Dostojewskiego, od strony anegdotycznej już Ci opowiedziałem, jak lekturę opowiadania Potulna zawdzięczam opowieści Gustawa Holoubka.
Na trzecim miejscu wymieniłbym tom prozy Mariana Pilota, któremu, jak wiesz, patronuję od blisko pięćdziesięciu lat (Matko Boska!).
Tytułowe Na odchodnym jest pełnowymiarową powieścią, której towarzyszy kilka opowiadań.
Powieść Na odchodnym jest drugą wersją utworu, drukowanego w „Regionach”, wersje znacznie się różnią, nie stać mnie na ich porównanie.
W obydwu nie najważniejsze jest przymierzanie się w narracji do śmierci (poprzez osobliwe studium cmentarza), lecz wręcz niebywała narracyjna analiza uczucia nienawiści do konkretnego człowieka.
Coś takiego w pisaniach Mariana Pilota występuje nie po raz pierwszy (czytałem coś podobnego przed laty w rękopisie jego powieści), w książce powieściowa narracja o nienawiści silniejszej niż jakakolwiek inna namiętność narratora robi ogromne wrażenie, ponieważ jest w tej namiętności jakaś intelektualna niewiarygodność lub raczej intelektualna nieprzewidywalność.
Coś takiego właśnie – intelektualna nieprzewidywalność – jest czymś w sztuce w ogóle, w literaturze i w poezji w szczególności, o znaczeniu podstawowym.
Uświadomiłem to sobie przy lekturze jednego rozdziału książki Salgasa o Gombrowiczu w „Twórczości” (Jean-Pierre Salgas Erotyzm gombrowiczowski, „Twórczość” 2002 nr 7/8, przekład Tadeusza Komendanta).
Narracja intelektualna Salgasa jest mistrzowskim przekładem pisarstwa Witolda Gombrowicza na tekst dzisiejszej filozofii, głównie francuskiej, ten przykład jest zrobiony tak kompetentnie pod względem gombrowiczologicznym, że lepiej nie można.
Jednocześnie Gombrowicz Salgasa jest taki, że zamiast tego, co napisał, powinien był pisywać taką prozę, jaką pisywał we Francji Georges Bataille.
Mniej cenię prozę Bataille’a niż Tadeusz Komendant przed laty. Ale nie tylko dlatego żal mi trochę polskiego Gombrowicza, który w moim rozumieniu nie mieści się całkowicie ani w Bataille’u, ani w Foucaulcie, ani w żadnym innym z pokartezjańskich i pokantowskich filozofów francuskich i niemieckich.
I nie mieści się głównie dlatego, że podstawowa u niego i dla niego jest intelektualna nieprzewidywalność, bez której pisarski artyzm nie mógłby istnieć i nie istnieje.
Ściskam Cię, Kochany Henryku,
tak już chcę Cię tytułować –
Henryk
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy