copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
WZBOGACENIA
Warszawa, 24 lutego 1999
Droga Alicjo,
dziękuję za zdjęcie Karen Blixen i Marylin Monroe, za Twoje zdjęcie, za wszystkie niezwykłości Twojego listu.
Po raz pierwszy piszesz mi tyle o drugiej żonie Twojego ojca i o jej zamysłach, żeby tłumaczyć na język duński Pornografię i Trans-Atlantyk.
Zofia Gulińska sporo tłumaczyła z duńskiego na polski, nie wiadomo jednak, czy byłaby w stanie tłumaczyć tak wielkie dzieła na duński.
Samo zainteresowanie Gombrowicza przekładami na duński wydaje mi się ważne, choć wątpię, czy on mógł traktować te zamysły serio.
Słowa o swoim pechu, gdy ona zginęła, są cudownie Gombrowiczowskie, ale świadczą chyba o tym, że poważnie tych zamysłów nie traktował.
Domyślam się, że fotografię Karen Blixen dostałaś od Zofii Gulińskiej, to zdjęcie rzeczywiście jest niesamowite, niesamowity jest też wyraz twarzy Marylin Monroe.
Wielkie wrażenie zrobiło na mnie Twoje zdjęcie, jesteś na nim niełatwo rozpoznawalna, masz szczególny wyraz twarzy, w tej twarzy jest niepokój, może niepokój przełomu między młodością i dojrzałością.
Portret robiony przez Witkacego w tle jest źle widoczny, na portrecie jesteś bardziej dziewczęca.
Nie dziwię się, że się zastanawiasz nad słowami Witkacego, gdy zobaczył malutką Ewę, te słowa są wieloznaczne, one nie dadzą się prosto wyłożyć.
Poczułem się trochę przytłoczony wszystkim, co mi napisałaś, także Twoimi słowami o moich zdjęciach.
Myślisz, tak sądzę, za dobrze o mnie, wzbogacasz moje zdjęcia swoimi dobrymi uczuciami dla mnie, to samo widzę w Twoim stosunku do mojego pisania.
Jestem o nim, jak wiesz, całkiem dobrego zdania, ale wcale nie zapominam o tym, że można je kwestionować aż do takiego unicestwienia, jak to niektórzy formułują.
Poniekąd to całkiem dobrze, że istnieje taka rozpiętość ocen mojego pisania, od prawie uwielbień do nienawistnych unicestwień.
Z takich unicestwień wiele duchowych korzyści. One zmuszają do tego, żeby nigdy, ani przez chwilę, nie zapomnieć, że wszystko, co człowiek zrobi, marność nad marnościami.
O tym mi nieustannie przypomina kreskowe malowidło Złotego Domu z lat trzydziestych w moim mieszkaniu, blednie ono z roku na rok, ująłem to dla siebie w słowach:
Malunek kredka
Złoty Dom w zblakłych różach
ślad złoceń w ramie
Tym obrazem i tymi słowami mógłbym zastąpić w razie czego wrogów, gdyby i oni mnie zdradzili i przerzucili się na chwalbę.
Mogą się przecież zmęczyć, znudzić się sobą, doznać przeciwnej sobie iluminacji.
To się teraz zdarza.
Dziękuję Ci na koniec za wiadomość, że tęsknisz do pisania Tego z Hamburga, mnie też go brak, on się ostatnio zbisurmanił.
Wzrusza mnie to, że nazywasz mnie braciszkiem, my chyba jesteśmy rodzeństwem, może to jest rodzeństwo doskonałe.
Ściskam Cię, kochana Alicjo –
Henryk
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy