Atrakcyjność, czytane w maszynopisie, Twórczość 7/1989

copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski

 

ATRAKCYJNOŚĆ

Powieść Jarosława Borszewicza Prawiczek (moja lektura maszynopisu 1988), jest rezultatem zastosowania dzisiejszej wyobraźni filmo­wej do eksploatacji doświadczenia społecznego, z którym beletrystyka polska obchodziła się tradycyjnie po społecznikowsku, moralizatorsko, sentymentalnie i na wszelki możliwy spo­sób dydaktycznie.

Brak ekscytacji szczególną (filmową) jaskra­wością upośledzeń społecznych bohatera utworu (dzieciństwo z matką alkoholiczką i prosty­tutką, nieobecność ojca, przestępcy i nawet zbrodniarza, bezdomność, absolutne lumpostwo otoczenia) pozwala widzieć powieść Borszewi­cza na tle rozległej tradycji beletrystycznej od Sienkiewicza i Prusa po Kawalca i Marka Nowakowskiego (ze Zbigniewem Uniłowskim i Marią Ukniewską po drodze).

Wzniosłościom i solennościom, moralizatorstwom i sentymentalizmem dawniejszych narracji o drodze ze świata upośledzeń na arty­styczne parnasy przeciwstawia autor Prawiczka swobodną nonszalancję narracji jakby przy­godowej lub sensacyjnej, jakby scenariuszowej lub wręcz komiksowej.

Z narracji w Prawiczku wyekspirował wszel­ki pozór stylu werystycznego, zastąpił go, gdzie się da i nie da, styl groteski, groteska kształtuje w tym utworze jego akcję, fabułę, ję­zyk i filozofię. Mimo wszelkich cech beletry­stycznej popularności czy rozrywkowości nie jest to utwór bez intelektualnych atrakcji.

Jedną z nich może być całkowita niwelacja stereotypowych hierarchii społecznych i w ogóle zwyczajowych hierarchii wartości.

Główna postać powieści, człowiek dna spo­łecznego, które według kwalifikacji socjologicznych nazwać by można dnem bezwzględnym, ma od dzieciństwa i młodości absolutną pewność, że od Beaty Tyszkiewicz oddzielać go może jedynie wzajemna nieznajomość właściwych adresów.

Dla społeczeństwa, w którym nawet fałszy­we (biurokratyczne, bez pokrycia) tytuły naukowe wyznaczają mniej więcej sto szczebli w tysiącszczeblowej drabinie hierarchii społecz­nych może to być atrakcja aż prowokacyjna.

Prawiczka bez poczucia humoru, bez skłon­ności i uzdolnień do poszargiwania świętości zaaprobować literacko się nie da. Łatwo sobie wyobrazić, jak przeciwnik szargania czegokolwiek oskarży utwór Jarosława Borszewicza o wielostronną nieprawdę, o nieprawdę społeczną, psychologiczną i moralną, nie może bo­wiem być prawdą, że ktoś (bohater tytułowy w finale powieści) własnoręcznie wyłupia sobie oczy i obcina język, obydwie nogi i jedną rękę, drugą, z braku innego wyjścia, skazując na spalenie w piecu.

Respekt dla realizmu, czego przejaw widzę w trosce o techniczne prawdopodobieństwo samobójczej autodestrukcji fizycznej (drugiej ręki nie ma czym obciąć), nie skruszy chyba kamiennych serc rzeczników czystej prawdy w sztuce.

Ja nie mam nic przeciwko tej postaci praw­dy, jaką autor ma na oku.

Henryk Bereza

 

książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy

Skip to content