Oczywistości 1, czytane w maszynopisie, Twórczość 8/2001

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

OCZYWISTOŚCI (1)

Warszawa, 22 kwietnia 2001

Drogi Henryku,

zdumiewa mnie Twoja reakcja na mój la­ment z poprzedniego listu, zachwycasz się mo­ją najprościej sformułowaną oczywistością – oczywistą prawdą – tego, co Ci napisałem o całkowitej subiektywności obiektywnej praw­dy (to Twój skrót – oksymoroniczny – moich sformułowań).

Odczuwam, dzięki Tobie, oczywistość tej oczywistości, choć pisząc, co Ci napisałem, miałem poczucie wręcz przeciwstawne, pisa­łem to, jakbym odkrywał Amerykę.

Nie w sensie intelektualnym, to jasne, dziś tylko ćwok (nie wiem, czy znasz to słowo) intelektualny może sobie pozwolić na preten­sje do obiektywizmu doskonale obiektywne­go i na szantażowanie obiektywną prawdą o rzeczywistości, do której ma dostęp z piątku na sobotę lub z soboty na niedzielę.

Intelektualnie o subiektywizmie obiektyw­ności wszystko wiadomo, wie o tym każdy, kto wiedzieć może.

Moje poczucie odkrywania Ameryki wyni­ka z czego innego, ze świadomości, że przy­piera nas do muru terror uzurpowanego sobie obiektywizmu, który pozbawia nas władzy sądzenia i prawa do szukania własnej prawdy w jakimkolwiek zakresie.

Na taki terror skazuje nawet tylko bierne uczestnictwo w mowie publicznej, w publicz­nym jeży ku.

A przecież całkowite uniezależnienie się od takiego uczestnictwa jest niemożliwe, ono skazywałoby nas na unicestwienie, na ekster­minację.

Dam Ci przykład najprostszy z prostych i stosunkowo całkiem niewinny (nic z filozo­fii, polityki, ekonomii, socjologii, gdzie uzurpacja prawdy obiektywnej może zabijać).

Mój przykład z zakresu, w którym mogę sobie przyznać jakieś subiektywne kompeten­cje, czyli przykład, pożal się Boże, ze sfery sztuki.

Okoliczności świąteczne spowodowały, że rzuciłem okiem na fragmenty filmu telewizyj­nego Ogniem i mieczem, którego bez szcze­gólnych okoliczności z pewnością bym nie oglądał.

O tym filmie pisze się jak nie z takiej, to z innej przyczyny Bóg wie co, nie muszę tego czytać, nie muszę słuchać i oglądać, choć przy­znam Ci się, że wulgarne słowa o Sienkiewiczu, jakie wyczytywałem przed laty u Arno Schmidta uznałem za żołdackie chamstwo.

A tymczasem ten film jest tak bezwstydnym idiotyzmem, że nic podobnego nie mógłbym sobie nawet pomyśleć i nie pomyślałbym, gdy­bym sam na to nie patrzył przez pół godziny.

Ten film nie ma być komercyjnym kiczem dla troglodytów, to ma być sztuka i jako sztu­kę się to lansuje.

Biorą w tym udział najwięksi polscy akto­rzy, na to się wydało miliony, o tym się bębni ludziom przy każdej okazji.

W tym właśnie widzę nadużycie, używa się z absolutnym cynizmem narzędzi moralnej zbrodni, nic to, że jest to zbrodnia wobec kul­tury czy nawet tylko wobec tak zwanej maso­wej sztuki.

To, o czym Ci piszę, nie jest wyjątkowym ekscesem jak zbrodnia kryminalna, to jest najzwyczajniejsza powszedniość. Malutka, jedna z tysięcy, uzurpacja obiektywizmu, która gówno przerabia w artystyczne złoto.

Wybacz, że pisząc i takie oczywistości mam poczucie, że walę głową w mur.

Dziękuję Ci za list, za dobre słowa przez telefon,

ściskam Cię najczulej –

Henryk

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content