Ucieczki, czytane w maszynopisie, Twórczość 7-8/2003

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

UCIECZKI

Warszawa, 15 kwietnia 2003

Kochany Henryku,

wyczułeś wczoraj moje rozdrażnienie w rozmowie telefonicznej, przemilczałem praw­dę, dopadło mnie przed naszą rozmową nowe nieszczęście, katastrofa z zębem lub z zęba­mi, tak więc Ty na święta na Majorkę, ja sto­matologiczne nie wiadomo co.

Nie pozostaje mi nic innego, jak ucieczka w literaturę, nawiązuję do oskarżenia po Pro­zie z importu (1979), jakie ktoś wtedy sfor­mułował, milcząco powtarzając, nie czas ża­łować róż, gdy lasy płoną.

Dziś wiem jeszcze bardziej niż przed laty, że o różach trzeba pamiętać w każdym cza­sie, bo inaczej róż nie będzie, lasy podpalają ci sami, którzy chcą stłumić pożar, to nieszczę­ście powtarza się od zawsze.

Role zostały podzielone jak te między Ka­inem i Ablem, choć cenię wysoko takie do­ciekania (jak u Gütersloha) nad wymiennością ich ról.

Ucieczek nie było i nie ma, literatura nie daje azylu, w literaturze jest wszystko, w niej kwitną róże i rosną lasy, w niej róże się depce i lasy podpala, to wszystko dzieje się, ale dzie­je się inaczej, dzieje się tak jak po przemianie ciała w chleb i krwi w wino.

Może zresztą nie dzieje się tak, ale może dziać, istnieje możliwość przemian, w tej możliwości widzieć wolno jedynie dostępny człowiekowi postęp, przemianę żagwi w iluminację, miecza w konkurencję skoku wzwyż lub ze skoczni.

W literaturze zadaje się śmierć i doznaje śmierci, śmierci we wszystkich postaciach w literaturze tyle, ile w życiu, ale w literaturze jest to śmierć jak we śnie, śmierć bez konsekwencji, śmierć taka, jakby jej nie było.

W moich snach żyją wszyscy zmarli, jestem z nimi często jeszcze bardziej niż za życia, Marka Hłaskę widziałem ostatni raz na lotni­sku Okęcie 20 lutego 1958, mija od tego cza­su blisko pół wieku, a on wciąż wraca do Pol­ski, zjawia się wszędzie, gdzie jestem, śmieje się, boczy się, żartuje w słowach i uczynkach, odgrywa swój teatr czułości.

Literatura jak sen częściej jest powrotem niż ucieczką, ona, jeśli nie w lepszej, bo w mniej groźnej formie, powtarza trwanie, które staje się bardziej do zniesienia niż to, jakiego doświadczamy na jawie.

Dlatego właśnie po moim urlopie od czyta­nia i od pisania, wracam do jednego i drugie­go na tyle, ile mogę, nie potępiając się, że jest tego nie tyle, ile bym chciał.

Nie złość się więc, że mało do Ciebie pi­szę, piszę, rzeczywiście, mniej, ale czytam nie tak mało, skoro przeczytałem Władzę i rozum Szymona Wróbla, Mera Betlejem Darka Foksa, Łapu capu Adama Pluszki, utwór prozą Ktoś Grzegorza Kociuby, Rzecz o nierzeczywistości Jerzego Franczaka i co najmniej kil­kanaście tomików poezji, z tomikami Krzysz­tofa Siwczyka, Krzysztofa Śliwki, Tobiasza Melanowskiego na czele.

Nie licząc najrozmaitszych ważności w pra­sie literackiej, powinienem Ci napisać o materiałach związanych z Iwaszkiewiczem, o niespodziankach, zachwyciły mnie ostatnio teksty w „Dzienniku Portowym”, Zdzisława Jaskuły o Krzysztofie Siwczyku i Stanisława Beresia o Bogusławie Kiercu.

Zrobił mi się wstępny rejestr lektur ostat­niego czasu, niech to będzie rejestr wielka­nocny. O niektórych z nich może Ci jeszcze napomknę, jeśli będę mógł kontynuować swo­je ucieczki w literaturę. Ściskam Cię świątecznie, pamiętaj o mnie –

Henryk

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content