copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
UCIECZKI
Warszawa, 15 kwietnia 2003
Kochany Henryku,
wyczułeś wczoraj moje rozdrażnienie w rozmowie telefonicznej, przemilczałem prawdę, dopadło mnie przed naszą rozmową nowe nieszczęście, katastrofa z zębem lub z zębami, tak więc Ty na święta na Majorkę, ja stomatologiczne nie wiadomo co.
Nie pozostaje mi nic innego, jak ucieczka w literaturę, nawiązuję do oskarżenia po Prozie z importu (1979), jakie ktoś wtedy sformułował, milcząco powtarzając, nie czas żałować róż, gdy lasy płoną.
Dziś wiem jeszcze bardziej niż przed laty, że o różach trzeba pamiętać w każdym czasie, bo inaczej róż nie będzie, lasy podpalają ci sami, którzy chcą stłumić pożar, to nieszczęście powtarza się od zawsze.
Role zostały podzielone jak te między Kainem i Ablem, choć cenię wysoko takie dociekania (jak u Gütersloha) nad wymiennością ich ról.
Ucieczek nie było i nie ma, literatura nie daje azylu, w literaturze jest wszystko, w niej kwitną róże i rosną lasy, w niej róże się depce i lasy podpala, to wszystko dzieje się, ale dzieje się inaczej, dzieje się tak jak po przemianie ciała w chleb i krwi w wino.
Może zresztą nie dzieje się tak, ale może dziać, istnieje możliwość przemian, w tej możliwości widzieć wolno jedynie dostępny człowiekowi postęp, przemianę żagwi w iluminację, miecza w konkurencję skoku wzwyż lub ze skoczni.
W literaturze zadaje się śmierć i doznaje śmierci, śmierci we wszystkich postaciach w literaturze tyle, ile w życiu, ale w literaturze jest to śmierć jak we śnie, śmierć bez konsekwencji, śmierć taka, jakby jej nie było.
W moich snach żyją wszyscy zmarli, jestem z nimi często jeszcze bardziej niż za życia, Marka Hłaskę widziałem ostatni raz na lotnisku Okęcie 20 lutego 1958, mija od tego czasu blisko pół wieku, a on wciąż wraca do Polski, zjawia się wszędzie, gdzie jestem, śmieje się, boczy się, żartuje w słowach i uczynkach, odgrywa swój teatr czułości.
Literatura jak sen częściej jest powrotem niż ucieczką, ona, jeśli nie w lepszej, bo w mniej groźnej formie, powtarza trwanie, które staje się bardziej do zniesienia niż to, jakiego doświadczamy na jawie.
Dlatego właśnie po moim urlopie od czytania i od pisania, wracam do jednego i drugiego na tyle, ile mogę, nie potępiając się, że jest tego nie tyle, ile bym chciał.
Nie złość się więc, że mało do Ciebie piszę, piszę, rzeczywiście, mniej, ale czytam nie tak mało, skoro przeczytałem Władzę i rozum Szymona Wróbla, Mera Betlejem Darka Foksa, Łapu capu Adama Pluszki, utwór prozą Ktoś Grzegorza Kociuby, Rzecz o nierzeczywistości Jerzego Franczaka i co najmniej kilkanaście tomików poezji, z tomikami Krzysztofa Siwczyka, Krzysztofa Śliwki, Tobiasza Melanowskiego na czele.
Nie licząc najrozmaitszych ważności w prasie literackiej, powinienem Ci napisać o materiałach związanych z Iwaszkiewiczem, o niespodziankach, zachwyciły mnie ostatnio teksty w „Dzienniku Portowym”, Zdzisława Jaskuły o Krzysztofie Siwczyku i Stanisława Beresia o Bogusławie Kiercu.
Zrobił mi się wstępny rejestr lektur ostatniego czasu, niech to będzie rejestr wielkanocny. O niektórych z nich może Ci jeszcze napomknę, jeśli będę mógł kontynuować swoje ucieczki w literaturę. Ściskam Cię świątecznie, pamiętaj o mnie –
Henryk
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy