Wykroczenie?, noty, Twórczość 7/1984

copyright © „Twórczość” & Abe

 

WYKROCZENIE?

Przyzwyczaiłem się od lat, że notki moje drukowane bywają na szarym końcu numeru. Ale jednak nie jest to materiał ostatni. Ostatnie miejsce w dobrym piśmie na tych samych bywa prawach, co pierwsze; otóż od dawna zamknię­ciem każdej „Twórczości” jest jej krytycznoliteracka ozdoba: felieton Henryka Berezy.

Stała jego rubryka zwie się, jak wiadomo, CZYTANE W MASZYNOPISIE. Ma sens wieloraki: wewnętrznej recenzji dla wydawców, zapowiedzi księgarskiej (o ile rzecz już trafiła do produkcji), ponaglenia Instytucji i Władz – jeśli utknęła gdzieś w kanale poligraficznym (albo innym). Zawsze też znajdziemy wzmiankę, kie­dy maszynopis był przez Berezę czytany: ta dokładność pozwala się zorientować, jak się z roku na rok przesuwają terminy drukowania także samej „Twórczości”. Nie wątpię, że Czytane w maszynopisie Henryka Berezy przerodzi się w cykl jego własnych książek.

Już teraz, jako rubryka, jest ważna dla historii naszego literackiego piśmiennictwa. Zostawia w każdym razie ślad, pełni rolę urzędu patento­wego. Chociażby i ujemnie – mówi się tu jednak tylko o utworach zakwalifikowanych do wyda­nia. Omawiany autor zyskuje najwcześniej jak można fachową rejestrację swego pomysłu oraz miarodajny opis pomysłu tego wykonania.

Wszystko razem wzięte – sprawy jeszcze nie wyczerpuje. Henryk Bereza odznacza się animozjami przynajmniej równie wyraźnymi jak jego predylekcje. Tym ciekawsze są zawsze jego wywody, zwłaszcza że podane wykwintnie. Fe­lieton Czytane w maszynopisie z naddatkiem Wyczerpuje znamiona, które prawo autorskie określa jako „przejaw działalności duchowej noszący cechę osobistej twórczości”. Tytuł rubryki jest ściśle związany z tekstami.

I otóż właśnie tytuł ów się nadspodziewanie spodobał, wpadł w ucho czytelnicze. Tak dalece, iż przeniesiony został do pisma innego (przez kogo innego niż nasz autor). Tym kimś jest dziennikarz z tygodnika „Przegląd Techniczny”, używający kryptonimu „Redaktor”. Tego rodzaju kryptonim z reguły przysługuje każdora­zowemu redaktorowi naczelnemu. Czyżby więc – obecnie – chodziło o pana Bronisława Hynowskiego?

W tygodniku firmowanym przez Naczelną Organizację Techniczną rubryka Czytane w maszynopisie służy jako wygodny worek do wszyst­kiego. Zapełniający ten felieton dziennikarz opowiada własnymi słowami to, co tuż obok napisali inni, co on przeczytał i zakwalifikował do druku. Taki bryk jest nawet poniekąd przy­datny. Gdyby pisany był jakoś wyjątkowo dobrze, może mógłby pretendować do miana re­klamy. Z cechami osobistej twórczości niewiele ma (na razie) wspólnego.

Stowarzyszenie ZAIKS powołano, by stało na straży dóbr autorskich. Wiadomo jednak, jak trudna (i nieraz prawie niemożliwa) jest taka ochrona. Jak łatwo jest się winnemu wykręcić, mimo że naruszenie dobrych obyczajów widoczne jest dla każdego – i to gołym okiem. Dlatego nie wszczynani tu żadnego dochodzenia. Ot, dywaguję, że mego na tych łamach sąsiada spo­tyka co tydzień raczej nieprzyjemna przygoda trochę dziwnej koincydencji. To niby wszystko.

Nie, jednak nie wszystko! Boć przecież ten drugi, kto czyjś tytuł powtórzył – o ile byłby to przypadek – może każdej chwili ustąpić należne­go pierwszeństwa, wymyślić coś nowego. „Prze­gląd Techniczny” oraz jego „Redaktor” jakoś się nie kwapią.

Przypomina mi to przedwojenną historyjkę z egzaminu uniwersyteckiego. Pewien sędziwy profesor prawa zadawał następujące pytanie: Ktoś w kawiarni wstaje od stolika zostawiając napiwek. Ktoś drugi wypija przy tym samym stoliku swoją kawę. Niedostrzeżonego przez kelnerkę napiwku nie zabiera – o, nie! – tylko małym ruchem przesuwa go w stronę miejsca, przy którym z kolei zostawia swój zapłacony rachunek – i wychodzi. Jak pan(i) zakwalifikuje to wykroczenie? – Odpowiedzi bywały różne. – Profesor przy końcu wyjaśniał: To nie jest wykroczenie, to jest świństwo.

Abe

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content