copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
BIBLIOTEKA
W powieści Cigi de Montbazon i w Obsesyjnych opowiadaniach bez motywacji pozostawił Anatol Ulman wyrazisty ślad tego, jakim pisarzem mógłby być, gdyby los nie sprawił, że przyszło mu zostać pisarzem ostatniej szansy. Pisarzami ostatniej szansy (patrz szkic o twórczości Arno Schmidta w Prozie z importu) nazywam wprawdzie autorów bez przyrodzonych inklinacji pisarskich, u Anatola Ulmana natomiast przyrodzone inklinacje pisarskie są niewątpliwe, do ich publicznej realizacji doszło jednak na tyle późno, że one same zdążyły ulec naturalnej redukcji.
Z szaleńczej wyobraźni młodości pozostała Ulmanowi wyobraźnia erotyczna wieku bardzo dojrzałego, z niej w literaturze polskiej trudno robić właściwy, czyli w pełni swobodny, użytek. Niektóre opowiadania, niektóre fragmenty powieści Potworne poglądy cynicznych krasnoludków (moja lektura maszynopisu 1983) wskazują na bogate, rezerwy wyobraźni erotycznej Ulmana, nie uruchamia się ich jednak, wie się bowiem, że popadłoby się w konflikt z konwencjami zakłamania w tej sferze, że zburzyłoby się także konwencję czysto intelektualnej wypowiedzi pisarskiej, a taka konwencja u pisarzy ostatniej szansy jest niemal koniecznością.
Potworne poglądy cynicznych krasnoludków są powieścią tylko na pozór, pozorna powieściowość tego utworu nie wzbudza szczególnego respektu literackiego, na respekt zasługuje w nim intelektualna samoświadomość ludzka i pisarska, szuka ona wyrazu bardziej bezpośredniego niż powieściowy i znajduje go w powiastce filozoficznej, która nie przybiera swojej postaci historycznoliterackiej (Ulman nie uprawia stylizacji, tylko w tytule utworu jest pogłos stylizacyjny), lecz rodzi się na nowo z nowej narracyjnej potrzeby.
Nowość tej potrzeby polega może na tym, że nie chce się tu służyć jakiejkolwiek filozofii (dawna powiastka zawsze to robiła), lecz zażartować z wszystkich, jakie ludzkość w ciągu tysiącleci zdołała stworzyć. Że jest to potrzeba autentyczna, usprawiedliwiona i wiarygodna, autor nie pozwala wątpić, dając wystarczające dowody na to, że narrator utworu – dwuimienny i wewnętrznie dwuosobowościowy pięćdziesięciolatek Jakub Andrzej Zatraceński – mógł przeczytać, przemyśleć i zrozumieć pięć tysięcy posiadanych książek, co stanowi jego jedyny – materialny i duchowy – dorobek pięćdziesięcioletniej egzystencji.
Stosunek narratora do swego materialnego i duchowego dorobku wyznaczają świadomość i poczucie graniczności sytuacji egzystencjalnej, w jakiej się znalazł, dołączają się do tego świadomość i poczucie graniczności zewnętrznej sytuacji społecznej (polski rok 1982), z jaką się to zbiegło, te wyznaczniki usprawiedliwiłyby dużo więcej niż żarty z wszystkiego, zdolność do żartowania jest tu gestem dobrej woli i wspaniałomyślności wobec świata, powiastka filozoficzna Ulmana jest wspaniałomyślna, demonstruje ona nie groźny i niszczycielski idiotyzm człowieka (o tym tylko się napomyka), lecz śmieszność jego wszystkich, głównie intelektualnych i kulturalnych, uroszczeń, niewspółmiernych całkowicie do jego możliwości.
Wbrew tytułowi męskie krasnoludki i krasnoludkowe nimfy Ulmana nie są ani potworne, ani cyniczne. Głoszą one same oczywistości, inna sprawa, że rzadko głoszone. Tytułowe kwalifikacje przypisze im hipokryzja, z której Ulman nie mógł nie zażartować, żartując ze wszystkiego, nie oszczędzając największych świętych ludzkiego intelektu, nadając ich zniekształcone imiona krasnoludkowym filozofom: Pitigoras, Pleton, Lao-Tan, Mechiavelli, Didirot, Ainstein, którym towarzyszą krasnoludkowe nimfy mniej nobliwej konduity.
Intelektualne żarty Ulmana żywią się sprzecznościami i poznawczą nieskutecznością myślenia filozoficznego, które żadnych istotnych kwestii poznawczych człowieka nie jest w stanie rozstrzygnąć. Krasnoludkowi filozofowie posługują się dedukcją intelektualną i z dziejów myśli ludzkiej wyprowadzają niezliczone paradoksy, nie bawiąc się zresztą w żaden historyzm, ujmując historię synchronicznie.
Z wiedzy historycznej pozostała krasnoludkom, czyli tak czy inaczej samemu narratorowi, zdolność do celnych dedukcji. Uwiarygodnia to postać narratora. Nie ma on być badaczem dziejów myśli ludzkiej i dziejów kultury, on był, dopóki go to ostatecznie nie zmęczyło, tak zwanym konsumentem kultury. Pozostawiając mu zdolność dedukcji i wnioskowania, ocala w nim Ulman akurat to, co jest do ocalenia w takiej sytuacji. Naiwnością jest sądzić, że z przestudiowania
pięciu tysięcy książek – przy nieuchronnych ograniczeniach władz duchowych (zwłaszcza pamięci), przy procesach destrukcji nieodłącznych od życia – może wyniknąć w sensie duchowym cokolwiek więcej, niż wynikało to – na przykład – z całożyciowego obcowania, jak to dawniej bywało, z jakąś jedną księgą. Między życiem we wszechświecie, zwanym biblioteką, a piłowaniem drzewa na Huculszczyźnie nie muszą występować żadne istotne różnice.
Od pełnej demaskacji współczesnego „konsumeryzmu kulturalnego” Ulman się uchyla, nie oszczędza jednak ani trochę współczesnych ambicji twórczych w naukach i sztukach. Drastyczna satyra na Wyższą Szkołę – istny matecznik hochsztaplerstwa, obłędu biurokratycznego i wszelkiej patologii indywidualnej i społecznej – nie dotyczy spraw twórczych, Wyższa Szkoła Ulmana jest od nich bardziej odległa niż stolarski warsztat, kpina z szaleństw twórczych (literatura, malarstwo, teatr, praktyki badawcze) musi mieć adresatów w indywidualnych podmiotach twórczych.
Najistotniejsze sprawy rozgrywa Ulman w szyderczym portrecie pisarza Jędrzeja Durczyńskiego. Pierwowzór tej postaci jest tylko dla nie wtajemniczonych ukryty, myślę jednak, że Andrzej Turczyński nie powinien mieć powodów do obrazy. Szyderstwo Ulmana. jest wymierzone nie tyle w Turczyńskiego, co we własnego mistrza Borgesa i w konsekwencji wprost w siebie. Na adres Borgesowskiej kpiny wskazuje jeszcze wyraźniej postać ślepego malarza, który latami pracuje nad obrazem pod znamiennym tytułem „Punkt, w którym to wszystko się zaczęło”.
Z terminowania u Borgesa wyniknęły Obsesyjne opowiadania bez motywacji, już w tych opowiadaniach jest jednak jasne, że ucznia musi razić w mistrzu jego obojętność wobec psychologii, biologii i statusu egzystencjalnego człowieka. U Ulmana ostra świadomość natury człowieka jest źródłem i sankcją żartów z kultury, która udręki egzystencjalnej człowieka nie jest w stanie ani zlikwidować, ani nawet pomniejszyć.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy