Upodlenie, czytane w maszynopisie, Twórczość 11/1994

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

UPODLENIE

Warszawa, 4 września 1993

Droga Alicjo,

Zdumiało mnie, że nie wytrwaliście do końca w sanatorium, zdumiewa mnie francu­ski horror sanatoryjny.

U nas to byłaby normalka, u nas nic tylko horror.

W każdym zakresie, z każdej strony.

Ja wstaję rano (wcześnie zasypiam), od wstania przygotowuję się wewnętrznie, żeby znieść w ciągu dnia straszności, o których usły­szę, lub te, z którymi się zetknę.

Same straszności prawie mnie nie dziwią. Przeraża mnie co innego: niemoc mojej wyobraźni. Nie mogę sobie wyobrazić, jak możliwe są te podłości, które ludzie popełniają, do jakich są zdolni.

Ja bardziej niż Ty jestem wyrozumiały dla podłości z prostactwa, z niewiedzy, z nieokrzesania, kurwa to kurwa, bandzior do bandzior, ale ta niczym nie maskowana podłość ludzi ze świecznika, ludzi kultury, ludzi władzy, ludzi z tak zwanych elit.

Intelektualista lub artysta, który w szklane lub żywe oczy plugawię i nędznie kłamie.

Minister lub senator, którego upodlona twarz na publicznym widoku jest bardziej nieprzyzwoita niż wszystko, co mógłby jeszcze odsłonić.

Dama z towarzystwa, która w salonie robi to, czego kurwa nie zrobi w ciemnej bramie.

Wobec tych podłości i upodleń stoję jak przed ślepą ścianą, nic nie rozumiem, nic nie widzę.

Rozumiem zło, nie rozumiem podłości.

Te słowa wydzierają ze mnie nie Twoje dwa listy (literacki i sanatoryjny), lecz bieżące przejawy podłości, którymi – z powodu obrzy­dzenia – wolę się nie zajmować konkretnie.

Życzę Tobie i Brunowi, żebyście doszli do siebie po wszystkim, co Was spotkało. Zmartwiłem się chorobą Ewy.

Pozdrawiam Ciebie, Bruna i Ewę –

Henryk

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content