Stuknięcie, czytane w maszynopisie, Twórczość 2/1992

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

STUKNIĘCIE

Warszawa, 23 maja 1985

Kochany Januszku,

list Twój otrzymałem przed paroma dniami. Nadziwić się nie mogę, że w cytacie „staropolskim obyczajem do drzwi Twoich stukam jajami” dopuściłeś się przekłamania albo, jeśli tak jest w źródle cytatu, nie skorzystałeś z okazji, żeby przekłamanie zlikwidować.

Przecież tu wszystkie racje są za tym, żeby było „stukam jajem”, bo to przecież nie żadne naturalistyczne dwa jaja, ani realistyczne mendle lub kopy (czego jak czego, ale jaj to my mieliśmy i mamy w bród, stąd dzisiejszy okrzyk, „ale jaja!”), lecz Jajo, jajo metafizy­czne, jedynie prawdziwe i jedynie płodne, któ­rym, chcę w to wierzyć, mimo tych swoich snobistycznych świąt, zastukałeś w wielka­nocny ranek do moich drzwi.

Ja w każdym razie stukot słyszałem, nie rób więc ze mnie solipsysty lub soliptyka, bo to bliskie onanizmu, a ja, w moim wieku i przy moim stanie zdrowia, o tej satysfakcji egzystencjalnej już marzyć nie mogę.

Właśnie wczoraj lekarz w Aninie (byłem tam na badaniu kontrolnym, towarzyszyła mi Renata) powiedział patrząc na elektrokardiogram: „Nic się panu nie odwraca i nic się nie odwróci, jest dobrze, bo nie jest gorzej”.

Wypowiedź brzmi na papierze (brzmieć na papierze) całkiem, całkiem, na żywo zabrzmia­ła znacznie gorzej, ale może jestem uprze­dzony, bo moja znajomość z tym lekarzem zaczęła się od jego pytania, czy się godzę na operację. Na razie do tego pytania z początku roku on nie nawiązuje.

Prawdę mówiąc, bo ja już na nic nie liczę, wymyśliłem nawet przedwczoraj zdanie, które na oko brzmi (o Jezu) plugawię, ale naprawdę wyraża najczystszy humanizm: Nie znoszę głupoty większej niż przyrodzona.

Formuła wyraża moją najlepszą wolę wobec świata, oznacza właściwie zgodę na wszystko, bo cóż my mamy poza przyrodzeniem, jeśli je mamy i dopóki mamy.

Jak widzisz, czyli jak czytasz, choroba nie rozgorycza mnie i nie każe łypać na wszystko złym okiem, przeciwnie nawet, oko (w sensie moralnym) mi wy dobrzało, patrzę na ludzi jakby rozanielony, wzruszam się prawie, że tu wszystko według przyrodzonej normy i tam tak samo, że nie ma nic, czego musiałbym nie znosić.

Jak się może domyślisz, dopisuję nową kartę do mojej Sztuki czytania, którą przedwcześnie i lekkomyślnie wyśmiałeś za naiwność, a gdzież w niej naiwność, wyżej etosu czytania nie podskoczysz.

Co Ci tam będę jednak robił wymówki przez morze albo i przez ocean (jedni mówią tak, drudzy inaczej, morze, że jest, to wiem, czy jest i ocean, to Ty musisz wiedzieć, jaka między nimi różnica, także, ja wyznaję czysty empiryzm), przez morze albo i przez ocean to Cię ściskam, dziękując za to stuknięcie do drzwi w czas rezurekcji.

Ty uściskaj ode mnie Ewę i Zuzę (z pracą Zuzy się nie spiesz, poczekaj, niech skończy siedem lat), obcych ludzi nie ściskaj ode mnie, bo o co jak o co, ale o zdrowie to ja muszę dbać jak o źrenicę oka –

Henryk

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content