Tragedie, czytane w maszynopisie, Twórczość 10/2001

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

TRAGEDIE

Warszawa, 9 lipca 2001

Drogi Henryku,

ucieszyłem się, że dzwoniłeś wczoraj z Syrakuz, mam sentyment do tego miasta, choć nie wiem, z czym się to wiąże.

Źródło Aretuzy nie poruszyło mojej wy­obraźni tak jak Karola Szymanowskiego, Ja­rosława Iwaszkiewicza i pisarkę, której może nie znasz, Marie Luise Kaschnitz (1901-1974), przed laty robiłem wybór jej prozy (Most św. Anioła).

Wzruszył mnie tamtejszy wiatr od wschodu, od Aten, od Jerozolimy, gdzie nie byłem tak samo, jak nie byłem w Petersburgu i w Kijowie.

Nie chcę Ci pisać o dwóch wiatrach od wschodu, o północnym i południowym, choć mogłoby to być interesujące.

Ale pomyślałbyś, że chcę wyminąć to, co mi (w telefonie z Syrakuz) powiedziałeś najważniejszego.

Masz rację, na tym polega Twoja mądrość młodości, że nie powinienem martwić się tym wszystkim, czym się martwię.

Tymi wszystkimi niewiarygodnościarni, któ­re tak bardzo mnie obchodzą, choć powinie­nem mieć już do wszystkiego dystans starości i to takiej, dla której nic nie ma prawa ucho­dzić za niewiarygodność.

Dla kogoś, kto przeżył drugą wojnę świato­wą i wszystkie późniejsze zimne i gorące woj­ny, wszystko jest możliwe (zwłaszcza najwięk­sze zło) i wszystko – niestety – staje się wiarygodne.

Nie czuję się, jak wiesz, niczego w świecie winnym, wstydzę się za świat, że jest, jaki jest, więc skąd we mnie tyle cierpienia z powodu zła, jakie się wyrządza literaturze, z powodu zła, ja­kie ona sama do siebie dopuszcza, z powodu krzywdy, jaka się dzieje najlepszym w niej.

Ta krzywda, ta tragedia, która dosięgła lu­dzi mi najbliższych (Marek Hłasko, Edward Stachura, Jan Drzeżdżon, Andrzej Łuczeńczyk) jest we mnie jak otwarta rana, ale Twoja mądrość młodości mówi Ci, co mnie powinna powiedzieć mądrość starości.

Tragedie najbliższych są cząstką tragizmu, który się spełnia nieustannie, on dosięga nie tylko najlepszych i nie tylko najbliższych.

Z powodu tragedii Tadeusza Borowskiego, Andrzeja Bursy, Rafała Wojaczka, Zygmunta Trziszki nie cierpię w równy sposób, bo to nie­prawda, że można cierpieć za miliony.

Cierpi się za wybranych z twarzami, które są z nami na nasze ułomne zawsze.

Skąd Ty wiesz, lub udajesz, że wiesz, że w indywidualnych tragediach spełnia się tragizm na indywidualną miarę.

Że temu nie sposób zapobiec, że niczego nie można ani zmniejszyć, ani zwiększyć, że wszystko dzieje się, jak się dziać ma.

Dopiero pisząc ostatnie słowa, uświadomi­łem sobie, jakie jest źródło Twojej wiedzy. Zrozumiałem, że nią świadomie lub nieświadomie posłużyłeś się dla mojego dobra (raz jeszcze).

Ściskam Cię czule –

Henryk

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content