Piedestał, czytane w maszynopisie, Twórczość 12/1999

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

PIEDESTAŁ

Warszawa, 21 czerwca 1999

Drogi Henryku,

przepraszam za spóźnienie, z różnych powo­dów ledwie żyję, z powodu pogody (tropik) nie bardzo mogę cokolwiek napisać.

Zaczynam bać się lata tak samo jak zimy, do tego doszło.

Pytasz, jak rozumiem słowa o literackich „strasznościach na piedestale”.

Napisało mi się to z myślą w perspektywie historycznoliterackiej, choć w perspektywie dzisiejszej myśl ta miałaby nie mniej uzasa­dnień.

Nie myślę wcale o noblowskich szczytach, one są u nas takie same jak gdzie indziej, jak u Was chociażby.

Noblowskich laurów nie mają Kafka, Rilke, Robert Walser, Musil, Broch, Gütersloh, Celan, Grass i Bernhard.

Zdziwisz się może, skąd tu się wziął Gütersloh, dużo by o tym pisać, niech Ci tu wystarczy za wszystko taka konfesja: w mojej ściśle pry­watnej hierarchii jest to najważniejszy pisarz dwudziestego wieku, po nim dopiero są Proust, Joyce, Olav Duun i Faulkner.

Takie wyliczanki to czysta głupota, teraz – na koniec wieku – istna orgia czegoś takiego na całym świecie i u nas, od tego akurat mam dobre przejście do „straszności na piedestale”.

Na piedestał wynosi się u nas – mam na myśli bieżące praktyki – nie wiadomo kogo i robi to nie wiadomo kto.

Za tę robotę nikt nie bierze żadnej odpowie­dzialności, ot, komuś, nie wiadomo komu, byle z potężnej instytucji, przychodzi na myśl, żeby mieć największego pisarza z własnego powołania.

Jeśli instytucja (urzędowa lub medialna) jest rzeczywiście potężna, sam nie wiadomo kto może nie mieć żadnego znaczenia.

Wtedy uznanie nie wiadomo kogo za naj­większego pisarza robi największą sensację.

Mam wiele jaskrawych przykładów, ale nie o nie chodzi.

Najgorsze jest co innego, nie wiadomo kto może zrobić największym pisarzem nie wiadomo kogo, ale ten największy pisarz nie może być z niczego, musi być ze szmiry, z kiczu, z odpustowego straganu. Taki jest warunek sukcesu.

W ten sposób potężne instytucje zamiast słu­żyć sztuce służą szmirze, która sama sobie powinna dać radę.

Helena Mniszek (nie powinienem szargać tego nazwiska, ono jednak jest poręczne) nie angażowała w sprawę Trędowatej urzędów, mass mediów wszelkiej rangi, czcigodnych instytucji kultury.

Trędowata sama się wybiła na tę swoją arcydzielność, tego jej i teraz nie odbiorą najpotężniejsze instytucje i urzędy.

Napisało mi się mimo wszystko list do Ciebie.

Ściskam Cię, pozdrawiam –

Henryk

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content