copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
CUDOWNOŚĆ
Opowiadania zbioru Przekrętka (moja lektura maszynopisu 1983) powstały, według zapisu autora, po dziesięciu latach od powstania powieści Moskwa za trzy dni (patrz „Twórczość” 1982 nr 7). Mało jest prawdopodobne, żeby Roman Wysogląd przez dziesięć lat nie brał pióra do ręki, wstępny cykl opowiadań Przekrętki – Po drugiej stronie czasu – robi takie wrażenie, jakby autor wyciągał bezpośrednie wnioski narracyjne z warsztatowych konstatacji na temat czasu, do jakich doszedł w powieści.
Analiza umowności i fikcyjności kategorii przeszłości, teraźniejszości i przyszłości czasu podmiotowego narzuca z mocą oczywistości wniosek, że konwencjonalna fikcja porządku tych kategorii nie jest ani trochę bardziej prawomocna poznawczo niż fikcja zrewoltowana intelektualnie, dopuszczająca ich dowolny porządek i zakładająca ich pełną wymienność.
Możliwość takiej rewolty pociąga szansami żartów ontologicznych w stylu Borgesa, Roman Wysogląd uległ pokusie i stworzył ładny cykl opowiadań, w których przeszłość, teraźniejszość, i przyszłość wymieniają się, są na dobrą sprawę jednym i tym samym, ustanawiając strefę swoistego bezczasu lub wieczności z czasem unieruchomionym i martwym.
W tych opowiadaniach skojarzenia z Borgesem narzucają się, ale są mylące. Romana Wysogląda nie pociągają zagadki i tajemnice ontologiczne, lecz mizeria duchowej kondycji człowieka. Jego człowiek nie ma i nie może mieć wewnętrznego zegara, chciałoby się powiedzieć tautologicznie, że nie ma „zegara czasu” (wyperswadowałem kiedyś Drzeżdżonowi taki tytuł powieści, nazwał on ją z oporami Okrucieństwem czasu, może nie miałem racji), jego wewnętrzny zegar, jeśli ktoś chciałby się go doszukać, przypominałby zegar tylko z sekundnikiem, i to takim, który po potrząśnięciu przesunie się o sekundę w przód lub w tył. W człowieku Romana Wysogląda trwa w ukryciu lub jawnie jakaś jedna, doświadczona intensywnie lub nawet niezauważalnie, sytuacja życiowa, którą się pamięta lub którą coś przypomina, do niej się powraca, z niej wywodzi projekt przyszłości, która staje się identyczna z przeszłością.
Powieściowe „cztery sekundy” (cztery sekundy rzeczywistego kontaktu z istnieniem) nie unicestwiają u Mieczysława Piotrowskiego ogromu istnienia, które człowieka ustawicznie wypełnia, człowiek Romana Wysogląda jest skazany wyłącznie na strzęp lub ochłap istnienia, podsunięty mu byle jak i najczęściej przez przypadek, tego ochłapu trzyma się on jak pijany płotu, nie widząc – również jak pijany – niczego poza tym.
Człowiek tak biedny duchowo jak mysz kościelna fizycznie przypomina źle nakręconą i źle funkcjonującą pozy tywkę, nie dziwi więc, jeśli się okazuje, że jest wytworem sztucznym jak w świetnym opowiadaniu Grzybobranie, w którym – nie tak znów zupełnie niespodziewanie – Roman Wysogląd spotkał się niejako z Markiem Słykiem w krajobrazie literackim o zbliżonym charakterze.
W światach pisarskich tych dwóch autorów znalazłoby się dużo więcej zbieżności, w zasadzie jednak są to pisarze bardzo różni.
Słyk nie ma oka i ucha dla społecznej i wszelkiej innej rodzajowości, pociąga go intelektualna abstrakcja, kuszą zawsze maksymalne sprawności języka, u Wysogląda odpowiednikiem mizerii duchowej człowieka jest język zredukowany do niezbędności, do zdań prostych nierozwiniętych, których jedynym wdziękiem jest niezbędność użytych słów i ledwie uchwytny pogłos językowej rodzajowości, która w sposób bardzo dyskretny ma przywoływać społeczną i inną rodzajowość ludzkich światów.
Niezależnie od konceptów intelektualnych, którym Wysogląd podporządkowuje swoje narracje, całkowicie przejrzysta jest w nich sfera pozaliterackich odniesień, które u Słyka odnajdzie tylko ten, kto ma dobry trening w obcowaniu z abstrakcjami. Wysogląd w porównaniu ze Słykiem jest pisarzem znacznie łatwiejszym, jego opowiadania – w przeciwieństwie do powieści Moskwa za trzy dni – nie wymagają żadnych szczególnych eksplikacji. A już zwłaszcza te, w których koncepty intelektualne zastępuje satyra.
W utworach satyrycznych (dłuższa opowiadanie Sen, cykle Gdy pęknie lustro i Krótkie opowiadania ze zwierzętami w tle) mistrzem pisarskim Wysogląda jest Bułhakow. W tych utworach pułapki czasu podmiotowego mieszczą się w Wielkiej Pułapce Czasu Historycznego, który utknął w martwym punkcie i zamienił się w wieczność absurdu. Nie oznacza to rezygnacji z pułapek czasu podmiotowego, wszystkie postacie Snu są w nich zamknięte (Marny Piotr, Rudy Roger, Duży Gruby, Prezes, Fajny Rycho, Aldo, Zarządca i cała reszta), te Indywidualne pułapki zostały zmagazynowane w jednym miejscu, tworzą absurdalną piramidę, którą zwalić może jedynie jakiś cud, cud się zresztą zdarza, nie ma się jednak pewności, czy autor wierzy w cuda, czy tylko nie może się pogodzić z wiecznym trwaniem czegoś, co trwać nie powinno ani chwili.
Cudowny akt unicestwienia absurdu w opowiadaniu Sen jest, tak czy inaczej, ważnym aktem moralnym. Autor Przekrętki nie ma żadnych skłonności moralistycznych, na absurdalność ludzkiego świata patrzy on z zainteresowaniem bezstronnego obserwatora (swoista bezinteresowność satyry), można by go nawet podejrzewać o taki rodzaj sympatii, jaki odczuwa może badacz mikrobów do przedmiotu swoich badań (nic to, że bada, żeby zniszczyć), dobrze więc, że raz jeden doszło do takiego określenia jego stosunku do piramidy absurdu, że jakiekolwiek nieporozumienia nie mogą mieć żadnych podstaw.
Jednoznaczność zasadniczego osądu sankcjonuje humor, z jakim Roman Wysogląd opowiada o wewnętrznych i zewnętrznych strasznościach, z którymi jego człowiek znajduje modus vivendi, czyli w tym wypadku sposób trwania w czeluściach martwego czasu.
Trwanie to można uzależnić od byle czego, byle co wpada w ręce lub do głowy w nieskończonej obfitości, trudno sobie wyobrazić nawet, żeby byle czego, które do trwania wystarcza, mogło kiedykolwiek zabraknąć.
Jeśli nie zdarzy się cud unicestwienia jak w opowiadaniu Sen, cud trwania może mieć zagwarantowaną wieczność. W świecie literackim Romana Wysogląda jest więc tak, jakby między tymi dwoma „cudami” można było wybierać. Istnieje więc jeszcze – na szczęście – coś, co zależy od żywiołów chęci.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy