Zwięzłość, czytane w maszynopisie, Twórczość 4/2000

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ZWIĘZŁOŚĆ

Warszawa, 13 sierpnia 1999

Drogi Henryku,

wesoło mi opisałeś palermitańskie i syrakuzańskie swawole, czytać przyjemnie, zazdrościć nie wypada.

Nie mogę Ci się zrewanżować niczym weso­łym, opóźniam się nawet z listem do Ciebie, wszystko mi się rozlatuje w rękach, stosunki z ludźmi, rytuały codzienności.

Na j mądrze j byłoby zwalić wszystko na upały, nie sposób cokolwiek robić, jedyne urozmaice­nie w obecności Janusza Głowackiego, jest w Warszawie już drugi miesiąc, czasem odrywa mnie od dna.

Normalnego listu i dziś nie jestem w stanie napisać.

Zamiast normalnego listu literackie zwierze­nie, wszystko zapowiada, że dojdzie może u mnie do nowego faktu bibliograficznego.

Coś mnie napadło na początku roku, zaczą­łem się bawić układaniem trójwierszy, ta nazwa zamiast nazwy haiku, do haiku się nie przymie­rzałem i nie przymierzam, haiku, można powiedzieć, mnie nie interesuje.

Interesuje mnie od lat w moim pisaniu najzwięźlejsza forma, aforyzmy z moich tekstów już trzydzieści lat temu trafiły do antologii tego gatunku, szkołą zwięzłości – w szczególnym sensie – okazała się nawet Oniriada, w której jeden wers (bardzo rzadko dwa) stanowią osobliwą jednostkę tekstową.

Na czymś takim jak moje trójwiersze musiało się więc skończyć. Wiedzieli o mojej zabawie dwaj poeci, inni nie bardzo chcieli o tym wiedzieć.

Wina za inicjatywę wydawniczą w całości spada na jednego z nich, on, nie pytając mnie o zgodę, zaczął starania o fundusze, może mnie postawić nieomal przed faktem dokonanym, jeśli będzie miał w ręku wszystko, czego trzeba do publikacji Miar.

Tak się miałby nazywać mój zbiór 99 trój­wierszy (podtytuł), w którym w trzech częściach (Czas, Miejsce, Figury) w mniej niż w tysiącu słów znalazłoby się wszystko, co jest o mnie do powiedzenia, włączając w to trzydzieści kilka bliskich mi postaci (Figury) z artystycznego parnasu, które za swego życia wpisały się jakoś w moją biografię. W trakcie pisania tego zdania, przy słowach „w tysiącu słów” uświadomiłem sobie źródło inspiracji mojej literackiej zabawy. Jest nim zbiór wierszy Marcina Sendeckiego Parcele, który opisałem w Wypiskach („Twór­czość” 1999 nr 2).

Ten zbiór wierszy stanowił dla mnie bardzo ważne przeżycie.

Nie przymierzam Miar ani do formy haiku, ani do Parcel Marcina Sendeckiego, w moich trójwierszach nie ma tego, co jest konieczne, żeby można było mówić o poezji.

W nich z poezji jest tylko jeden jej wyzna­cznik, zwięzłość.

W prawdziwym haiku (wielka to rzadkość), w wierszach Marcina Sendeckiego jest wyznacznik poezji najistotniejszy, tajemnica.

W moich trójwierszach tajemnicy nie ma, u mnie użytek słowa jest z obiegu, nie z tajemnicy.

Dziękuję Ci za wesołość, ściskam Cię mocno –

Henryk

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content