Pokora, czytane w maszynopisie, Twórczość 12/1996

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

POKORA

Warszawa, 5 lipca 1996

Kochany Darku,

myślę o zdaniu z Twojego listu: „Ja niestety odnoszę wrażenie, że nie robię nic – tracę czas i życie, tracę siły, tracę rozum”.

To są nasze fundamenty, ale po moich ostat­nich doświadczeniach z sobą gotów jestem myśleć, że są to fundamenty umowne lub względne, co na jedno wychodzi.

Jesteśmy odkrywcami lub – raczej – twórcami czasu, on jest naszym dziełem, więc jak wszystkie nasze dzieła do stracenia.

Siły daje nam natura lub sam Bóg, kto daje i odbiera, nie robi najlepiej.

Może więc i on sam jest winien, może w naszej winie ma swój udział.

Rozum, czymże jest, skoro głupiec może go mieć więcej niż mędrzec.

Mądrością nazwałbym dziś tolerancję, zgo­dę na bieg rzeczy i nade wszystko pokorę, bez której nie ma życia.

Życie to nieustanna tresura w pokorze, na chwilę udaje nam się czasem wymusić na świecie, żeby nas nie zmuszał do pokory.

Na naszym ciele niczego nie wymusimy.

Ono – ciało – ukrywa przed nami swoją absolutną fundamentalność.

Ono nie mówi na przykład przez dziesiątki lat, czym jest w nas – jego, nasze – oko.

Nie mówi, że jest ono wszechświatem, wszechświatem ulotnym jak pyłek, chwilo­wym jak błysk, nieskończenie zmiennym jak wszystko w nas i poza nami, wszechświatem do stracenia w każdym momencie.

Skłamałbym, gdybym powiedział, że o tym myślałem przez dziewięć godzin na stole operacyjnym (trzy razy po trzy).

Od niego, od ciała zależy, czy możemy myś­leć, czy myślimy.

Ściskam Was wszystkich –

Henryk

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content