copyright © „Twórczość” & Grzegorz Robakowski
DEBIUTANCKOŚĆ
Debiutanckością nazywa się zwykle rozmaite niedomogi pisarskie pierwszych książek, tego wszystkiego w trzech dłuższych – Trzy opowiadania – i w kilku krótkich utworach Andrzeja Tuziaka (moja lektura maszynopisu 1983) nie brakuje, w ich debiutanckości widziałbym jednak w tym przypadku nie wadę lub mankament, lecz zaletę i wartość.
Nieporadność i kłopoty narracyjne autora uwiarygodniają proces dobijania się do sfery literackich wartości, trafia się do niej raz po raz, w trafunkach tych nie ma nic podejrzanego, wie się, że nie są one przypadkowe, że umożliwiła je autentyczność procesu poszukiwań.
W punkcie wyjścia swoich poszukiwań Andrzej Tuziak nie ma mocnych atutów. Nie jest autorem literackim standardowo kulturalny język powszedniego użytku. Ten język wystarcza w narracji szachowego hobbysty, który grywa w szachy dla doraźnych zarobków, ale odrzuca możliwość gry dla sławy (opowiadanie 8 x 8), nie wystarcza w narracjach o próbie samobójczej (Pole widzenia), o skomplikowanych doświadczeniach wewnętrznych (utwór pod tytułem B) i o różnorodnych wtajemniczeniach w doznawanie i tworzeniem sztuki (Epifaniomania, List do…, Historia naturalna malarza wędrownego).
Przeczucie lub świadomość tej niewystarczalności dają o sobie znać w większości utworów. Dokonuje się w nich prób odejścia do języka użytkowego do narracji onirycznej (Pole widzenia), poetycko-filozoficznej (Epifaniomania i finałowe partie utworu B) i poetycko-metaforycznej (Historia naturalna malarza wędrownego), w próby te wplata się refleksja nad językami sztuki słowa i sztuk wizualnych, refleksja ta osiąga kulminację w finale utworu B., gdzie formułuje się intrygującą filozofię języka gestów od słów całkowicie niezależnego.
Finał utworu B., różne partie Historii naturalnej malarza wędrownego i Epifaniomania świadczą o wtajemniczeniu w sztukę istotniejszym niż to, jakie może wyniknąć z akademickich lub jakichkolwiek innych lektur i studiów.
Sztukę zna się tu z doświadczenia sztuki, z jakiegoś przez sztukę naznaczenia, prowadzi to do traktowania sztuki i życia równoważnie (co nie oznacza ich identyczności ani mimetyzmu sztuki wobec życia), w doświadczaniu sztuki i w doświadczaniu życia widzi się to samo ryzyko i tę samą walkę, można to nazwać walką na śmierć i życie.
Przy takim wtajemniczeniu w sztukę, debiutanckość literacka staje się świadectwem prawdy tego wtajemniczenia. Wtajemniczenie musi być prawdziwe, skoro ujawnia je ktoś, kto literacko nie potrafi działać nie po omacku. Kategoria prawdy w literaturze, która zrywa z mimetyzmem, jest czystą niepojętością^ choć nie przestaje obowiązywać w sposób niekiedy wręcz zastanawiający.
W utworze B. występuje motyw relacji między panem i chłopami w siedemnastym wieku, u Andrzeja Tuziaka przypomina to relację między naczelnikiem gminy i rolnikami indywidualnymi w czasach dzisiejszych. Historycznie jest to absolutna nieprawda, która staje się prawdą literacką innego rzędu, jeśli się zrozumie, że dla kogoś takiego jak autor utworu B. wielowiekowa sytuacja społeczna stała się całkowicie niewyobrażalna.
Prawda wyobrażenia zamieniła się więc w prawdę niewyobrażalności i ani mi w głowie pomyśleć, że ta druga mogłaby być mniej ważna od pierwszej.
Wyobrażalność – wszystko na to wskazuje – jest zaledwie skromną cząstką niewyobrażalności. Napomykam o tym ku przestrodze dla tych, którym się wydaje, że z kryteriami prawdy w literaturze są na codzień za pan brat.
Henryk Bereza
książki Henryka Berezy / teksty Henryka Berezy / epistoły Henryka Berezy / o Henryku Berezie napisali / galeria zdjęć Henryka Berezy