copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
NIEWIARYGODNOŚĆ
Warszawa, 11 czerwca 2001
Drogi Henryku,
narzekasz, że nie możesz mnie schwytać telefonicznie, ja się przyznam, że w rozmowie telefonicznej nie potrafię Ci wszystkiego opowiedzieć.
Doświadczam od jakiegoś czasu takich niewiarygodności moralnych, egzystencjalnych i literackich, że wstydziłbym się o nich mówić tak samo, jak wstydzę się pisać.
Może jedynie rozmowa w cztery oczy mogłaby mnie ośmielić, odczuwam potrzebę spotkania z Tobą, pomyśl, jak i kiedy dałoby się to zrealizować.
Mój wstyd nie za siebie, lecz za innych, wstydzę się za innych (indywidualnie i zbiorowo) tak bardzo, że żyć się wręcz odechciewa, nie tylko mówić.
Juan Carlos Gómez ujawnił mi po roku wahań takie polskie obrzydliwości, że nawet myśleć się wstydzę, że coś takiego jest możliwe, to właśnie nazywam niewiarygodnością moralną.
Niewiarygodności w tak zwanym życiu literackim czy w ogóle kulturalnym tak wiele, że na wołowej skórze by tego nie spisał.
Ciebie to śmieszy i śmieszyłoby jeszcze bardziej, gdybym Ci więcej opowiadał lub opisywał, ale dla mnie to nie sam śmiech, lecz także wstyd.
Za tych wszystkich, którzy są odpowiedzialni za bezprzykładne uzurpacje w kulturze.
Jakaś odpowiedzialność musi przecież istnieć w tym zakresie, nie może przecież być tak, że całkowita bezwartość z żelazną konsekwencją wypiera i unicestwia jakąkolwiek wartość. Nic takiego nie może się dziać samo przez się.
Ktoś jest odpowiedzialny za to, że ignorant porównuje jedne dzieła z drugimi, dając niezbite dowody, że nie oglądał ani jednych, ani drugich.
To nie może być przypadek, że wśród wielu utworów z jednego zakresu pomija się akurat ten, który ma artystyczną wartość, stawiając ponad nim te, które w ogóle nie należą do literatury.
Nie jestem zwolennikiem wojny z bezwartością, niech bezwartość sobie istnieje, skoro komuś jest do czegoś potrzebna, ale nie powinno być całkowitej wolności nazywania wartością bezwartości, skoro zakazuje się – aż absurdalnie – reklamy wódki lub tytoniu.
Takim samym zagrożeniem społecznym jak alkoholizm jest fałsz w sferze życia duchowego, nadużywanie akademickich pełnomocnictw w produkcji bezwartościowych i szkodliwych podręczników, leksykonów i kompendiów, do których nie ma dostępu bezstronna informacja.
Wylewa się ze mnie bezsilna wściekłość na absurdy naszego życia kulturalnego z życiem literackim na czele, na bezwstydne zakłamanie w tym wszystkim.
Wybacz mi ten wylew złości, powinienem Ci podać konkrety, ale wstyd za innych mnie hamuje.
Ściskam Cię, pozdrawiam –
Henryk
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy