Conradowskie wątpliwości, korespondencja, Twórczość 5/1960

copyright © „Twórczość”

 

CONRADOWSKIE WĄTPLIWOŚCI

Szanowny Panie Redaktorze!

Proszę uprzejmie o wydrukowanie kilku uwag dotyczących artykułu p. Henryka Berezy pt. Conrad Marii Dąb­rowskiej („Twórczość”, 1960, nr 2). Mam na myśli:

1. metodę interpretacji,

2. postawę filozoficzną autora,

3. relikty terminologiczne,

4. błędy.

1. Jakkolwiek oceniać Szkice o Conradzie Dąbrowskiej, to jednak fakt jest niezbity: są to rzeczy napisane o Conradzie. Taka była intencja autorki. W myśl tej intencji pracę (czy też zbiór prac, jak w tym wypadku) o Conradzie należałoby tak ocenić, by dać syntezę lub choćby tylko wnioski dotyczące Conrada, a nie Dąbrowskiej. Wprawdzie tytuł artykułu p. Berezy zapowiada: Conrad Marii Dąbrowskiej, ale w rezultacie nie można doczytać się odpowiedników tego tytułu. Kończąc enuncjacje wstępne swej rozprawy p, Bereza pisze: „Skłonny byłbym twier­dzić, że deklaracje moralne Dąbrow­skiej w Szkicach o Conradzie modyfi­kują niejako perspektywy filozoficzne jej głównych dzieł. Chciałbym się z te­go przypuszczenia szerzej wytłuma­czyć”. To jest punkt wyjścia właści­wych rozważań autora artykułu. Nie­wątpliwie, można i tak, choć autor, bę­dąc zwolennikiem skrajnego subiektywizmu, wydaje się reprezentować sta­nowisko dość odosobnione. Szkice o Conradzie są dla niego wykładnikiem pisarstwa Dąbrowskiej, jego filozoficz­nym dopełnieniem, wreszcie wytłuma­czeniem symplifikacji filozoficznych, które p. Bereza dostrzega w dziele

autorki Nocy i dni. Nie kwestionuję je­go ciekawych spostrzeżeń, ale kwestio­nuję metodę interpretacji. Nastąpiło odwrócenie sytuacji: Dąbrowska chcia­ła być łącznikiem w zbliżeniu do nas Conrada, tymczasem wedle woli p. Be­rezy stała się jakby egzegetą własnego dzieła, wziąwszy sobie za narzędzie twórczość i osobowość Conrada.

2. Oczywiście, trudno odmówić słusz­ności twierdzeniu, że w każdym swym dziele twórca ukazuje swe własne obli­cze, ale równie trudno jest mówić, ja­koby dzieło nie miało swych obiektyw­nych wartości i obiektywnej wymowy. Zwłaszcza dziś, wobec interpretacji marksistowskich, co najmniej dziw­na wydaje się postawa filozoficz­na p. Berezy, świadcząca o daleko idącym subiektywizmie w traktowaniu dzieła literackiego. Gdyby nasi twórcy używali „pretekstu pisania o literatu­rze” czy też „pretekstu pisania o ży­ciu w ogóle” głównie dla pisania o so­bie, po prostu nikt by ich nie czytał! Książkę bierzemy do ręki nie po to, by poznać vie romancée autora, by poznać wszystkie jego wzloty i upadki, ale owszem po to, by zaznajomić się z pew­nym obiektywnie przedstawionym świa­tem, który traktujemy jako miniony lub współczesny. Nawet w utworach fan­tastycznych zapoznajemy się z obiektywnymi możliwościami ludzkiej imaginacji lub pomysłowości. Oczywiście sposobów wypowiedzenia się jest wie­le, ale, powtarzam, nawet w utworach fantastycznych najbardziej wyimagino­wane stwory mają swe oparcie w real­nym istnieniu. Tak jak grecka mitolo­gia tworząc Pegaza czy Centaura jest przecież tylko przeinaczoną i zamaskowaną historią ludzi (alegoryczną lub symboliczną).

„Conradów jest tylu, ilu przeżywają­cych jego dzieło” – pisze p. Bereza, ale jednocześnie zdaje się nie wiedzieć, że oprócz tych „Conradów” istnieje tak­że Conrad pierwotny i że dzięki temu obok analitycznego subiektywizmu ist­nieje również możliwość syntetyczne­go obiektywizmu. Pozwolą tu sobie zwrócić uwagę na dopiero co zakończo­ny konkurs chopinowski: ilu uczestni­ków konkursu, tyle interpretacji, ale gdyby respektować na jednakowym po­ziomie każdą z nich, konkurs nie miał­by najmniejszego sensu. Nie tylko znawcy, ale nawet publiczność jest w stanie wydać opinię, że ten i ów gra lepiej, ten gorzej, a tamten świetnie. Przypuszczam, że tego rodzaju zdolność oceny pochodzi nie tylko z dyspozycji subiektywnego doznania, ale, owszem, z dyspozycji odbioru obiektywnego, i to w dziedzinie tak pełnej subtelności, jak uczucie i wrażliwość.

3. Powołując się na charakterystykę powieści w książce Albéresa pt. Bilans literatury XX wieku p. Bereza sugeru­je, że jego stanowisko również jest no­woczesne. Nie przeczę! Natomiast nie mogę pogodzić się z terminologią, która zdradza wyjątkową predylekcję do sfor­mułowań używanych w teologii śred­niowiecznej: „bóg”, „bóstwo”, „piekło”, „rozgrzesza”, „egzorcyzmy”, „wartości ponadindywidualne” (czy to znaczy me­tafizyczne?). W całym krótkim artyku­le p. Berezy roi się od zdań tego typu: „Piekłem Dąbrowskiej jest świat Conrada”, „Steinbeck odprawia egzorcyzmy na myśl o piekle”, „Na tej podstawie rozgrzesza Dąbrowska korsarza Peyrola”, „Dąbrowska piekła się nie boi”, „Conrad jest dla niej bogiem”, „Conrad nie traci boskości” itp. itp.!

Kim więc właściwie jest Conrad? Te­go niestety z artykułu p. Berezy się nie dowiemy. Możemy wiedzieć skądinąd, że w jego twórczości jest obraz im­perializmu, że jest problem ludzi kolo­rowych, że jest problem niebezpiecz­nego zetknięcia się białych z żywiołem „czarnego lądu” i że jest wreszcie wie­le problemów innych, dotyczących także indywidualnych przeżyć człowieka – u p. Berezy nie ma o tym ani słowa. Jedyna uwaga dotyczy form pisarskich Conrada, wtrącona jednak nie w sensie oceny Szkiców o Conradzie, lecz jako jeszcze jeden dowód zafascynowania Dąbrowskiej przez autora Jądra ciem­ności.

Rozprawa p. Berezy dotyczy dekla­racji moralnych Dąbrowskiej w Szki­cach o Conradzie. Sądzę, że taki tytuł byłby najwłaściwszy i może wtedy uniknęłoby się nieporozumień.

4. Wyjątkowe swe stanowisko w oce­nie Szkiców p. Bereza tłumaczy zaraz na początku pracy pisząc, że nie jest conradologiem. Jednakże nie trzeba być conradologiem, żeby czytać Conrada. Tymczasem ze sformułowania, że Nostomo i Jądro ciemności mają być traktowane równorzędnie jako książki (s. 116), wynikałoby, że zachodzi tu ja­kieś nieporozumienie. O ile mi wiado­mo, Jądro ciemności jest opowiadaniem, które w książkowym osobnym wydaniu w Polsce nie ukazało się nigdy. A przy­najmniej Dąbrowska pisała o nim w Wiadomościach Literackich z 1932 r. mając pod ręką wydanie z 1930 (pierw­sze w ogóle), w którym ukazało się jednocześnie z opowiadaniem Młodość (nb. Dąbrowska pisząc o Jądrze ciem­ności wspomina również Młodość, co jednak uszło uwagi p. Berezy). Zatem nie jest Jądro ciemności książką nawet w sensie zewnętrznym. A jeśli chodzi o tekst, to „książką”, jak to się czasem o powieści mówi w języku po­tocznym – być nie może. Jest to opo­wiadanie, opowieść, i dlatego w zesta­wieniu z Nostromo – powieścią i for­malnie, i tematycznie jak najbardziej typową – tak bez zająknienia w jed­nym rzędzie stawiane być nie powinno.

Przy tej okazji śmiem dodać, że Szki­ce o Conradzie są zbiorem artykułów drukowanych w rozmaitych czasopis­mach w latach 1924-1959 i że każdy z nich stanowi, odrębną całość. W wy­daniu książkowym nie straciły swej autonomii i żaden z nich nie jest frag­mentem książki, lecz jej częścią skła­dową, do tego umieszczoną w ciągu chronologicznym. Przypuszczam więc, że opinia p. Berezy, jakoby „poszczegól­ne fragmenty książki powstawały równocześnie z Ludźmi stamtąd, Noca­mi i dniami i Gwiazdą zaranną” (s. 116), również polega na nieporozumieniu.

Z poważaniem
Barbara Kocówna

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content